Rzeczy widzialne i niewidzialne

"Poszukujący. Droga do wiary w dolinie zwątpienia" - fragmenty

Rzeczy widzialne i niewidzialne

Joseph Loconte

tłumacz: Marek Chojnacki

POSZUKUJĄCY

ISBN: 978-83-7767-828-2
wyd.: Wydawnictwo WAM 2013

Jakże często nie spodziewamy się, że w dolinie rozpaczy Bóg zastąpi nam drogę... i wskaże kolejny krok.
Pogrążeni w żałobie i zwątpieniu dwaj uczniowie Jezusa wracają do Emaus. Nie przypuszczają, że droga ich ucieczki stanie się drogą poszukiwania dla każdego człowieka, którego zawiodły nadzieje. Ślady wędrowców do Emaus stają się naszymi śladami, a my poszukiwaczami wiary. "Poszukujący" - historia zarówno dla wierzących, jak i dla uczciwych sceptyków


Dwóch przyjaciół w poszukiwaniu odpowiedzi / Rzeczy widzialne i niewidzialne

Poprzedni fragment

Rzeczy widzialne i niewidzialne

„Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali”.

Dość osobliwa scena przydarzyła się jednemu z najwybitniejszych uczonych katolickich, Johnowi Coletowi, gdy wchodził do słynnej katedry w Canterbury w Anglii. Rzecz miała miejsce około roku 1511, w okresie gdy w katolickiej Europie dominowała duchowość przepełniona lękiem.

Właśnie w tym miejscu, około 350 lat wcześniej, zdesperowany król Henryk II stracił cierpliwość wobec poczynań upartego dostojnika kościelnego o nazwisku Tomasz Becket. Becket i król Henryk wdali się w długotrwały ostry spór o relacje pomiędzy Kościołem i państwem, w którym Becket nie chciał ustąpić. „Czy nikt nie uwolni mnie od tego księdza wichrzyciela?”, pytał monarcha. Na apel odpowiedziało czterech rycerzy Henryka, napadając na Tomasza Becketa w katedrze i sztyletując go na śmierć. Kościół szybko zaczął go czcić jako męczennika i świętego. Ku jego czci wzniesiono wyłożoną złotem kaplicę. O jego niezłomności opowiadają sztuki teatralne, utwory literackie i opery; jego postacią zajęli się też producenci z Hollywood.

Sto lat po jego śmierci kaplica Becketa stała się najważniejszym celem pielgrzymek katolików angielskich. Zważywszy na to, chcąc uczcić pamięć świętego, Colet postanowił udać się do kaplicy. Colet, pełniący funkcję dziekana katedry Świętego Pawła w Londynie, był pobożnym katolikiem i obrońcą Kościoła.

Tego jednak, co zobaczył w Canterbury, zupełnie się nie spodziewał.
Po zamordowaniu Becketa miejscowi zaczęli gromadzić kawałki jego szat splamionych krwią. Rozeszła się pogłoska, że kto się ich dotknie, zostanie uzdrowiony ze ślepoty, epilepsji, trądu i z innych dolegliwości. Wkrótce mnisi z Canterbury zaczęli sprzedawać załamanym pielgrzymom szklane buteleczki z krwią Becketa. O cudach u grobu męczennika wspomniał w swych „Opowieściach kanterberyjskich” Geoffrey Chaucer:

Zwłaszcza z najdalszej nawet okolicy
Do Canterbury wędrują Anglicy,
Świętemu złożyć hołd męczennikowi,
Że im dopomógł, z choroby uzdrowił1.

Gdy Colet nawiedził katedrę, sprzedawcy krwi Becketa prosperowali znakomicie. Hałaśliwi sprzedawcy natarczywie oferowali metalowe drobiazgi upamiętniające duchową pielgrzymkę. Żebrak pokropił Coleta wodą święconą, podsuwając mu coś, co
— jak twierdził — było butem Becketa, i domagając się ucałowania go w celu otrzymania błogosławieństwa. Colet był wstrząśnięty. „Azaliż ci głupcy sądzą, że będziemy całować buty wszystkich poczciwców, jakich nosiła ziemia? — spytał rozzłoszczony. Czemuż nie przynoszą nam do ucałowania ich śliny albo odchodów?”
2

Co sprawia, że ludzie budują sanktuaria, zbierają relikwie, przechowują krew męczenników i podróżują do odległych miejsc, by dotknąć kości dawno zmarłych ludzi, o których sądzą, że byli blisko Boga?

Z drugiej strony, dlaczego istnieje, według różnych ocen, około dwudziestu pięciu tysięcy sobowtórów Elvisa Presleya, uszczęśliwiających swymi wygibasami rozhisteryzowane tłumy w różnych częściach świata? Do jego grobu w Graceland w Memphis w stanie Tennessee wciąż przyjeżdżają autokary pełne fanów. Co roku powstają nowe miejsca kultu, w których czci się króla rock and rolla. Parafernalia Elvisa rozchodzą się szybciej niż niegdyś buteleczki z krwią Becketa. W Portland w stanie Oregon istnieje nawet otwarty całą dobę „kościół Elvisa” (przypuszczam, że najczęściej śpiewaną pieśnią religijną jest tam Love Me Tender). Erica Doss, która w książce Kultura Elvisapodjęła próbę określenia liczby fanów króla, pisze, że jest on uważany za „postać szczególną, cudowną, pełną dobroci, transcendentną, a nawet czyniącą cuda”3.

Co tłumaczy tę nieomal deifikację legendy rock and rolla? Ekscentryczna duchowość? Emocje ogłupionych ludzi? Jak zauważył kiedyś sarkastycznie Johnny Carson: „Jeśli na świecie byłaby jakaś sprawiedliwość, Elvis wciąż by żył, a wszyscy, którzy się pod niego podszywają, już byliby martwi”4.

Tłumaczenie tego zjawiska przesądami czy względami psychologicznymi niewiele jednak wyjaśnia. Najwyraźniej w naszym codziennym życiu — nawet w jego najbardziej satysfakcjonujących chwilach — jest coś, co w wielu ludziach budzi niepokój i tęsknotę za czymś innym. W naturze ludzkiej tkwi, jak się wydaje, jakiś potężny impuls, który popycha nas do szukania „postaci cudownych, pełnych dobroci, transcendentnych”; coś, co skłania nas do odnajdywania obecności Boga.

Poszukiwacze Boga

Jest to jeden z najbardziej uderzających faktów, jakie napotykają badacze dziejów cywilizacji. Każda cywilizacja została ukształtowana przez ludzi, których filozof Huston Smith nazywa „poszukiwaczami Boga”, przez osoby, które próbują nawiązać kontakt z bóstwem. Każda cywilizacja bez wyjątku tworzy złożony system wierzeń religijnych, które przyczyniają się do utrzymania jedności społecznej. „Cóż to za przedziwne towarzystwo — pisze Smith — ci poszukiwacze Boga ze wszystkich stron świata, w najróżniejszy sposób wznoszący modły do Boga, który jest panem wszystkiego, co żyje”5.

Żydzi w czasach Jezusa szukali Boga szczególnie gorliwie. Wznieśli w Jerozolimie ogromną, bogato zdobioną świątynię, w której kapłani składali ofiary mające oczyścić serca ludzkie przed obliczem Jahwe. Ich święta księga, Tora, jest zapisem dramatycznych spotkań Boga ze swoim ludem. Choć Żydzi nie tworzyli sobie obrazu Boga — nigdy pod żadną postacią nie tworzyli Jego podobizn w sztuce sakralnej — to jednak systematycznie Go opisywali, uznając za Osobę, Króla, Odkupiciela, Obrońcę, Sędziego, Ojca i Pasterza. Wszystkie te obrazy odnoszą się do Boga Izraela.

Całą historię judaizmu można uznać za długie, splątane dzieje starań narodu, który chciał poznać Boga i zjednać sobie Jego błogosławieństwo. Czy wyjaśnia ona to, co stało się na drodze do Emaus? „Sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali”. Tekst ten informuje nas, bez żadnego patosu i wyjaśnienia, że Jezus w jakiś sposób powrócił do życia i pojawił się tym uczniom.

Czy ci pobożni ludzie dali się ponieść pragnieniu spotkania z nadprzyrodzonym? Nie byliby pierwsi. Zachwycamy się na przykład dokonaniami architektonicznymi starożytnych Egipcjan, którzy wznieśli z kamienia ogromne piramidy, wciąż zadziwiające współczesnych inżynierów. Wielka piramida w Gizie sięga w niebo na wysokość 139 metrów — wyżej niż czterdziestopiętrowy wieżowiec — i zbudowana jest z ponad dwóch milionów wapiennych bloków. Pomyślmy tylko: przez wiele dziesiątków lat tysiące robotników musiało wlec dziesiątki tysięcy ton kamienia przez ogromne obszary pustyni, by wznieść ten cud świata.

W jakim celu? Wyjaśnia nam to inskrypcja hieroglificzna skierowana do egipskiego boga Atuma: „O Atumie, opleć ramiona króla Neferkare Pepiego wokół tej budowli, wokół tej piramidy (...). Pilnuj, by przez całą wieczność nie stało mu się nic złego [sic!]”6. Inaczej mówiąc, piramidy służyły faraonom za grobowce mające umożliwić im bezpieczne przejście ze śmierci do życia w zaświatach. W tym przypadku król Pepi II chciał dotrzeć bezpiecznie do raju, zaprzęgając w tym celu do pracy armię niewolników i inżynierów.

Podziwiamy oczywiście polityczne i wojskowe dokonania starożytnego Rzymu — jego ideały republikańskie, podboje terytorialne i pax Romana, pokój, który przyniósł stabilizację większości znanego wówczas świata. Wiemy, że Rzymianie czcili cały szereg „bogów” i „bogiń”, wielu z nich zapożyczając od Greków. Wydaje się jednak, że ich bóstwa tak bardzo przypominały ludzi — bywały równie okrutne i zepsute jak Neron czy Kaligula — że, jak dziś sądzimy, nikt naprawdę nie traktował ich poważnie.

Warto w tym miejscu pamiętać, że najważniejszym mitem rzymskim jest Eneida Wergiliusza, epicki poemat o poświęceniu, cierpieniu, lojalności i posłuszeństwie bogom. Bohater tej historii, Eneasz, został tam opisany jako „mąż (...) bardzo pobożny” (I, 10). W istocie, Eneasz osiąga prawdziwą wielkość dopiero wówczas, gdy w pełni poddaje się woli bogów i bez reszty, z absolutną bezinteresownością poświęca się swej misji, którą jest założenie w Rzymie nowego państwa. Gdy zatem Eneasz pozwala swej kochance Dydonie odciągnąć się od powierzonego mu zadania, bogowie muszą interweniować, przywołując go do porządku. Bohater, jak pisze Wergiliusz, ostatecznie wybiera obowiązek. „Zbożny Eneasz zaś, chociaż tak bardzo / Chciałby ją koić, dobrymi słowami / Odegnać troski, idzie jednak spełnić — / Ciężko wzdychając, a z duszą targaną / Wielką miłością — polecenia bogów. Wraca do floty” (IV, 535—540)7.

Tak właśnie Rzymianie rozumieli pobożność. Historię Eneasza — człowieka, który, zważając na zamiary bogów, spełniał swe powołanie — przyjęto w cesarstwie rzymskim za wzór postawy bohatera.

1 Geoffrey Chaucer, Opowieści kanterberyjskie, wybór, tłum. H. Pęczkowska, Ossolineum, Wrocław 1963, s. 5.

2 Paul Johnson, Historia chrześcijaństwa, tłum. L. Engelking, Atext, Gdańsk 1995, s. 297—298.

3 Cyt. za: „The Cult of ‘St. Elvis'”, „Vision”, summer 2002.

4 Cyt. nr 30163 z (Cynical) Quotations Michaela Moncura.
Źródło: http://www.quotationspage.com/quote/30163.html [dostęp: 21 lutego 2012].

5 Huston Smith, The World's Religions, HarperCollins Publishers, New York 1991, s. 2.

6 Lynn Hunt, Thomas R. Martin i in., The Making of the West: Peoples and Cultures, Bedford/St. Martin's, Boston 2011, s. 19.

7 Wergiliusz, Eneida, tłum. Z. Kubiak, Świat Książki, Warszawa 1998, s. 157.

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama