Naga prawda Ewangelii. Czemu tak bojaźliwi jesteście?

Fragment rozważań, które przygotowywały papieża do Wielkiego Postu oraz najważniejszych chrześcijańskich świąt Wielkiej Nocy

Naga prawda Ewangelii. Czemu tak bojaźliwi jesteście?

Czemu tak bojaźliwi jesteście?

(Mk 4, 40)
Panie, ludzie nawołują się pomiędzy jedną ciszą a drugą,
szukają się pomiędzy jedną samotnością a drugą,
a wszystkie te głosy to głosy pochodzące z zewnątrz.
Tylko Ty jesteś głosem, który brzmi wewnątrz duszy,
ponieważ jesteś jedynym, który przemawia do serca.
Daj nam, prosimy, serce, które słucha.
Amen.

Fascynuje mnie delikatność Jezusa, którą okazuje w stosunku do naszej wolności po to, abyśmy sami znaleźli odpowiedź, nie narzuca się ani nie wywiera presji.

Wielki dar, jaki stanowią pytania, polega właśnie na tym, że prowadzą nas one do tego, byśmy każdego dnia przezwyciężali nasze przyzwyczajenia, sprytne uniki, wygodne samousprawiedliwienie.

Co roku papież Franciszek na kilka dni porzuca obowiązki nauczyciela, aby stać się uczniem i razem ze swoimi współpracownikami słuchać rekolekcji. Po raz kolejny Wydawnictwo WAM prezentuje duchowe rozważania, które przygotowywały papieża do Wielkiego Postu oraz najważniejszych chrześcijańskich świąt Wielkiej Nocy. Ermes Ronchi, znany włoski kaznodzieja, którego w Aricci słuchał Ojciec Święty, zamiast udzielać gotowych odpowiedzi, raczej zadaje pytania. Mówiąc ściśle - przypomina zbawcze pytania Jezusa Chrystusa, których jesteśmy adresatami.

Drugi dar wiąże się z tym, że owe pytania zapewniają nas, iż jako wierzący, jako Kościół, należymy do układu otwartego, a nie zamkniętego czy zablokowanego, z góry zdefiniowanego. Układu otwartego, w którym jest miejsce na wolność i nowe odkrycia. Jeden z wielkich duchownych xx wieku, ojciec Giovanni Vannucci, lubił powtarzać: Nie myślcie myśli, które już pomyślał ktoś inny.

Jesteśmy wezwani do tego, by „postępować według prawdy” (2 J 4), jesteśmy „zwolennikami tej drogi”, hoi tes hodou to pierwsze imię chrześcijan w Dziejach Apostolskich (por. 9, 2), są częścią projektu, który rozkwita i dojrzewa, „owocuje i rośnie” (por. Kol 1, 6).

„Jeśli jesteś człowiekiem wolnym, to znaczy, że jesteś gotowy wyruszyć w drogę” (Henry David Thoreau). Błogosławiony człowiek, który ma w sercu drogi pielgrzymów (por. Ps 84, 6).

Jeśli chrześcijanie, jak mówi Paweł, to ci, którzy żyją „prawdziwie w miłości” (Ef 4, 15), veritatem facien tes in caritate (po grecku: aletheúontes en agápe), to oznacza, że prawda jest ciągle w drodze, jest ciągłym stawaniem się, wzrastaniem, stopniowym wcielaniem. Jesteśmy tymi, którzy czynią prawdę w miłości: my a nie ja. „Prawda jest symfoniczna” (Hans Urs von Balthasar)*, jest wspólnotowa i ciągle jest w drodze, na synodzie, to droga, którą pokonujemy razem. Doświadczenie przynależności do otwartego systemu w ciągłym ruchu, który oczekuje naszego zaangażowania, to dar, który dają nam prorocy w każdym czasie. Jako wierzący nie jesteśmy wykonawcami rozkazów, ale wynalazcami dróg. Nie jesteśmy robotnikami na usługach pana, ale artystami zainspirowanymi Duchem Świętym (Jacques Maritain). Wynalazcami słonecznych dróg, które prowadzą nas jednych ku drugim i ku Bogu.

Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do nich: „Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się!”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”.

(Mk 4, 35-41) „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?”. Strach i wiara, dwaj antagoniści, którzy nieustannie toczą bój o serce człowieka.

Słowo Boże, od pierwszej po ostatnią stronę Biblii, pociesza i uspokaja, powtarzając niezliczoną ilość razy: Nie lękaj się. Nie bój się!

Przez usta samego Boga, Bożego Syna Jezusa, proroków, kobiet i aniołów, królów i żebraków setki razy (niektórzy twierdzą, że 365 razy, na każdy dzień roku) docierają do nas te słowa, niemal jak Boże „dzień dobry”. Za każdym razem, gdy się budzimy, na początku każdego dnia, niczym nasz chleb codzienny, mamy od Boga „Nie bój się”.

Boimy się z tysiąca różnych powodów. Jest strach dziecka, strach chorego, biednego, zastraszonego, umierającego, prześladowanego. Tysiące powodów.

Jednak pierwsze „Dlaczego się boicie?” sięga ogrodu Eden: „Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu. Pan Bóg zawołał na mężczyznę i zapytał go: «Gdzie jesteś?» On odpowiedział: «Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się»” (Rdz 3, 8-10).

Strach wkracza w świat i nigdy go nie opuści. Wkracza nie jako dziecko nagości, jak twierdzi Adam, ale jako dziecko innej matki. Człowiek się chowa, ponieważ boi się Boga.

Wyobraża Go sobie w logice: wina — kara, grzech — pokuta. Nawet nie wyobraża sobie możliwości miłosierdzia. Boi się, staje się niezdolny do dialogu, potrafi tylko atakować, aby się bronić.

Strach przed Bogiem to strach przed różnymi strachami. Najgorszy z wszystkich, z niego wywodzą się inne. To dziecko braku zaufania.

Historia grzechu pierworodnego to nie zwykła opowieść o złamaniu zakazu, ale o przemianie postrzegania oblicza Boga, która jest dziełem szatana. Szatan mówi: dał wam tysiąc drzew, to prawda, ale odmówił wam najlepszego, boi się was, jest zazdrosny, zakazał wam najważniejszego. Nie ufajcie Mu.

Adam i Ewa uwierzyli w ten odwrócony obraz Boga, który odbiera, a nie daje, obraz Boga, który ograbia człowieka z wolności, zamiast dawać możliwości, Boga, dla którego ważniejsze jest Jego własne prawo, a nie radość Jego dzieci, Boga o karcącym spojrzeniu, przed którym trzeba uciekać, zamiast wybiec Mu naprzeciw, Boga, któremu nie można ufać.

Ojciec David Maria Turoldo pisze: „Pomylić się co do Boga to najgorsze, co nam się może przydarzyć, ponieważ potem mylimy się co do wszystkiego — historii, człowieka, nas samych, dobra i zła, życia...”.

Pierwszym z wszystkich grzechów jest grzech przeciwko wierze. Z wypaczonego obrazu Boga rodzi się strach przed różnymi strachami. Na widok przerażającego oblicza Boga w sercu Adama rodzi się strach. Jezus przyszedł, aby jedno i drugie napełnić słońcem.

„Któregoś dnia Bóg, zwykle tak bardzo twórczy, pomysłowy i zaskakujący w swoich propozycjach, odwróci sprawę w taki sposób: mężczyzna i kobieta nie zaufali Bogu? W takim razie Bóg zaufa im i dokona dzieła wcielenia. Zaufa im do tego stopnia, że powierzy w ich ręce samego siebie — bezbronnego, słabego, potrzebującego i niezdolnego do niczego — płaczące Dziecko. Powierza się, a Dziewczyna odpowiada «tak» i uczy się być Matką” (Marina Marcolini).

A Józef? Zakochany mężczyzna, gnębiony wątpliwościami, ufa i służy Matce i Dziecku swoimi spracowanymi rękami, prowadzony przez swoje sny.

Nicią, która zszywa rozdarcie pomiędzy miłością Boga i człowieka, jest właśnie ufność. Tym, co przeciwstawia się strachowi, nie jest odwaga, ale wiara: Dlaczego się boicie? Jakże wam brak wiary? Dwaj antagoniści, odwrotnie proporcjonalni.

„Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do nich: «Przeprawmy się na drugą stronę»”. Łodzie, małe łódki są bezpiecznie zacumowane w porcie, ale nie do tego zostały stworzone. Zostały zbudowane, aby pływać i stawiać czoła burzom... To nie jest w duchu ewangelicznym, by pozostawać nieruchomo przy kei, na kotwicy.

Nasze miejsce to nie sukcesy i tryumfy, ale łódź na otwartym morzu, gdzie prędzej czy później w czasie rejsu naszego życia spotkamy niespokojne wody i przeciwne wiatry. Prawdziwa formacja nie polega na tym, by nauczyć zasad żeglugi, ale na przekazywaniu zamiłowania do otwartego morza, pragnienia żeglowania dalej.

W czasie krótkiej przeprawy Jezus zasypia. Jest zmęczony, ma za sobą chwile, które odebrały Mu cenne siły. Przyszli do Niego Jego Matka i bracia, być może po to, aby zabrać Go do domu, w bezpieczne miejsce przy domowym ognisku. Tymczasem Jezus zaznaczył dystans: „Któż jest moją matką i [którzy] są braćmi?” (Mk 3, 33). Są nimi ci, którzy wyruszają ze Mną na drugi brzeg.

Rozłąka i trud związany z więzami ludzkimi i uczuciami, zmęczenie serca. Wyczerpany Jezus zasypia. A ludziom wydaje się, że ich porzucił, kiedy powstał silny wiatr i zdradziecka wichura. Jak gdyby cały świat znalazł się w środku burzy, sytuacja, w której obowiązuje prawo silniejszego, lepiej uzbrojonego, bardziej okrutnego. A Bóg śpi!

Tymczasem my chcielibyśmy, żeby od razu przyszedł nam z pomocą wraz z pierwszymi oznakami zmęczenia, wraz z pierwszym ukłuciem strachu, zaraz gdy poczujemy pierwszy ból.

On jednak przychodzi nam z pomocą, On tu jest, źródło siły wioślarzy, którzy się nie poddają, jest w silnym chwycie sternika, jest we wspólnej odwadze, jest w oczach wszystkich zwróconych na wschód, wypatrujących świtu.

Łódź, symbol mnie samego i mojego kruchego życia, wielkiej wspólnoty i jej problemów, mimo wszystko nie poddaje się i posuwa się naprzód.

I to nie dlatego, że ucichł wiatr, nie dlatego, że skończyły się problemy, ale przez skromny cud wioślarzy, którzy nie porzucają wioseł i nawzajem podtrzymują się w nadziei.

Bóg nie działa zamiast nas, nie chroni nas przed burzami, ale podtrzymuje nas w czasie burzy. Nie zbawia od cierpienia, ale w cierpieniu, nie chroni przed bólem, ale w bólu. Jak mówi Dietrich Bonhoeffer: „Bóg nie zbawia od krzyża, ale na krzyżu”.

Prosta zmiana nastawienia i wszystko nabiera innego znaczenia. Bóg nie przynosi rozwiązania naszych problemów, przynosi samego siebie, a dając nam samego siebie, daje nam wszystko (święta Katarzyna ze Sieny).

Naga prawda Ewangelii. Czemu tak bojaźliwi jesteście?
fragment pochodzi z książki:

Ermes Ronchi

tłumacz Anna Popławska

Naga prawda Ewangelii
Rekolekcje papieskie

 

ISBN: BN 978-83-277-1354-4
wyd.: Wydawnictwo WAM 2017

Myśleliśmy, że Ewangelia rozwiąże problemy ludzkości, a przynajmniej, że dzięki Jezusowi zmniejszy się przemoc na świecie i kryzysy w historii, tymczasem wcale tak nie jest. Przeciwnie, Ewangelia przyniosła ze sobą odrzucenie, prześladowania, liczne krzyże. Wspomnijmy na przykład historię czterech sióstr pomagających osobom starszym, zabitych w Aden, w Jemenie: „Będziecie prześladowani, wtrącani do więzień, zdradzani, a niektórzy z was zabici”. Tak dużo się modliliśmy, a nie zaznaliśmy pokoju, to kruchy cud, wielokrotnie rujnowany, a jednak to marzenie, z którego nie wolno nam rezygnować.

Uczniowie nie ponoszą winy za nagłe nastanie zmroku ani za to, że ogarnął ich strach. Nie trzeba się obwiniać za to, że się boimy. Jeśli uznalibyśmy, że nasz strach i nasza słabość to wina, również modlitwa byłaby winą.

Nie wiem, dlaczego w życiu pojawiają się burze. Nie wiedzą tego ani Łukasz, ani Marek, ani Mateusz, zawsze opowiadają o takich samych burzach, ale nigdy o ich przyczynach.

* Por. H.U. von Balthasar, Prawda jest symfoniczna. Aspekty chrześcijańskiego pluralizmu, tłum. I. Bokwa, W drodze, Poznań 1998.

opr. ab/ab

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama