Chrzest otwiera oczy

Rozmowa z abp Władysławem Ziółkiem

Dzisiejsza Ewangelia mówi o przywróceniu przez Jezusa wzroku niewidomemu. Czy nawiązując do trwającego wciąż okresu Wielkiego Postu, możemy odczytywać w tym cudzie otwarcie oczu przeciętnemu niedowiarkowi na Chrystusa?

- Dość szczegółowo opisana historia ma wiele współczesnych odniesień. Ten szczególnie trudny przypadek uzmysławia stan ludzkiego ducha, który nie zna jeszcze Chrystusa - Światłości Świata. Stan ten pogłębiony jest przez wszystkie następujące po sobie sytuacje, obrazujące silny opór, wiele zlej woli i nieustanny sprzeciw wobec nauki Jezusa. W tym kontekście niewidomy jest symbolem człowieka, który nie tylko nie miał wiary, ale który spotykając na swej drodze Zbawcę i doświadczając przejrzenia, jest całkiem bezradny wobec tego, co go spotyka ze strony przeciwników Jezusa.

Odzyskanie wzroku przez dzisiejszych niedowiarków możliwe jest poprzez świadome przeżywanie własnego chrztu, w którym dokonało się nasze obmycie i przekazanie nam światła Chrystusa. Trzeba ciągle pomnażać otrzymaną wtedy wielką łaskę wiary, nie można pozwolić, aby w nas się uśpiła albo nie działała. Chrzest - obmycie i przejrzenie - to warunek właściwego i dobrego widzenia samego siebie, otaczających nas ludzi i spraw. To także siła do przeciwstawienia się wszystkiemu, co grozi moralnym mrokiem, co stara się przesłonić lub całkiem zagasić w nas płomień Chrystusowej wiary.

Podczas badania przez faryzeuszów, rodzice uzdrowionego, bojąc się usunięcia z synagogi, nie powiedzieli, kto uleczył ich syna. Czy dziś żyjąc w hedonistycznym świecie, widząc działanie Zbawiciela, nie mamy czasem problemów z przyznaniem się do Niego?

- Wiarę trzeba rozumieć jako więź. Wtedy człowiek traktuje Chrystusa jak kogoś bliskiego, utrzymując z Nim serdeczny i stały kontakt. Chrystusa przed ludźmi łatwo można się zaprzeć, jeśli traktuje się Go jak kogoś odległego, obojętnego lub obcego, o kim nie można powiedzieć, że jest moim przyjacielem.

Romano Guardini napisał, że być chrześcijaninem jest czymś bardzo wielkim albo niczym. Jest czymś bardzo wielkim, gdy zobowiązania wynikające z faktu przyjęcia chrztu świętego traktujemy poważnie, gdy realizujemy je w życiu, gdy odważnie dajemy świadectwo o Chrystusie na co dzień. Natomiast jest niczym, jeśli chrzest traktujemy jako formalność, podtrzymywanie tradycji lub polisę ubezpieczeniową na wszelki wypadek. Kim są bowiem chrześcijanie pasywni, niekonsekwentni, przestraszeni i niepewni? Opór wobec nauki Chrystusa nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem: „Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie wpierw znienawidził; jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować" (J 15, 18.20). Ale jest przecież wspaniała obietnica dla każdego, kto na świecie dozna ucisku: „Odwagi! Jam zwyciężył świat (J 16, 33), wystarczy ci mojej łaski" (2 Kor 12, 9).

Praktyki religijne, słowa, deklaracje to jedno, a głęboka wiara to drugie. Co zrobić, by nie stać się faryzeuszami będącymi blisko, ale zarazem jakże daleko od nauki Chrystusa?

- Tylko wiara rozumiana jako więź potrafi zmienić całkowicie życie człowieka i wyróżnić go spośród tych, którzy nie wierzą albo wierzą słabo. Trzeba wydobyć się z formalnej, zewnętrznej, papierkowej przynależności do Chrystusa i do Kościoła, bo ona nie ma większego wpływu na codzienność. Św. Jakub pytał: Jaki z tego pożytek, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków?" I odpowiadał, że jeśli wiara nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie (por. Jk 2, 14.17).

Wiara to także obowiązek dawania świadectwa. Nie można wiary ukrywać ani się jej wstydzić. Otrzymaliśmy łaskę chrztu nie tylko dla siebie, ale także ze względu na innych. Wiara jest po to, by się nią dzielić. Jeżeli chrześcijaninowi nie zależy, by Ewangelia była znana i zachowywana, to czy nie oznacza to, że dla niego samego nauka Chrystusa nie przedstawia większej wartości, że Chrystus jest Kimś dalekim, może i obcym? Chrześcijanin przyjmuje od Chrystusa całą Ewangelię, dobrze chce ją poznać, aby ją umiłować i według niej żyć. Jeśli wiara jest więzią z Chrystusem, jeśli jest zaufaniem i świadomym wyborem, to nikomu nie grozi faryzeizm.

Chrzest otwiera oczy

Abp Władysław Ziółek, urodził się w 1935 r. Święcenia kapłańskie otrzymał w Rzymie w 1958 r. z rąk abp. Józefa Gawliny. Studiował prawo kanoniczne na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, gdzie otrzymał stopień doktora. Ponadto odbył trzyletnią praktykę w Rocie Rzymskiej oraz ukończył Wyższą Szkołę Literatury Łacińskiej. Pracował w wielu instytucjach centralnych diecezji łódzkiej. W 1980 r. zosta! biskupem pomocniczym diecezji łódzkiej. Od 1986 r. biskup ordynariusz łódzki. Od 1992 r. arcybiskup łódzki. Od 2004 roku arcybiskup metropolita łódzki. Członek Papieskiej Rady ds. Pracowników Służby Zdrowia.


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama