Wrogowie duszy: pycha

Pierwszy z katechizmowych grzechów głównych, pycha, w tradycji Ojców Pustyni zajmuje ostatnie miejsce. Z czego wynika ta odmienna perspektywa?

Wrogowie duszy: pycha

To, co dziś określamy mianem grzechów głównych, w tradycji Ojców Pustyni zwane było logismoi . Uważali je za błędne wzorce myślenia, umysłowe złudzenia stojące u podstaw grzechów.

Ciekawe, że pierwszy z katechizmowych grzechów głównych u Ewagriusza zajmuje ostatnie miejsce. Można to tłumaczyć na różne sposoby. Zdaniem św. Grzegorza, autora katechizmowej klasyfikacji grzechów głównych, pycha rozumiana jako odwrócenie się od Boga jest źródłem każdego grzechu. W ujęciu Ewagriusza jawi się jako owoc wszystkich innych grzechów. To logismos najbardziej złożony i podstępny, najbardziej szkodliwy, gdyż niszczący istotę naszej relacji do Pana Boga, przez to trudny do wykorzenienia, choć jednocześnie koniecznie domagający się reakcji.

Zestawiając te dwie perspektywy, można ująć pychę jako motyw przewodni wszystkich grzechów; od niej się zaczynają i do niej prowadzą. Każdy z nich jest przedpolem, ale i postacią pychy. Stoi ona za każdą pokusą, za każdym jej ulegnięciem. A przyczynę takiego stanu rzeczy odnaleźć można w apokryficznej historii o buncie aniołów. Oto słowa, które w tym apokryfie wypowiada Szatan do Adama:

Gdy Bóg tchnął w ciebie swego ducha, otrzymałeś podobieństwo Jego obrazu. Następnie przyszedł Michał i kazał ci klęknąć przed Bogiem. Bóg rzekł do Michała: „Oto uczyniłem Adama na podobieństwo mego obrazu:. Wtedy Michał wezwał wszystkich Aniołów a Bóg rzekł do nich: „Chodźcie, pokłońcie się bogu, którego stworzyłem!”. Michał pokłonił się jako pierwszy. Wezwał mnie i rzekł: „Ty także pokłoń się Adamowi”. Odparłem: „Idź precz, Michale! Nie będę kłaniał się temu, który stał się później ode mnie, gdyż ja jestem wcześniej. Dlaczego miałbym kłaniać się jemu?”. Także inni aniołowie, którzy byli ze mną, posłyszeli to. Moje słowa spodobały się im i nic złożyli ci, Adamie, pokłonu. Wówczas Bóg rozgniewał się na mnie i rozkazał wypędzić nas z naszego mieszkania i strącić na ziemię mnie i moich aniołów, zgodnych ze mną. A ty pozostawałeś wtedy w raju. Gdy poznałem, że to z twego powodu musiałem opuścić mieszkanie światła, ogarnął mnie ból i katusze. Zastawiałem sidła na ciebie, by cię pozbawić twego szczęścia, jak i ja zostałem go pozbawiony z twego powodu. 

Oczywiście, nie jest to tekst natchniony, ale ukazuje pewną intuicję, łączącą bunt przeciw Panu Bogu ze stworzeniem człowieka. Pycha to odrzucenie tego, co postanawia Bóg — a więc praktycznie postawienie się nad Nim, osądzenie Go i wybór własnego zdania. Wolne stworzenie ma do tego prawo. Związek wyboru zła i wolności, czyli, w rezultacie, możliwość przyjęcia postawy pychy, to wielka tajemnica serca człowieka i jego relacji z Panem Bogiem.

Z punktu widzenia praktycznego obracamy się tutaj w przestrzeni hierarchii, wzajemnych relacji w jej obrębie: zależności, ambicji, porównań i wyobrażeń. To jest gleba, z której wyrasta pycha i którą się karmi, zasila ona i próżność. Związek pychy z próżnością jest bardzo subtelny, zawsze wymagający szczególnego rozeznania i czujności. Próżność jest w pewnym sensie przedsionkiem pychy, jej zwiadowcą, przygotowuje nasze serce do objęcia w posiadanie tej ostatniej. Środkiem przeciwko obu jest pokora. W tym kontekście ukazuje się owocność bogactwa jej form czy intensywności, tak trafnie opisanych przez św. Benedykta w siódmym rozdziale jego Reguły. Jeśli przeciwwagą próżności jest pełna dyskrecji pokora, dająca miejsce innym i nie szukająca swego, w przypadku pychy chodziłoby o pokorę służby, poświęcenia i uniżenia. Ta ostatnia jest mechanizmem, który próbuje rozbić ów generujący pychę splot hierarchicznych zależności. W ich centrum jest Bóg i tak naprawdę pychę — ale i pokorę — odmierza się odniesieniem do Niego, uznaniem tego, że jest On źródłem wszystkiego. 

W takim właśnie kontekście postrzega pychę Ewagriusz:

Demon pychy jest sprawcą najgłębszego upadku duszy. Namawia mnicha, aby nie uznawał Boga za wspomożyciela, lecz by sądził, że sam jest źródłem swych prawych czynów, a także by pysznił się przed braćmi, mając ich za głupców, gdyż nie pojmują wszyscy jego [rzekomej] wielkości.

W tym przypadku nie chodzi tylko o aspiracje do centralnej pozycji i konsekwencji tych dążeń, ale i działanie, a dokładniej mówiąc: władzę i wpływy, które z tej pozycji wynikają. W przypadku próżności mieliśmy do czynienia z poszukiwaniem i dążeniem do pozycji i uznania. W przypadku pychy chodzi o jak najlepsze wykorzystanie tej pozycji, a więc tak, aby odnieść jak największą korzyść, często dającą możliwość zaspokojenia potrzeb wynikających z innych logismoi. Dlatego pycha, będąc ostatnia, pozostaje bardzo niebezpieczna, gdyż daje klucz do wszelkich innych grzesznych działań, na swój sposób je usprawiedliwiając.

Chęć dominacji i wiążące się z nią podporządkowywanie, wykorzystywanie i instrumentalizowanie innych jest dzisiaj, niestety, jednym z głównych motorów funkcjonowania instytucji czy nawet zwykłych relacji ludzkich. Tutaj być może najbardziej ujawniają się konsekwencje sekularyzacji — patrząc na pychę z szerszej perspektywy teologicznej, można stwierdzić, iż im dalej od kontemplowania i przeżywania Tajemnicy Paschalnej Pana Jezusa, tym łatwiej pysze wypełnić serce i życie. Bez Chrystusa człowiek egzystencjalnie jest sam, czuje się w tym zarazem bezkarny, ale i zagrożony. Stąd po ludzku nie pozostaje mu nic innego, jak wyciągać z pychy jak najdalej idące konsekwencje i jak największe korzyści. Ewagriusz sugestywnie zarysowuje skutki pójścia za nią:

Kamień oderwany od skalistej góry spada z gwałtownym rozpędem, a kto się odłączył od Boga, szybko doznaje upadku. (...) Zgniły owoc jest nieprzydatny dla ogrodnika, a cnota pysznego nie przynosi pożytku dla Boga. (...) Dusza pysznego bowiem zostaje opuszczona przez Boga i staje się pośmiewiskiem demonów. (...) Kto bowiem jeszcze przed chwilą sprzeciwiał się Bogu i gardził Jego pomocą, wnet przerazi się zwykłymi zjawiskami. (...) Pycha strąciła z nieba archanioła i sprawiła, że jak błyskawica spadł na ziemię. Pokora zaś prowadzi człowieka do nieba i usposabia [go] do tańca w korowodzie z aniołami. Wyniosły zaś, jeśli upadnie, zostanie zdruzgotany. Zbutwiałą drabiną jest pycha, a kto na nią wchodzi, natychmiast z niej spada. (...) Źdźbło słomy unosi w górę podmuch wiatru, a pysznego wynosi napór szaleństwa. (...) Modlitwa pokornego zyskuje przychylność Boga prośba zaś pysznego ogarnia Boga gniewem. (...) Kto bowiem upadł na ziemię, szybko powstaje, kto zaś spadł z wysokości, popada w śmiertelne niebezpieczeństwo.

W opisie tym dominuje motyw upadku. Odnajdujemy tu też echo cytowanej wyżej tradycji apokryficznej. Choć na liście Ewagriusza pycha zajmuje ostatnie miejsce, widać wyraźnie, że jest motorem zła i zrodzonych z niego pozostałych grzechów. Ulegając jej, traci się orientację moralną, co z kolei owocuje poczuciem niepewności i lęku: „Pyszny (...) gdy śpi, ciągle się rzuca, a kiedy czuwa, skrywa się przed cieniem ptaka. Szelest liścia przestraszył pysznego, a szmer wody wstrząsnął jego duszą. Kto bowiem jeszcze przed chwilą sprzeciwiał się Bogu i gardził Jego pomocą, wnet przerazi się zwykłymi zjawiskami”. To coś więcej, niż doświadczenie smutku czy acedii. To lęk tyleż irracjonalny, co pokazujący konieczność więzi z Panem Bogiem.

Wynikający z pychy brak orientacji i związany z nim lęk przynosi totalną destrukcję naszych relacji z innymi. Nie postrzegamy już innych ludzi tylko jako zagrożenie, ale jedynie jako źródło do zaspakajania naszych potrzeb i frustracji. To jest główne źródło wszelkich nadużyć, podporządkowania, instrumentalizacji i manipulacji nimi. W przypadku nieczystości dotyczą one jedynie sfery seksualnej. W przypadku pychy rozciągają się na całą osobę drugiego człowieka: jego emocje, intelekt, wolność i kreatywność. Pyszny, czując się panem wszystkiego, po prostu innymi rządzi. Mniej lub bardziej świadomie dąży do podporządkowania ich sobie. W ten sposób stają się oni nie tylko środkiem do celu, ale i źródłem do zaspakajania ambicji i potrzeb.

Znamy to zbyt dobrze z naszego życia. Każdy zna jakiegoś szefa mniej lub bardziej psychopatycznego. Ustalając nasz stosunek z nim, dobrze zobaczyć, jakie motywacje nim kierują, jak został przełożonym, co jest jego priorytetem. Pycha to postawa wewnętrzna, która natychmiast przejawia się na zewnątrz: w sposobie poruszania się, zwracania do innych, w spojrzeniu i w słowie. Jak natychmiast wyłapujemy egocentryka czy narcyza, tak szybko odkrywamy, że ktoś patrzy na nas z góry i chce nas zdominować. Pyszny zawsze wie lepiej i bez skrupułów chce przeprowadzić swoją wolę.

Żyjemy w oplatającej wszystko sieci wzajemnych zależności, dlatego być może najbardziej skutecznym środkiem przeciw pysze byłaby dzisiaj formuła sprawowania władzy, czyli w praktyce sposób, w jaki traktujemy osoby od nas zależne, czegoś od nas potrzebujące. Wrażliwość i szacunek, o których wspominaliśmy, mówiąc o nieczystości, chciwości czy próżności są tu konieczne, ale niewystarczające. Potrzeba szczególnej wyobraźni, niezbędnej dla wspomnianego już wyżej ducha służebnej pokory. Jednakże wielkie niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą pycha, jest proporcjonalne do trudu praktykowania pokory. Zwłaszcza w dzisiejszym świecie — i zwłaszcza w odniesieniu do stylu sprawowania władzy — pokora wydaje się problemem, gdyż zazwyczaj kojarzymy ją z uległością, biernością, nieśmiałością, czyli cechami, które wydają się przeciwne idealnemu profilowi osoby przełożonego. Musi on być zdecydowany, silny, konsekwentny. Zresztą cechy te, zdaniem niektórych psychologów i socjologów, faworyzują w dochodzeniu i sprawowaniu władzy jednostki psychopatyczne. Ludzie uczciwi, przyzwoici i wrażliwi mają skrupuły przy podejmowaniu decyzji dotyczących innych. Próbują rozważyć wszystkie okoliczności (co często jest niemożliwe). Wolą nie ryzykować, a przez to są bardzo zachowawczy lub, zwyczajnie, uciekają. Psychopata nie ma takich problemów. Jego celem są własne korzyści, także te wynikające z ambicji i wyimaginowane, przez co nie zwraca uwagi na ich konsekwencje dla ludzi, nad którymi ma władzę. Może to wprost prowadzić do zbrodniczego szafowania ludzkimi siłami i życiem; nie trzeba do tego dyktatorów, powodujących śmierć milionów ludzi w celu zrealizowania własnych wizji ambicjonalnych i lękowych. Zwyczajny biznesmen, menadżer czy dyrektor też bardzo często depcze prawa i godność podwładnych. Współcześnie jest to nazywane mobbingiem. Pycha przeradza się w nim w bezczelność i zwykłą złość a człowiek, który nimi się kieruje, staje się na wzór szatana nie mogącego do końca pogodzić się z konsekwencjami własnej pychy. Drażni go jej brak u innych, nie może ścierpieć tego, iż dostępne jest im to, co on stracił w wyniku uczynionego pod wpływem pychy wyboru.

Pycha nieudolnie usiłuje przykryć ignorancję i inne braki, żywi się kłamstwem, tak na temat własny, jak i innych. Także z tego powodu chce sobie podporządkować osoby od siebie zależne, chcąc tym samym zastąpić im Boga. Taki mechanizm widzimy w wielu grupach i instytucjach, przede wszystkim zaś w systemach totalitarnych, w których mający władzę na rozmaite sposoby ubezwłasnowolniają poddanych, by ci czynili to, co zechcą tamci. Widać to wyraźnie u dyktatorów totalitarnych, którzy nie liczą się z Bogiem i zabraniają relacji z Nim innym, aby nie osłabiał ich władzy.

Pycha może się także zagnieżdżać, niestety, także tam, gdzie nie ma wprost sprawowania władzy. Wystarczy drobny obszar zależności, na przykład ktoś kogoś o coś prosi. Postawa służebnej pokory stara się nadać prośbie innego znaczenie priorytetowe. Pycha, często przygotowana czy wprowadzana lekceważeniem albo obojętnością, nie zauważa drugiego, każe mu czekać, zwodzi go, oszukuje, nierzadko mając poczucie satysfakcji. Inny staje się problemem, zwłaszcza wtedy, gdy domaga się bezinteresownego działania. W odróżnieniu od chciwości pycha lubuje się w pokazaniu własnej mocy. W przypadkach krańcowych jest to satysfakcja z tego, że ktoś musi mnie prosić, że mogę decydować, jak chcę, nie licząc się z potrzebami czy prośbami innych.

Oczywiście grzeszący pychą ma zawsze wiele wymówek: może się zasłaniać odpowiedzialnością, większą wiedzą, lepszą perspektywą, koniecznością obrony wyższych interesów. W rzeczy samej zaś władza daje jeszcze jedną pożywkę dla tego logismos; obok uznania społecznego (tu spotyka się z próżnością) i korzyści materialnych (tu z chciwością) pozwala kształtować rzeczywistość. Samo w sobie jest to dobre, lecz jeśli ktoś po to sięga bez poczucia odpowiedzialności, może przynieść wiele szkody, stając się projekcją rozmaitych złych myśli. Rzec można, że pycha jest dewiacją wyobraźni. Pozbawiając ją właściwego kierunku, zintegrowanego z sensem naszego życia, gwałci ją i wykorzystuje do własnych celów. W taki sposób praktykowana i „konsumowana” pycha staje się świetną przystanią dla innych grzechów, ich wehikułem.

Fragment książki „Osiem spojrzeń na Pana Jezusa”

Bernard Sawicki OSB — absolwent Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie (teoria muzyki, fortepian). Od 1994 r. profes opactwa tynieckiego, gdzie w r. 2000 przyjął święcenia kapłańskie, a w latach 2005-2013 był opatem. Studiował teologię w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie oraz w Ateneum św. Anzelma w Rzymie, gdzie obecnie wykłada. Autor felietonów Selfie z Regułą. Benedyktyńskie motywy codzienności oraz innych publikacji.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama