Pamiątki Wielkiego Tygodnia - Gwoździe

Tajemnica gwoździ, które podtrzymywały ciało Chrystusa na drzewie krzyża.

Pamiątki Wielkiego Tygodnia - Gwoździe

Drzewo Krzyża

Gwoździe

Całun

Bazylika Grobu Pańskiego

Święty Tekst Ewangelistów

Eucharystia i kapłaństwo

Gwoździe

W naszych pasyjnych rozważaniach pochylamy się nad pamiątkami, które z Wielkiego Tygodnia w Jerozolimie przetrwały do naszych czasów. Tydzień temu śledziliśmy historie kultu drzewa krzyża. Razem w owym drzewem wędruje przez wieki tablica wypisana przez Piłata, na której widnieje tytuł winy Chrystusa: „Jezus Nazareński, król żydowski” podany w językach hebrajskim, łacińskim i greckim. Święty Ambroży powiada, że te tabliczkę wraz z drzewem krzyża odnalazła Helena. Wcześniej niż św. Ambroży wspomina o niej Egeria, adorująca drzewo krzyża na Golgocie w osiemdziesiątych latach IV wieku.

Dziś zapraszam na refleksję nad tajemnicą gwoździ, które podtrzymywały ciało Chrystusa na drzewie krzyża. Sw. Ambroży podaje, że zostały znalezione razem z drzewem. Helena wykorzystała je jako zabezpieczenie dla swego syna, cesarza Kon-stantyna Wielkiego. Sw. Ambroży powiada, że zostały one wmontowane do stroju wojskowego cesarza. Jeden z gwoździ został umieszczony jako ozdoba szyszaka, który miał chronić głowę władcy. Drugi został umieszczony jako ozdoba w wędzidle jego konia. Św. Hieronim, przebywający wtedy w Betlejem, słysząc taką interpretację, podchodzi do niej bardzo krytycznie. Jedno jest pewne. Legenda o znalezieniu drzewa krzyża i gwoździ krzyża powstała w kręgach dworu cesarskiego, z którym był ściśle związany św. Ambroży. Dlatego on najwcześniej i najdokładniej ją przekazuje.

Legenda ta była siłą nośną. Ważne były zarówno opowieści o wydarzeniach Wielkiego Piątku, jak i o sławie chrześcijańskiego władcy, który, mimo że ochrzcił się dopiero tuż przed śmiercią, wspierał Kościół i uczynił dla niego tak wiele, że ówcześni pisarze porównują go do trzynastego Apostoła, a nawet do anioła, który zstąpił z nieba, by ratować prześladowane chrześcijaństwo.

Nas interesuje relikwia gwoździ krzyża świętego z dwóch punktów widzenia: z historycznego i duchowego. Skarbiec katedry wawelskiej posiada tę relikwię. Od sześciu wieków mieszkańcy Krakowa otaczają ją wielką czcią, mimo że nikt istnienia tego skarbu na Wawelu nie rozgłasza i nie podejmuje się także szerzenia jego kultu. Jednak rok w rok w każdy Wielki Piątek wypełniają krakowianie o godzinie piętnastej tę bazylikę i w cichej adoracji, nie objętej liturgią Wielkiego Piątku, podchodzą do tej relikwii, by ją z szacunkiem ucałować.

Informację o tym, w jaki sposób owa relikwia znalazła się w naszej katedrze, podaje historyk - Jan Długosz. Według niego kardynał Jordan de Ursinis przesłał królowi polskiemu Władysławowi i jego żonie, królowej Zofii, jeden gwóźdź spośród tych, które były wbite w czasie męki Pana naszego Jezusa Chrystusa w najświętsze Ciało. Przywieziony do Krakowa 29 czerwca 1425 roku został przyjęty w uroczystej procesji całego miasta Krakowa i ofiarowany na wieczną pamiątkę znakomitemu kościołowi krakowskiemu, to znaczy katedrze wawelskiej. Według Długosza jest w niej wystawiony dla pocieszenia wiernych i dla ozdoby kościoła krakowskiego. Otoczony niezwykłą czcią udziela sławy i różnych dobrodziejstw. Tyle powiada Długosz.

Ustny przekaz podaje, że ta relikwia - a jest to maleńki kawałek gwoździa, wmontowany w duży gwóźdź - była darem z czasów papieża Marcina V, przesłanym przez wspomnianego już kardynała, dla króla Władysława Jagiełły jako akt wdzięczności za chrzest Litwy.

Ksiądz kardynał Adam Stefan Sapieha miał mówić: „Pilnujmy tego skarbu, ponieważ na tym gwoździu uratujemy wiarę naszego narodu w godzinie jej największego kryzysu".

Zastanawia fakt, że gwoździe Chrystusa są od początku królewskim darem, złączonym z diademem cesarskim i z królewską koroną. Tyle historii kultu tej cennej relikwii.

A teraz weźmy pod uwagę aspekt duchowy. Gwóźdź wbity w ręce Chrystusa wzywa do refleksji nad bardzo trudnymi tajemnicami ludzkiego życia - nad tajemnicą cierpienia i nad tajemnicą dobrze wykorzystanej wolności. Najłatwiej nam odkryć sens cierpienia wtedy, gdy zauważamy w nim ostrzeżenie. Cierpienie jest systemem alarmującym. Sygnalizuje człowiekowi zagrożenie. Zagrożony próchnicą ząb wzywa, aby go leczono; bólem głośno woła o ratunek. Oto system obronny, alarmujący. Cierpienie jest również karą za ludzką głupotę. To także łatwo odkryć. Jeżeli człowiek chory na wątrobę zje potrawę, której mu jeść nie wolno, cierpienie wątroby jest nie tylko ostrzeżeniem, ale i karą. Natomiast najtrudniej przyjąć nam cierpienie niewinne. Jest ono dla nas wielką tajemnicą.

Tymczasem Chrystus, który dobrowolnie podkłada swą rękę pod gwóźdź, mówi, że takie cierpienie może być zamienione w ofiarę. Był przecież niewinny, był bez skazy. To nasze ręce winny być ukarane. Jakże często właśnie ludzkie ręce biorą udział w grzechu. Ręka sięga po narkotyk czy po alkohol. Ręka sięga po cudzą żonę. Ręka morduje lub podpisuje fałszywe świadectwo. Zatem ta ręka, która czyni zło, winna być ukarana. Chrystus swoją sprawiedliwą rękę podkłada pod gwóźdź, ażeby cierpieć za nas, aby nasze ręce zostały uratowane. Uczy nas cierpieć dla kogoś. Ofiara bowiem jest cierpieniem podyktowanym przez miłość. Gwóźdź, który adorujemy w tej katedrze, mówi o tajemnicy cierpienia niewinnego, które jest wielką szansą zamienienia go w akt miłości w trosce o dobro tego, kogo kochamy.

Jest jeszcze drugi wymiar tajemnicy gwoździa wbitego w rękę Chrystusa. Wymiar tajemnicy wolności i posłuszeństwa. Adam i Ewa w raju wyciągnęli swą rękę w geście nieposłuszeństwa po owoc z drzewa poznania dobra i zła. W ten sposób ściągnęli na siebie przekleństwo, wielką lawinę zła, która objęła nie tylko ich, ale także całe ich potomstwo. Zdawało się im, że wolność pozwala czynić dobro na własną rękę. Przekonali się jednak, że było to tylko dobro pozorne.

A Chrystus w imię posłuszeństwa Ojcu zgadza się dobrowolnie wisieć na gwoździach krzyża i umierać. Największa pokusa polegała na tym, że stojący pod krzyżem przeciwnicy Chrystusa wołali: Jeśli jesteś Synem Bożym, to jesteś wszechmocny, to jesteś wolny; zejdź zatem z krzyża, a uwierzymy Ci. Chrystus mógł zejść, ale wtedy wypełniłby wolę pokusy. Mógł także dobrowolnie zostać na gwoździach, pełniąc wolę Ojca. Mógł zejść. Było to dla Niego bardzo łatwe. I mógł pozostać, mimo że było to bardzo trudne. Posłuszeństwo Bogu może być aż tak trudne. Ale ono decyduje o tym, co jest dobrem prawdziwym. Pan Jezus mógłby jeszcze swymi zdrowymi rękami przez pięćdziesiąt, a może nawet przez więcej lat rozdawać chleb, karmić głodnych, uzdrawiać chorych, wskrzeszać umarłych. Dobra byłoby bardzo wiele. Ale miliardy razy więcej będzie go wtedy, gdy wytrwa, wisząc na gwoździu. Posłuszeństwem objawi wartość dobrze wykorzystanej wolności. Zbawienie dokonuje się nie przez czynienie dobra. Zbawienie dokonuje się dzięki posłuszeństwu Bogu. Dobre wykorzystanie wolności nie polega na wypełnianiu ziemskich magazynów dobrymi czynami. Dobre wykorzystanie wolności polega na dokładnym wykonaniu tego dobra, którego oczekuje od nas Bóg. Tylko to dobro ma wartość wieczną; tylko ono wypełnia magazyny nieba. Wolność nie polega na tym, że człowiek może grzeszyć. Na tym polega głupota, a nie wolność. Wolność nie polega także na tym, że człowiek może czynić wiele dobra i padać przy tym ze zmęczenia. Wolność polega na wykonywaniu z godziny na godzinę tych dzieł, których oczekuje od nas Bóg.

Wolność jest potrzebna przede wszystkim do najpiękniejszego, do najbardziej zaszczytnego działania człowieka - do współpracy z Bogiem. Jak trudna to może być współpraca, ukazuje gwóźdź wbity w dłoń Chrystusa. On dobrowolnie swą świętą i dobrą dłoń oddał w złe ręce, zgodził się na jej zniszczenie po to, aby wypełnić wolę Ojca i aby okazać tą zranioną dłonią miłosierdzie tym, którzy tę dłoń niszczyli.

Dziękujemy Ci, Panie, za cząstkę Twego gwoździa, znajdującą się w krakowskiej katedrze. Dziękujemy Ci, Panie, za to, że wisząc na tym gwoździu - uczysz nas odkrywać sens niewinnego cierpienia. Dziękujemy Ci, Panie, za to, że wskazujesz na posłuszeństwo Ojcu, które nie polega na tym, by czynić wiele dobra, lecz na tym, by wypełnić dokładnie w czasie i w przestrzeni wolę Ojca; w tym punkcie, który wyznacza ostrze gwoździa.

Pobłogosław, Panie, byśmy zrozumieli, że nie należy czynić dobra na własną rękę, lecz zawsze zgodnie z Twoim wezwaniem. Naucz nas posłuszeństwa Ojcu, które gwarantuje dobre wykorzystanie naszej wolności. Przyjm nasz pocałunek, złożony na gwoździu, który dotykał Twoich dłoni, jako wyznanie wiary, jako znak szacunku i usilnej prośby, aby nasze ręce były zawsze do dyspozycji Twego Ojca.

 

Fragment książki ks. Edwarda Stańka „Kazania Pasyjne”

opr. MK/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama