Homilia wygłoszona w Grotach Watykańskich, 2.12.2005
Czcigodni i drodzy Bracia i Siostry!
Wyjątkowy jest nasz tegoroczny Adwent: rozpoczynamy go u źródeł naszego Kościoła, przychodzimy do apostolskich fundamentów naszej wiary, aby przez modlitwę umocnić się łaską Ducha Świętego i dać świadectwo nadziei na to, że i w naszym posługiwaniu nie odeszliśmy od tego, co nam zlecono, co przyjęliśmy i co próbujemy wykonać.
U grobu św. Piotra lepiej słyszalne są słowa Apostoła, które stąd, z Rzymu, kierował do proszących go o radę przybyszów.
Piotr w Rzymie jest tym samym wybrańcem Jezusa co w Ewangelii, ale teraz inaczej już czuje odpowiedzialność za wszystko, za śmierć Pana i za to, co tego dnia przeżył. I może dlatego jego list jest świadectwem wiary także w człowieka, w ludzi, którzy zdolni byli uwierzyć w Chrystusa, w zmartwychwstanie, ale oto stanęli na rozdrożu, a podział zawsze osłabia wiarę i prowadzi do niebezpieczeństw.
Św. Piotr nie szczędzi przeto wskazówek i zachęt. On kocha Kościół, bo kocha Chrystusa. Wsłuchując się w słowa autora listu, poznajemy też lepiej Chrystusa, Piotrowego i naszego Mistrza, i niewątpliwie lepiej rozumiemy wagę także naszego wyboru.
Oto, co ma nam do powiedzenia Piotr: «Starszych (...), którzy są wśród was, proszę, ja również starszy, a przy tym świadek Chrystusowych cierpień (...): paście stado Boże, które jest przy was, strzegąc go nie pod przymusem, ale z własnej woli, jak Bóg chce; (...) z oddaniem, jako żywe przykłady dla stada» (1 P 5, 1-3).
Urząd pasterski wymaga licznych umiejętności, tęsknimy za nimi, szukamy ich przez całe życie. Skutek bywa różny, ale św. Apostoł przypomina to, co najważniejsze, i nalega:
«W całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi na wzór Świętego, który was powołał» (1 P 1, 15).
«Miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość zakrywa wiele grzechów» (1 P 4, 8).
«Wszyscy zaś wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje» (1 P 5, 5).
Oto słowa Piotra, słowa troski o Kościół, słowa miłości do Jego i naszego, do Chrystusowego Kościoła.
Dokładnie osiem miesięcy temu, 2 kwietnia 2005 r. Ojciec Święty odszedł po nagrodę do Pana. Jednak pamięć o nim, o jego życiu i nauczaniu trwa. Dziękuję wam dzisiaj, że każdego drugiego dnia miesiąca gromadzicie się w tym miejscu, by dziękować Panu Bogu za dar posługi Jana Pawła II Kościołowi i światu. Przychodzimy tutaj również po to, by się krzepić nie tylko wspomnieniami, ale nade wszystko umacniać się jego obecnością i wstawiennictwem u Boga. Niech ta pamięć i modlitwa trwa.
Wraz z odejściem Jana Pawła II Boża Opatrzność wmurowała w fundamenty Kościoła kolejny kamień węgielny: Jan Paweł II spoczął w Bazylice Watykańskiej obok św. Piotra i tu, z woli Kolegium Kardynalskiego, oczekuje na zmartwychwstanie. Tu cały Kościół dojrzewa przy nim do czasu wyniesienia go do chwały świętych.
Przyzwyczailiśmy się wszyscy do stylu jego posługiwania. Widzieliśmy — czuliśmy — że oczekiwał na nasze odwiedziny; tak — czekał i zapraszał do swej kaplicy i swego stołu, do swego serca, każdego z nas. Nie mogły mu w tym przeszkodzić ani liczne zajęcia, ani audiencje, ani podróże apostolskie, one mu ten kontakt z ludźmi, a także z rodakami, tylko ułatwiały.
Zdumiewał nas niezwykłym bogactwem swego umysłu, ale krzepił i otwierał na trudne prawdy Ewangelii — sercem, kochającym szczerze. Był ludziom wierny w przyjaźni i miłości dlatego, że był autentycznie wierny w miłości Bogu. Był większy od siebie samego, bo zakorzeniony w Bogu.
W życiu tego niezwykłego Sługi Bożego wszystko było nadzwyczajnie proste, prawdziwe i dlatego tak bliskie wszystkim.
Jan Paweł II nieustannie dawał, czuł potrzebę dawania swoich przeżyć, przemyśleń, swojej obecności i modlitwy. Dlatego czuł potrzebę ludzi, bowiem prawdziwemu człowiekowi zawsze wystarcza człowiek. Wystarczał mu człowiek, bo widział w nim obraz Boga. Swój Testament pisał całym życiem, ale nie zaniedbał ująć go w słowa:
Chrystusowi i Kościołowi, «przez ręce Matki mego Mistrza oddaję wszystko, Kościół, a także mój Naród i całą ludzkość» (por. Testament, 6 marca 1979 r.)
Był świadomy i zapisał to w Testamencie, że «czasy, w których żyjemy, są niewymownie trudne i niespokojne. Trudna także i nabrzmiała właściwą dla tych czasów próbą — stała się droga Kościoła, zarówno Wiernych, jak i Pasterzy». Chrystus uczynił pożyteczne jego życie «dla tej największej sprawy, której starał się służyć: dla zbawienia ludzi, dla ocalenia rodziny ludzkiej» (por. Testament).
Był Ojcem Soboru Watykańskiego II, który uważał za wielką łaskę, i «wraz z całym Kościołem, a w szczególności z całym episkopatem czuł się jego dłużnikiem», uważając, że jeszcze długo nauka Soboru Watykańskiego przynosić będzie zdrowe owoce. Przy całym swym miłosnym wkorzenieniu w Kościół powszechny miał bardzo wysokie poczucie godności narodowej. Ojczyzna była dla niego słowem świętym, jak matka o pomarszczonej twarzy i spracowanych dłoniach. Kochał «swój Kraków», ale bliskie mu było wszystko, co polskie, i dlatego domagał się stałych wysiłków, aby «wzmacniać naszą tożsamość narodową, nie zapominać, kim jesteśmy i gdzie są nasze korzenie» (przemówienie z 29 października 1990 r.).
Wiedział, że ilekroć mówi o Polsce, jest słuchany zwłaszcza przez nie-Polaków, ale mówił, co uważał za potrzebne, ucząc zdrowego patriotyzmu także inne narody. Jego modlitwa za Ojczyznę podczas stanu wojennego miała szczególną wymowę, ale i w późniejszych latach zabierał głos wielokrotnie. Także w momentach kontrowersyjnych, chociażby na rozdrożu przed referendum unijnoeuropejskim.
«Nasza Ojczyzna stoi dzisiaj — mówił w 1995 r. w Skoczowie — przed wieloma trudnymi problemami społecznymi, gospodarczymi, także politycznymi. (...) Jednak najbardziej podstawowym problemem pozostaje sprawa ładu moralnego».
«Polsce potrzeba ludzi głębokiej wiary i prawego sumienia» (przemówienie z 16 października 1998 r.)
Tak wielkiego dziedzictwa nie sposób streścić. Ono w każdym z nas w jakiś sposób żyje. Przyszliśmy tu, do tego najważniejszego miejsca w Rzymie, aby usłużyć Kościołowi i Ojczyźnie naszą modlitwą. Zapraszamy do niej św. Piotra i świątobliwego Jana Pawła II. Ojcze Święty, Dobry Papieżu Janie Pawle II, dziękujemy ci za twoje słowa, trudy i za świadectwo twojej dobroci, której doznawaliśmy przez tyle lat. Największe jednak twoje dokonania działy się na modlitwie... Nie przerywaj jej. Jest potrzebna, zwłaszcza że obecnie patrzysz już twarzą w Twarz w oblicze Ojca, że dziś już bezpośrednio możesz z Najświętszą Matką Pana uwielbiać Jej Syna, naszego Zbawiciela. Proś, wołaj za nami nieustannie. Tak jak to czyniłeś wielokrotnie:
«Wejrzyj, łaskawa Pani, na ten lud, (...) na naród, który zawsze pokładał nadzieje w Twojej matczynej miłości. (...) Biskupom upraszaj światło Ducha Świętego, aby prowadzili ten Kościół jedną i prostą drogą do bram Królestwa Twojego Syna».
A my dziś, posłuszni twojemu słowu, Maryi i tobie zawierzamy losy Kościoła, tobie polecamy nasz naród, tobie ufamy i wraz z tobą raz jeszcze wyznajemy: Totus Tuus, Maria! Totus Tuus. Amen (por. homilia w Kalwarii Zebrzydowskiej, 19 sierpnia 2002 r.)
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (2/2006) and Polish Bishops Conference