Wielka Środa

Tradycje, zwyczaje i inne elementy związane z Wielką Środą


Wielka Środa

Ewa Ferenc

Wielkanocne rekolekcje już zakończone, większość parafian wyspowiadała się i każdego dnia w Wielkim Tygodniu może przystępować do Komunii świętej.

W Wielką Środę na jutrzni kościół był wypełniony ludźmi do ostatniego miejsca. Każdy chciał zobaczyć, jak proboszcz i wikary wychodząc z kościoła nie przez zakrystię, jak zwykle, ale główną nawą, będą uderzać brewiarzami o ławki. Tradycja nakazywała im czynić tak na pamiątkę męki Chrystusa.

Ledwie księża opuścili kruchtę, a już rozwydrzone chlopaczyska z solidnymi kijami w rękach bezszelestnie przekradły się przez zakrystię. Wychyliły się zza ołtarza roześmiane gęby. Chłopcy wychodzili kocim krokiem przed balaski, ledwie przyklęknąwszy przed tabernakulum, i trzaskali kijami o ławki! Starsi obecni w kościele podskakiwali z przestrachu. Wnet podnosił się gwar oburzonych głosów. Wiadomo, kto nie okazał Bogu w Jego domu należytej czci! Zawsze ci sami, zakała okolicy! A oni uderzali kijami z całej mocy „...czyniąc grzmot po kościele jak największy"70. Wreszcie znalazło się kilku bogobojnych parafian, dość energicznych, którzy wyrzucili swawolników. Nie musieli nawet zadawać sobie wiele trudu, bo chłopcy, osiągnąwszy zamierzony cel, sami wybiegli z kościoła. Poganiała ich chęć do nowej psoty, którą powtarzali każdego roku w Wielką Środę.

Ze słomy, sznurka i szmat robili wielką kukłę, podobną do Marzanny, ale tym razem słomiana postać przedstawiała Judasza. Świadczyło o tym trzydzieści kawałków potłuczonego szkła, niby trzydzieści srebrników, w mieszku przytroczonym Judaszowi do konopnego pasa. Dwóch wyrostków wnosiło tę postać na kościelną wieżę, a reszta hałastry oczekiwała na dole, dzierżąc te kije, które niedawno były narzędziem gorszącego zajścia w kościele. Wrzeszczeli, gwizdali, skakali... Z wieży leciał Judasz! Zgubił kapelusz, spadł. Chłopcy rzucali się na zdrajcę, okładając go kijami, a krzyczeli przy tym, że uszy puchły. Judasz! Judasz! Pryskała sieczka z młóconej słomy. A oni bili, walili, tłukli dopóty, dopóki z Judasza nie została tylko garstka śmieci, a i tę resztkę zbierali, by wrzucić do jakiej wody albo spalić. Po Judaszu nie może zostać nawet ślad.

Czasem zamiast Judasza zrzucano czarnego kota. Biedne zwierzątko miało symbolizować Chrystusowego zdrajcę, wziąć na siebie jego winy.

Niekiedy bywało i tak, że rozwydrzeni młodzieńcy napadali na Żydów. „Jeżeli Żyd jaki niewiadomy tej ceremonii nawinął się im - opowiada ks. Kitowicz - porzuciwszy zmyślonego Judasza - prawdziwego Judę tak długo i szczerze kijami obkładali, póki się do jakiego domu nie salwował"71.

Wielka Środa - Wielkanoc była już blisko. Gospodynie zajmowały się sprzątaniem. Do niedzieli wszystko musiało być oczyszczone: dusza, ciało, chata i cale obejście. Bielono izby. Czasem do kredy dodano chabrowej farbki - muchy nie lubią tego koloru. Tam gdzie była panna na wydaniu, gospodarz zostawiał nie pomalowaną ścianę szczytową, tylko ochlapaną pędzlem pełnym farby. Utworzone w ten sposób, dobrze widoczne na ciemnym tle zmurszałych desek wzory to znak dla kawalerów. Po obejściu uwijały się gospodynie i ich córki. Wynosiły poduchy i pierzyny, wieszały na plotach makaty i dery. Odświeżano kożuchy, sukmany, kapoty, zapaski i wszelki przyodziewek, wypychano, moszczono sienniki świeżym sianem, zanim dano na pościel nowe obleczenie, myto podłogi, stoły, lawy, szybki w oknach. I o żywinie Bóg nakazał pamiętać; bielono chlewik i oborę, kładziono nową podściółkę, na koniec latano dziury w płocie i zamiatano podwórze. Po takim obejściu było widać, że Wielkanoc blisko.

Żeby jeszcze oczyścić serce z całorocznego brudu zawiści i jadu... Starano się, by Zbawiciel zmartwychwstały przyszedł do lśniących czystością serc i domów.

Misjonarz na rekolekcjach kazał czynić pokutę, jak ta panna, której historię powtarzano w Rzeszowskiem jako modlitwę na wielki post:

Szedł Pan Jezus na obchody,
Grzeszna panna niosła wody.
- Stań panno, spocznij sobie,
Napiję ja się tej wody! -
- A

ta woda nie jest czysta,
Pełno w niej prochu, liścia. -
- Tyś ją, panno, zamąciła,
Siedmiuś
synów utopiła! -
A coś Ty za prorok taki,
Żebyś poznał na mnie znaki?
-I ta panna bardzo zbladła
Ina ziemię krzyżem padła.
- Wstań, ty panno, nie lękaj się.
Idź do kościoła, spowiadaj się.
Uklęknij sobie w przednim progu,
Spowiadaj się Panu Bogu.
Jak się panna spowiadała
Wszystka ziemia pod nią drżała.
Wszystkie organy zagrały,
Do nieba ją wprowadzały.
I wszystkie dzwony dzwoniły,
Do nieba ją prowadziły.72

Fragment książki Ewy Ferenc „Polskie tradycje świąteczne” Drukarnia i Księgarnia Św. Wojciecha Sp. z o. o. Poznań 2000

MK/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama