Jak Ojciec Pio rozumiał posłuszeństwo woli Bożej i jak uczył się ją rozpoznawać
Bóg objawiał swoją wolę Ojcu Pio poprzez stopniowe wewnętrzne oświecenie, dlatego jej rozeznawanie było niezwykle wyczerpujące i często wymagało od niego wielkiej cierpliwości i pokory. Stało się ono jeszcze trudniejsze, gdy jego duszę opanowały ciemności duchowe.
Włączenie się człowieka w realizację prowadzącego do jego uświęcenia Bożego planu zbawienia potocznie nazywamy wypełnianiem woli Bożej. Intuicja Ojca Pio zmierzała tutaj w dwóch kierunkach: z jednej strony wolę Bożą ciągle odnajdywał w wewnętrznych iluminacjach i na modlitwie, z drugiej zaś szukał jej potwierdzenia w decyzjach swych przełożonych i kierowników duchowych. Jego rozumienie istoty poszukiwania i pełnienia woli Bożej było więc zgodne z tradycją chrześcijańską i nie odbiegało od powszechnej praktyki Kościoła.
Według Ojca Pio najważniejsze w wypełnianiu woli Bożej jest: pozwolić Bogu działać, poddać Mu własną wolę i realizować Jego zamiary. Taką wizję współdziałania przedstawił w liście z 1917 roku, skierowanym do ojca Ewangelisty z San Marco in Lamis: Ojcze, oto warunki, na których powinniśmy się oddać Bogu: odtąd wobec nas będzie się wypełniać Jego wola, a nasza zostanie wykorzystana według Jego upodobania. Ach, jakże są szczęśliwi ci, którymi Bóg włada według swego upodobania i okazuje je poprzez utrapienia i pocieszenia. Efektem takiego postępowania człowieka jest wkroczenie na drogę swoistej „Bożej pedagogii”, która wychowuje poprzez różnego rodzaju doświadczenia — zarówno radosne, jak i bolesne.
W rozpoznawaniu woli Bożej Ojciec Pio unikał cudowności, a także nieroztropnej spontaniczności, tak by relacja z Bogiem nie zamieniła się w magiczną spekulację czy dziecięcą zabawę. Pewność dawała mu postawa całkowitego poddania — zarówno w chwilach pokus i prób, jak i wtedy, gdy go nie rozumiano lub odrzucano. Pisał do swych kierowników duchowych: Całkowicie poddaję się woli Bożej, jeśli chodzi o utrapienia, których coraz więcej spada na mnie z dnia na dzień. [...] O, jak bardzo pragnąłbym otrzymać od Pana Jezusa chwilę spokoju. Niech jednak wobec mnie dzieje się Jego wola! Co więcej, w wypełnianiu najświętszej woli doznawał radości i pociechy: Świadomość stałego poddawania się woli nieba napełnia moją duszę największą radością — przekonywał swoją duchową córkę, Annitę Rodote.
Trzeba równocześnie zaznaczyć, że rozeznawanie woli Bożej było dla Ojca Pio niezwykle wyczerpujące i często wymagało od niego wielkiej cierpliwości i pokory. Jego rozeznawanie charakteryzowało się bezwzględnym zaufaniem i bezwarunkowym posłuszeństwem Jezusowi. Bóg objawiał mu swoją wolę poprzez stopniowe wewnętrzne oświecenie, które dokonywało się podczas modlitwy lub duchowych wizji. Kulisy wewnętrznego zmagania i niezachwianego trwania w poznanej woli Bożej odsłania list do ojca Agostina z San Marco in Lamis z 28 lipca 1915 roku: Godzę się na wszystko i czuję się przygotowany na wszystko. Niech Pan postępuje ze mną tak, jak to Mu będzie milsze. Niech nawet ukarze mnie w wybuchu swego oburzenia, ponieważ jestem człowiekiem, który widzi swoją nędzę. [...] Niech nadal zamyka przede mną wszelką drogę kwadratowymi kamieniami, niech niszczy każdą ścieżkę, niech postępuje ze mną jak z lwem w kryjówce, niech trzyma napięty swój łuk, niech mnie uczyni tarczą dla swych strzał, a ja coraz głośniej będę krzyczał z Hiobem: „Chociaż mnie zabijesz, będę Ci ufał”.
Pełnienie woli Bożej stało się jeszcze trudniejsze, gdy jego duszę opanowały ciemności duchowe. Przeżywając to bolesne oczyszczenie, które prowadziło go do pełnego zjednoczenia z Jezusem poprzez miłość, Ojciec Pio starał się za cenę wielkiego cierpienia podporządkować Boskim zrządzeniom: Z mojej strony próbuję Go kochać, chcę Go kochać, lecz w tej nocy najgłębszej ciemności mój niewidomy duch błądzi po omacku, moje serce jest wyschnięte, siły są wyczerpane, a zmysły osłabione. Roztrząsam, wzdycham, płaczę, lamentuję, ale wszystko nadaremnie. Będę to jednak robił tak długo, aż moja biedna dusza, złamana bólem i bezsilna, podda się Panu, mówiąc: Nie moja wola, o najsłodszy Jezu, lecz Twoja niech się stanie! Bóg potwierdzał wieloma znakami, że Stygmatyk z San Giovanni Rotondo wypełnił Jego wolę, przechodząc z góry Tabor na Golgotę, a z niej do chwały świętych w niebie. Zamiarem Boga było jego uświęcenie, co Ojciec Pio zrealizował w stopniu heroicznym.
W klasztorze pod czujnym okiem Bożej opatrzności i we wspólnocie, która była szkołą życia i szukania woli Boga, Ojciec Pio czuł się najlepiej. Był przekonany, że tutaj może najlepiej odpowiedzieć na głos powołania do świętości: [klasztor jest] swoistą szkołą solidnej naprawy życia. W nim każda dusza winna uczyć się poddania pod kierownictwo oczyszczenia i wzbogacenia, choćby nawet była już oczyszczona i ubogacona, by mogła jeszcze pełniej przylgnąć do woli Bożej.
Szukając rozwiązania trudnych kwestii, szczególnie dotyczących życia duchowego, zwracał się z prośbą o pomoc do swoich kierowników duchowych lub konkretnych współbraci. Dowodem na to jest jeden z przeszło sześciuset listów, datowany na początek czerwca 1911 roku, w którym prosił o radę swojego ówczesnego kierownika duchowego, ojca Benedetta z San Marco in Lamis: Chciałem zawiadomić Cię o tym, aby raczej uspokoić sumienie niż z innego powodu, ponieważ jestem zawsze gotowy pełnić wolę Pana Boga i moich przełożonych. [...] Rozpacz chciałaby mnie opanować [...]. Nie mogę wytłumaczyć sobie ani tym bardziej zrozumieć, jak to możliwe, żeby mogły istnieć razem zdecydowana i chętna do czynienia dobra wola i wszystkie ludzkie nędze. Jeślibyś więc zauważył, że znajduję się w niebezpieczeństwie zagrażającym mojej duszy, pomóż mi, jeśli nie chcesz mnie widzieć obróconego w popiół grzechów. Pragnę za wszelką cenę zbawić moją duszę i absolutnie nie chcę więcej obrażać Boga.
Rozeznając swoją kondycję duchową i posiadając gorące pragnienie wiernego wypełniania Bożych planów, niejeden raz kierował swe usilne błagania z prośbą o modlitwę do ojca Agostina, a za jego pośrednictwem także do innych osób: Módl się za mnie i proś również innych o modlitwę za mnie, ponieważ trawi mnie pragnienie, by nie odstąpić ani nawet na włos od godnej uwielbienia woli mojego Boga.
Szukanie woli Bożej wyrażało się również poprzez posłuszeństwo przełożonym i zwierzchnikom Kościoła. By nie ulec iluzji, której źródłem jest zbytnia pewność siebie, brak doświadczenia czy właściwej otwartości na Ducha Świętego, Ojciec Pio odwoływał się do ich autorytetu. Pan Bóg chce, abym odczuł moją słabość; odsuwa od mej duszy światło, w którym biedaczka mogłaby znaleźć ulgę, lecz niech się dzieje Jego wola! W tej woli, w wyjaśnieniach przełożonego znajduję jedyny punkt oparcia, jedyne podtrzymanie na drogach pełnych ciemności, na których się znajduję — pisał 18 marca 1917 roku w liście do ojca Benedetta. Głos Boga rozpoznawał w poradach duchowych swoich kierowników oraz decyzjach przełożonych. Wsłuchując się w ten głos Kościoła, był mu posłuszny i jednocześnie wdzięczny za to, że prowadzi go bezpiecznie po trudnych drogach świętości.
Ojciec Pio całe swoje życie poświęcił na przygotowywanie osób mu powierzonych do tego, by dawały pozytywną odpowiedź na Bożą propozycję. Pomagał im w usuwaniu wszystkiego, co stało na przeszkodzie w jej realizacji, dlatego w kierownictwie duchowym kładł mocny akcent na poszukiwanie i wypełnianie woli Bożej. Czynił to na dwa sposoby: jednych przestrzegał przed niebezpieczeństwem błędu, który prowadzi do pomylenia własnej woli z wolą Bożą, a innym proponował zgodne z Bożym zamysłem ukierunkowanie własnych myśli, słów i działań.
By nie zbłądzić i trwać w zjednoczeniu z Bogiem, potrzeba ufnej i nieustannej modlitwy. Nie może być ona prośbą o spełnianie przez Boga woli człowieka; należy się modlić o pomoc w rozpoznaniu i wypełnieniu Jego zamysłu. Tego właśnie Ojciec Pio uczył swoje duchowe dzieci. Ogromną pomoc w wypełnianiu Bożego planu widział w „Modlitwie Pańskiej”, a dokładnie w rozważaniu Jezusowych słów „bądź wola Twoja”. Do swej duchowej córki, Annity Rodote napisał: We wszystkich sytuacjach życiowych staraj się nade wszystko rozpoznawać i uwielbiać wolę Bożą. Powtarzaj często boskie słowa naszego najdroższego Mistrza: „Fiat voluntas tua sicut in coelo et in terra” (Bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi). To piękne wezwanie niech zawsze będzie w twoim sercu i na twoich ustach; to zdanie powtarzaj we wszystkich okolicznościach życia. Powtarzaj je w udręczeniu, powtarzaj je w pokusie i podczas prób, jakim chce cię poddać Jezus. Niech ta prośba będzie twoją kotwicą i zbawieniem. Nieustanne wołanie z Jezusem fiat voluntas tua we wszystkich okolicznościach życia było dla Ojca Pio wyrazem zgody na Boże działanie w ludzkim życiu.
W podobny sposób zachęcał inną swoją duchową córkę, Marię Gargani, by poprzez cierpienie i miłość wyrażała swoją aprobatę dla Bożych planów: Staraj się poddać we wszystkim Bożemu działaniu, cierpiąc i kochając w doskonałym pokoju ducha. Nie braknie ci Bożej pomocy. Nie myśl o zmianie swego stanu, ale mów do Jezusa: „Panie, działaj tak, jak chcesz, i według takiej miary, jaką sam uznasz za stosowną. Jeżeli Ty będziesz zadowolony, to ja również”.
Ojciec Pio w ufnym i wiernym realizowaniu woli Bożej widział obopólną radość. Co więcej, była ona dla niego „duchowym odpoczynkiem”. Pisał o tym do Erminii Gargani w liście wysłanym w 1917 roku: Odpoczywając fizycznie ze względu na chorobę, myślę o odpoczynku duchowym, który nasze serca winny posiadać w woli Bożej, dokądkolwiek ona je pośle. Żyjmy — dopóki tak podoba się Bogu — na tym łez padole, poddani całkowicie Jego najświętszej woli. Tak czyniąc, osiągniemy nie tyle doskonałość uczuciową, polegającą na tym, że nasza wola przemieni się w wolę Bożą poprzez uczucie słodkiej miłości, ponieważ nie jest to możliwe dla wszystkich, ale osiągniemy doskonałość dostępną dla wszystkich, bardziej wartościową — polega ona na zjednoczeniu przeobrażającym i upodabniającym, przez które z naszej woli nie pozostaje nic, co oderwałoby nas od woli Bożej.
Wypełnianie Bożego zamysłu służy osiąganiu doskonałości, czyli świętości, do której wszyscy są powołani. Według Ojca Pio zdobywa się ją w zjednoczeniu z Bogiem — odtąd Jego wola staje się wolą człowieka. Pozwolić bowiem Bogu działać we własnym życiu, poddając się bezwarunkowo Jego woli, to zasługiwać na niebo. Dlatego Święty z Pietrelciny twierdził, że rzeczywiście niebo jest piękne, lecz wola Boża jest nie mniej piękna. By móc znaleźć się w niebie, trzeba pamiętać o jednym: przeżyć pięknie życie.
„Głos Ojca Pio” (nr 54/2008)
opr. mg/mg