Sam w stronę Jerozolimy

Homilie w domu św. Marty

W czasie Mszy św., którą odprawił we wtorek 3 października w Domu św. Marty, Franciszek zasugerował duchową radę, by „prosić Jezusa o łaskę postępowania za Nim, będąc blisko”, żeby nie zostawiać Go samego i tym samym przezwyciężać wszystkie pokusy patrzenia na samych siebie, „dzielenia między siebie tortu” osobistych interesów.

„Ten fragment Ewangelii — zauważył na początku Papież, odnosząc się do liturgicznego czytania Ewangelii Łukasza (9, 51-56) — mówi nam o chwili, kiedy zbliża się męka Pana: 'Gdy dopełniały się dni Jego wzięcia [z tego świata]'”. Tak więc, wyjaśnił, „Jezus idzie naprzód, coraz bliższa jest chwila krzyża, chwila męki, i w obliczu tego Jezus robi dwie rzeczy”.

Przede wszystkim Pan „postanowił wyruszyć w drogę — 'przyjmuję wolę Ojca' — i idzie naprzód”. Poza tym „zapowiada to swoim uczniom. Jezus postanowił wypełnić wolę Ojca do samego końca”. I mówi o tym wyraźnie do Ojca: „To Twoja wola, Ja jestem tutaj, aby być posłusznym; Ty nie chcesz ofiar, ale chcesz posłuszeństwa, więc jestem posłuszny i idę naprzód”.

Zresztą, powiedział Papież, Jezus „tylko jeden raz pozwolił sobie prosić Ojca, aby nieco oddalił ten krzyż” — kiedy w Ogrodzie Oliwnym mówi do Niego: „Jeżeli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich, jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!”. Jezus jest „posłuszny temu, czego chce Ojciec — zdecydowany i posłuszny, i nic więcej, i tak do samego końca”.

„Pan przyobleka się w cierpliwość”, kontynuował Papież, bowiem „jest to przykład drogi — nie tylko umrzeć, cierpiąc na krzyżu, ale podążać cierpliwie”. I tak Jezus „w obliczu tej stanowczej decyzji, jaką powziął, informuje swoich uczniów, że czas się zbliża”. Ze swej strony „uczniowie — Ewangelie w wielu miejscach mówią o ich postawie w obliczu tej drogi do Jerozolimy — niekiedy nie rozumieją, co to oznacza, albo nie chcą zrozumieć, ponieważ się bali, byli przestraszeni”. Tak iż, zauważył Papież, „kiedy Jezus im powiedział, że pójdą do Marty i Marii, bo Łazarz umarł, oni starają się Go przekonać, żeby tam nie szedł, do Judei, bo to zagrażało życiu — bali się, byli zalęknieni”.

Z tego względu zatem uczniowie „nie pytali, nie rozumieli”, być może mówili między sobą, że „lepiej o to nie pytać: pozwólmy, niech czas robi swoje, może się zmieni, a tego tematu się nie porusza'”. Krótko mówiąc, jest to postawa „ukrywania prawdy pod stołem, tak aby nie było widać”. Co więcej, „inni, w innych chwilach, mówili o swoich sprawach, rzeczach całkowicie oderwanych od tego, co mówił Jezus”.

W istocie, kiedy Pan zachęcał: „chodźmy do Jerozolimy, Syn Człowieczy będzie ukrzyżowany”, oni nie rozumieli, o czym mówi. I „zawstydzili się, bowiem rozmawiali o tym, kto z nich jest najważniejszy: 'Nie, tobie przypadnie to, kiedy przyjdzie królestwo; ja po prawej, ty po lewej'. I dzielili między siebie tort — po kawałku dla każdego”. Jezus tymczasem pozostawał „sam, osamotniony”. Natomiast „kiedy indziej, jak w tym przypadku, starali się coś zrobić: 'Panie, jest taki jeden, który wypędza demony, ale nie jest jednym z nas, co mamy zrobić?'”. Albo zachowywali się „jak dwaj synowie Zebedeusza, którzy chcieli znaleźć się po prawicy i po lewicy Jezusa, kiedy nadejdzie królestwo”. Łukasz w swojej Ewangelii opowiada, że Samarytanie nie chcieli przyjąć Jezusa w miasteczku. A reakcja Jakuba i Jana jest mocna: „Czy chcesz, byśmy powiedzieli: Niech ogień spadnie z nieba i pochłonie ich?”. Krótko mówiąc, wyjaśnił Papież, „starali się robić rzeczy oddalające”, ale, pisze dalej Ewangelista, „Jezus odwrócił się i zgromił ich”.

W gruncie rzeczy, stwierdził Papież, uczniowie „szukali pretekstu, aby nie myśleć o tym, co miało się stać”. Tymczasem „Jezus” był „sam, nie towarzyszono Mu w tej decyzji, bo nikt nie rozumiał tajemnicy Jezusa; osamotnienie Jezusa w drodze do Jerozolimy — by) sam!”. Wszystko to „aż do końca”; wystarczy pomyśleć, powiedział Papież, „o opuszczeniu przez uczniów, o zdradzie Piotra”. Jezus jest zatem „sam: Ewangelia mówi nam, że ukazał Mu się tylko anioł z nieba, aby Go pokrzepić w Ogrodzie Oliwnym. Tylko to towarzystwo. Sam!”.

„Jednak On, osamotniony, postanowił iść dalej i wypełnić wolę Ojca”, zauważył Franciszek. A uczniowie „nie rozumieli: zajmowali się czym innym, sprzeczali się ze sobą albo szukali alternatyw, żeby o tym nie myśleć”. Ta „samotność Jezusa niekiedy jest widoczna — przypomnijmy tę sytuację, kiedy spostrzegł się, że Go nie zrozumiano: 'O plemię niewierne i przewrotne! Dokąd jeszcze będę wśród was i będę was znosił?'”. Zatem Pan „odczuwał tę samotność”.

Właśnie w tej perspektywie Papież zasugerował, „abyśmy dziś wszyscy poświęcili trochę czasu i pomyśleli: Jezus tak bardzo nas ukochał, a nie był przez swoich rozumiany”. Nawet „krewni, mówi Ewangelia, kiedy poszli Go odwiedzić, mówili: 'To szaleniec, postradał rozum'. Nie rozumiano Go”. Tak więc, powiedział z naciskiem Franciszek, ważne jest, by „rozmyślać o Jezusie osamotnionym, zmierzającym ku krzyżowi, zdecydowanym, pośród niezrozumienia Jego uczniów: pomyśleć o tym i zobaczyć, jak Jezus zdecydowanie idzie ku krzyżowi, i dziękować Mu”. Krótko mówiąc, powiedzieć: „Dziękuję, Panie, że byłeś posłuszny, że byłeś odważny; tak bardzo umiłowałeś, umiłowałeś mnie tak bardzo”.

W ten sposób można „dzisiaj z Nim rozmawiać: jakże często ja staram się robić wiele rzeczy, a nie patrzę na Ciebie, który to uczyniłeś dla mnie? Ciebie, który uzbroiłeś się w cierpliwość — człowiek cierpliwy, Bóg cierpliwy — i z tak wielką cierpliwością tolerujesz moje grzechy, moje upadki?”. A zatem, powiedział jeszcze Franciszek, można „rozmawiać z Jezusem w ten sposób — On jest zdecydowany zawsze iść naprzód, zaryzykować — i dziękować Mu”.

Zatem, zakończył Papież, „poświęćmy dzisiaj trochę czasu, parę minut — pięć, dziesięć, piętnaście — może przed Ukrzyżowanym albo w wyobraźni patrząc na Jezusa, jak idzie zdecydowanie ku Jerozolimie, i prośmy o łaskę, abyśmy mieli odwagę postępować za Nim, blisko”.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama