Kobiety, które kochał Bóg

Dlaczego w drzewie genealogicznym Jezusa znajdziemy imiona Tamar, Rachab czy Batszeby, mimo że tradycyjne rodowody raczej pomijały kobiety?

Moim drogim przyjaciołom: Michałowi, Madzi, Kubie i Julii. Dziękuję, że jesteście w moim życiu, że uczycie mnie, jak to jest być sobą, troszczycie się, akceptujecie, dajecie wsparcie i zaufanie.

Jest piątek, gorący letni wieczór. Stoję na placu przed Murem Zachodnim, popularnie zwanym Ścianą Płaczu. Staram się nie wyróżniać z tłumu skoncentrowanego na nadchodzącym szabacie. Robię wszystko, by być jego częścią, pasować do biało
-czarnego krajobrazu złożonego z sylwetek odświętnie ubranych Żydów spieszących na modlitwę. Chłonę tę atmosferę, mając nadzieję, że pomoże mi ona zrobić rachunek sumienia z mojego świętowania. Może się czegoś nauczę: czym jest święty czas? Odpoczynek w Bogu? Przyglądam się idącym obok mnie pojedynczym osobom, całym rodzinom, grupom przyjaciół. W mojej głowie kłębią się różne myśli: jak dobrze, że znów tu jestem, jak cudownie uczestniczyć w tym dotykaniu wieczności, jakim jest szabat. Zastanawiam się, kim są mijający mnie mężczyźni i kobiety. Czym zajmują się na co dzień, jakie są ich codzienne troski i radości. Dziś na ich twarzach widzę radość, pokój, dostojeństwo.
Ono szczególnie bije od kobiet. To nie Hanna, Jael, Keren,

Miriam i Sara, na co dzień gospodyni domowa, matka gromadki dzieci, księgowa, bizneswoman, nauczycielka w przedszkolu. O nie! W ten piątkowy wieczór każda z nich jest córką Króla, umiłowaną Pana wszechświata, tą, z której obecności Bóg się raduje i której daje szabat jako czas wspólnej bliskości. Czy stracą one swoją królewską godność, kiedy w sobotę zapadnie zmrok? Nie! W nawale codzienności nie będą jednak tak błyszczeć jak wtedy, kiedy nadchodzi dzień rozkoszowania się Panem.

Oto tajemnica piękna tych bardzo młodych, tych dojrzałych i tych bardzo już starych kobiet, które mijają mnie na wąskich uliczkach Jerozolimy, spiesząc czy to pod Mur Płaczu, czy to do domu na szabatową kolację. Tajemnica mocno związana z ich przekonaniem o wyjątkowości w oczach Boga. Nie, nie ma w tym pychy! Jest świadomość własnej godności, a także wartości własnych korzeni.

Patrzę na spieszące w ten świąteczny wieczór kobiety i nie mogę przestać myśleć o tych wszystkich, które były tu przed nimi. Biegnę myślami do czasów biblijnych. Tak, w tym tkwi sekret szabatowego piękna — w świadomości, kto był wcześniej. Nie bez znaczenia jest, czyjej tradycji jest się spadkobierczynią.

Kiedy byłam małą dziewczynką, uwielbiałam słuchać biblijnych opowieści, których bohaterkami były kobiety. Kopciuszek i Królewna Śnieżka wypadały dość blado przy Miriam, siostrze Mojżesza i Aarona, albo pięknej Esterze. Nie, to nie oznacza, że razem z przyjaciółką nie bawiłyśmy się w księżniczki, bo tak oczywiście było, ale zawsze miałam wrażenie, że historia o Małej Syrence czy o Śpiącej Królewnie prezentuje się blado na tle tych, które były dla mnie od wczesnego dzieciństwa znajome i prawdziwe. Myślę, że w sercach mijających mnie Żydówek świadomość łączności ze wspaniałymi kobietami mającymi szczególne miejsce w Bożej historii, w których życiu miłość Boga odcisnęła ogromny ślad, była jeszcze większa niż moja.

Rozmawiając z wieloma kobietami, moimi przyjaciółkami, znajomymi czy nawet tymi przypadkowo spotkanymi, odnoszę wrażenie, że wiele z nich uważa, iż na miłość, zainteresowanie i bycie podziwianą trzeba sobie zasłużyć. Trzeba być idealną, by móc się cieszyć pewnością siebie, uznaniem osoby, na której nam zależy. Kobiety Biblii uczą, że wcale nie musi tak być. Mają wady, nieraz w naszym mniemaniu daleko im do ideału, a jednak w oczach Boga wyglądają zupełnie inaczej: On jest z nich dumny, rozkochany w nich, On o nie zabiega.

Kiedyś uczestniczyłam w audycji poświęconej kobiecości. Razem z redaktorką rozmawiałyśmy o kobietach w rodowodzie Jezusa. Powiedziałam wtedy, że one mogą być bliskie każdemu z nas; nie są bez skazy, a jednak wchodzą do Bożej rodziny, możemy się więc z nimi zaprzyjaźnić i czerpać z ich życia. Redaktorka zapytała, czy nie przesadzam, bo przecież chyba żadna z moich bliskich przyjaciółek nie cudzołoży jak Batszeba i nie jest prostytutką jak Tamar. Nie pamiętam dokładnie, co odpowiedziałam, pewnie próbowałam złagodzić postawioną przez nią wątpliwość. Wiem natomiast, że wyszłam z radia z niesmakiem. Nie byłam zadowolona z własnej odpowiedzi. Nie to chciałam powiedzieć, nie to czułam. Batszeba zdradzająca Uriasza i mająca dziecko z Dawidem oraz Tamar podstępem nakłaniająca swojego teścia do współżycia to nie symbole, ale konkretne pogmatwane kobiece życiorysy. One dają nadzieję. Zbyt dobrze siebie znam, by postawić się ponad nimi. Zbyt dobrze wiem, że słabość i grzech dosięga każdego. Bóg nie wyrzuca Tamar, Rachab ani Batszeby ze swojej rodziny (pojawiają się one w rodowodzie Jezusa zawartym w Ewangelii), mimo że do ideału bardzo im daleko. Mało tego, zapewnia im zaszczytne i trwałe miejsce. Umieszcza ich imiona w swoim drzewie genealogicznym, mimo że tradycyjne rodowody raczej pomijały kobiety. Bardzo chce, by znalazły miejsce w Jego historii.

Nie muszę być ideałem, by zasłużyć sobie na Bożą miłość, Boży zachwyt moją osobą i wyróżnienie! Rodowód Jezusa świadczy o tym najlepiej, ale nie tylko on. Historia Starego Testamentu pełna jest kobiet, które w jakiś sposób zostały wyróżnione przez Boga, dotknięte Jego szczególną miłością, mimo że ich życie wcale nie było tak piękne, jak można by oczekiwać. Znalazły swoje miejsce w świętych pismach narodu wybranego, w dziejach spisywanych przez mężczyzn. Bóg zadbał o to, by opowieść o Jego ukochanych przetrwała. Wskazuje przez to wyraźnie, że dla Niego te wszystkie historie są niezwykle cenne.

Dla ludów sąsiadujących z Izraelem musiało to być niezrozumiałe. Kobieta, owszem, miała dla nich wartość: jako ta, która rodziła dzieci, dbała o dom, była ozdobą męża. Ale wpływać na losy narodu? Nie, tego już za wiele... A Bóg patrzy inaczej i przywraca kobiecie należne jej miejsce. Niezależnie od tego, co myślą o niej ci, którzy ją otaczają. Bez względu na to, ile razy upadła i zdradziła ideał.

Na pewno świadomość tego, że nie trzeba być idealną, by znaleźć uznanie w oczach Najwyższego, że jest się spadkobierczynią historii naznaczonej Bożą miłością i częścią wielkiego planu, tak jak Sara, Rut, Rachab, Debora i Estera, pozwala rozkwitnąć wewnętrznemu pięknu, niezależności, dostojeństwu.

Część z nas przez krew, a część przez wiarę jest uczestniczkami dziedzictwa biblijnych kobiet. Warto je poznać, warto odkryć nasze korzenie. One wcale nie są aż tak odległe ani archaiczne. Kiedy spotykamy się z nimi twarzą w twarz, serce w serce, okazuje się, że ich rozterki, radości, smutki, upadki i próby powstania są nam bardzo bliskie.

Nie chcę jednak pisać, skupiając się jedynie na ludzkiej perspektywie. Dlatego też przewodnikiem po historiach kobiecych postaci z kart Starego Testamentu będzie dla nas Boża miłość. Okazana w obfitości, zakrywająca grzech, szalona i po ludzku niewytłumaczalna. W tej perspektywie zwykłe życie, szara codzienność nabierają nowego sensu. Tu już nie ma miejsca na zwyczajność — tu wszedł Bóg.

Życiorysy biblijnych bohaterek przypominają nam, że Pan często mówi przez pragnienia, które wkłada w serce. Droga, jaką kobiety Biblii podejmują, by je zrealizować, często wydaje się kręta, trudna, wyboista, błędna. A jednak... Bóg z ludzkich starań podjętych, by realizować Jego wezwanie, tka swój wielki, święty i doskonały plan. Wszystko ma znaczenie. Zwykła codzienność i dokonywane w niej ludzkie wybory stają się częścią czegoś wspaniałego.

Czy to książka tylko dla kobiet? W żadnym wypadku. Miarą dojrzałości mężczyzny jest umiejętność dostrzeżenia niesamowitej roli, jaką w dziele zbawienia, w codzienności, w zwykłym i niezwykłym życiu Bóg przeznaczył kobiecie. Historie kobiet w Biblii, to nie dodatek dla pań, by i one znalazły coś dla siebie w dziejach zdominowanych przez mężczyzn. To integralna i ważna — na równi z innymi opowiadaniami — historia zbawienia. Dzieje Boga i człowieka byłyby niekompletne, gdyby usunąć z nich bohaterki wiary, które skryły się w gąszczu mężczyzn. One mogą uczyć nas wszystkich: kobiety i mężczyzn, jak współpracować z Bogiem, jak odpowiadać na Jego miłość.

opr. ab/ab

fragment pochodzi z książki:
Maria Miduch - Kobiety, które kochał Bóg
ISBN: 978-83-277-1546-3
wyd
.: Wydawnictwo WAM 2018 Na stronie Wydawnictwa WAM >>
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama