O osobach, które w swym życiu były szczególnie trapione przez szatana
Szatan dręczył ojca Pio wielokrotnie, m. in. wtedy, gdy miał do niego przybyć wielki grzesznik lub człowiek opętany przez złego ducha. Znany jest przypadek, gdy w 1964 r. przybyła do charyzmatycznego zakonnika 18-letnia dziewczyna z Bergamo, nękana przez demona, który zmuszał ją do obrzydliwych czynów. Nie pomógł jej żaden egzorcysta, a rodzice dziewczyny byli zrozpaczeni. W nocy poprzedzającej jej przybycie do San Giovanni Rotondo szatan z niezwykłą siłą zaatakował ojca Pio. Klasztor wypełnił się przerażającym hukiem. Gdy współbracia weszli do celi stygmatyka, zastali go leżącego na podłodze z opuchniętą twarzą, broczącego krwią. Wezwali lekarza. Na drugi dzień pobity zakonnik nie zszedł do kościoła, by odprawić Mszę św. Tłum pielgrzymów wiernie czekał na kapłana, wśród nich była opętana dziewczyna z Bergamo. Wtem rozległ się krzyk: „Tej nocy uderzyłam starego! Zobaczycie, że nie zejdzie do ołtarza!” — wrzeszczała opętana. Za chwilę ojciec gwardian poinformował zebranych o złym samopoczuciu ojca Pio, z powodu którego nie będzie on mógł celebrować Mszy św. Opętana dziewczyna krzyczała, że to jej sprawka. Zakonnik potwierdził tę wiadomość, wskazując na szatana, który nie chciał, by wypędzono go z opętanej. Po trzech dniach, gdy ojciec Pio powrócił do zdrowia, odprawiał Mszę św. Była na niej również opętana dziewczyna. Kiedy ujrzała zakonnika, wydała okrzyk i zemdlała. Gdy się ocknęła, nie tylko odzyskała spokój, lecz również została uwolniona z mocy złego ducha.
Nie miała wątpliwości co do istnienia diabła. Niepokoił ją, aby przeszkodzić działaniu Boga w jej życiu. O jej zmaganiach z szatanem opowiadali liczni świadkowie:
Kanonik Berardier, proboszcz z parafii św. Ludwika w Saint-Etienne, uczestniczył w takiej „walce” w sierpniu 1942 r., w towarzystwie ojca Fineta i dr. Ricarda. Marta jęczała cicho, ale boleśnie. Kiedy zebrani zaczęli odmawiać Różaniec, jej ciało zostało gwałtownie ciśnięte najpierw w prawo, a potem w lewo. Marta uderzyła głową o mebel znajdujący się między jej łóżkiem a ścianą. A przecież była sparaliżowana. Jak to możliwe, żeby odzyskiwała władzę w ciele w czasie stanów nieświadomości? Wydawało się oczywiste, że to zły duch. Doktor Ricard znalazł kiedyś wyraźne ślady duszenia. Następnego dnia usłyszano, jak Marta wydawała charczące dźwięki, jak ktoś, kogo ściskają za gardło i kto się dusi. Wiele razy mówiła swojemu kierownikowi duchowemu, że to demony, które krążą wokół niej i próbują ją udusić, i że jest ich legion.
Innym razem, w czasie rozmowy z dr. Alanem Assaillym, specjalistą od stanów mistycznych, i ojcem Finetem, Marta nagle bardzo mocno uderzyła głową o mały mebel ustawiony po lewej stronie łóżka. Powtarzało się to z zadziwiającą prędkością. Doktor próbował złagodzić uderzenia, przytrzymując Martę za ramiona. Z przerażeniem poczuł, że to wątłe ciało było miotane niczym całkowicie bierna, żałosna, rozwalająca się kukła. Twierdził potem, że ruchy te w niczym nie przypominały drgawek histerycznych, które wielokrotnie oglądał w swojej długiej praktyce lekarskiej.
opr. mg/mg