Cyfrowi tubylcy

Współczesna młodzież to osoby "urodzone z myszką w ręku" - czy nie wpływa to ujemnie na jej sprawność psychologiczną i psychospołeczną?

„Nastoletnia Anka, mieszkająca w dużym mieście w centralnej Polsce, uwielbia filmy Wernera Herzoga. Nie ma w tym nic niezwykłego, jednak jej droga do twórczości niemieckiego reżysera była — przynajmniej z perspektywy starszych pokoleń — dość nietypowa. (...) Anka namiętnie słucha Davida Bowiego. Czytając w internecie informacje o życiu artysty zwróciła uwagę na jego, jak mówi, okres berliński, gdy Bowie mieszkał w Republice Federalnej Niemiec i inspirując się niemiecką muzyką elektroniczną nagrał trzy albumy: „Low”, „Heroes” i „Lodger” (ściągnęła je formacie mp3 z internetu). Poszukując źródeł inspiracji swojego idola Anka trafiła na informacje o zespole Popol Vuh — CD tego zespołu pożyczyła od wujka. Zrobiły na niej na tyle duże wrażenie, że znów zaczęła szukać informacji w sieci i dowiedziała się, że niemiecki zespół nagrywał muzykę do filmów Herzoga. Teraz jest kinomanką — co nie znaczy, że spędza dużo czasu w kinie. (...) Jest za to aktywna na forum znanego portalu filmowego, gdzie rozmawia z ludźmi, którzy oglądają więcej i lepiej niż jej znajomi. To oni polecili Ance inne tytuły Herzoga i nazwiska kilku reżyserów, których filmy ściągnęła z sieci, oglądała na ekranie komputera i zapisała na twardym dysku. Dziś to Herzog jest jej ulubionym reżyserem”. To fragment z raportu „Młodzi i media. Nowe media a uczestnictwo w kulturze”, przygotowanego przez Centrum Badań nad Kulturą Popularną Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Jak widać, wbrew obiegowej opinii, że internet niszczy więzi międzyludzkie, pojawiają się przykłady, że nie tylko ich nie niszczy, ale wręcz buduje, a młodzież wykorzystuje go do poszerzania horyzontów. - Nasz projekt potwierdził wnioski, do jakich dochodzą w ostatnich latach badacze na całym świecie: internet tylko potencjalnie jest technologią globalną, jego rzeczywiste użycia w ogromnej części są bardzo lokalne. Zdarzają się więc przypadki poznawania ludzi z innych krajów, ale przeważnie młodzi ludzie kontaktują się przez sieć z tymi samymi ludźmi, z którymi kopią piłkę po szkole, chodzą na imprezy i rozmawiają przez telefon - i najczęściej odwiedzają też te same strony internetowe — zaznacza dr Mirosław Filiciak, kulturoznawca SWPS, jeden ze współautorów wspomnianego raportu.

Zaskakujące rezultaty?

Nastolatki wykorzystują internet do rozwijania swoich pasji, bo w nim mogą znaleźć informacje, za które np. na kursach musiałyby zapłacić. W sieci mogą odnaleźć osoby o podobnych zainteresowaniach mieszkające np. w Stanach Zjednoczonych czy Australii, z którymi w inny sposób by się nie skomunikowali, a po zajęciach w szkole mogą kontynuować dyskusję w szerokim gronie rówieśników.

Na drugim biegunie tego zagadnienia stoją opinie takie jak ta wyrażona przez ojca 14-letniego chłopca. — Gdy mój syn choruje, gdy wyzdrowieje, nie idzie do kolegi po notatki do przepisania, ale codziennie otrzymuje je w zeskanowanej formie do domu. Do klasówki uczy się przez Gadu-Gadu, a informacje z rówieśnikami wymienia na Facebooku — dziwi się ojciec nastolatka. — Kiedyś szło się do kolegi pożyczyć „lekcje”, porozmawiało się, a teraz tylko monitor, komputer i internet — dodaje. Czy prawda leży pośrodku? - Gdyby tę sytuację opowiedzieć z perspektywy syna, mogłaby wyglądać tak: kiedy nie mogę spotkać się ze znajomymi, mogę się z nimi przynajmniej skontaktować przez internet. W analogicznej sytuacji moi rodzice siedzą sami przed telewizorem. Kto jest bardziej aspołeczny? — zastanawia się dr Mirosław Filiciak.

Integracja czy ingerencja

Internet integruje więc młodych ludzi, ale pewien sposób również działa odwrotnie i zmienia osobowość. Bo gdyby musieli przedstawić swoje pasje czy poglądy, stojąc z kimś twarzą w twarz, czy byliby aż tak odważni? Czy nie uczy to egoizmu? — Internet jest integralną częścią dzisiejszego świata i tyleż przyczyną niektórych zmian, co ich efektem. Problemem jest więc nie zły wpływ internetu, a raczej to, że nie powinniśmy o nim myśleć w sposób magiczny, jak o totemie, którego pojawienie się coś zmienia w ludziach. Nie zmienia, co ma też złe strony. Dziś już wiemy, że internet nie niweluje różnic społecznych, jak kiedyś wieszczono, a raczej je pogłębia - dobrze wykształceni i dynamiczni będą dzięki niemu jeszcze sprawniej poruszać się we współczesnym świecie, ale większość z tych, którzy przesiadują na ławce pod blokiem, nie opuści jej tylko dlatego, że dostanie komputer, bo on nie będzie im służyć do samorozwoju, tylko do zabijania czasu — podsumowuje dr Filiciak.


Dr Mirosław Filiciak, kulturoznawca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej

Absolutnie nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że internet zastępuje inne formy kontaktu - jest raczej ich uzupełnieniem i sądzę, że u osób, które nie mają problemów w relacjach z innymi, przekłada się na ogólną intensyfikację kontaktów międzyludzkich. Młodzi ludzie chcą przebywać razem i internet tego pragnienia nie zabija. Okazuje się przydatny raczej wtedy, gdy razem być nie można - i tu, być może, pojawia się wytłumaczenie częstego braku zrozumienia ze strony dorosłych: tempo życia jest dziś większe niż kiedyś. Młodzi ludzie mają więcej zobowiązań i mniej czasu na beztroskie spotkania. Wzrasta poczucie zagrożenia i tzw. efekt kokonu - rodzice coraz częściej wolą, żeby dziecko siedziało w domu, niż spędzało czas poza nim, bo jest bezpieczniejsze. Czasem internet nie jest więc wyborem, a jedyną możliwością.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama