Jeśli możesz pomóc, pomóż...
Dalekie
przedmieścia, dom z małym ogródkiem. Dziewczynka z ciemnymi włosami,
przyciętymi na pazia, wyciąga rękę i mówi poważnie: — Jestem Oliwia Deska...
Patrzy niebieskim oczkiem, w którym dziecięca ciekawość walczy z zawstydzeniem
obecnością obcego. — Mała jest otwartym, inteligentnym i bardzo żywiołowym
dzieckiem — chwali małą jej mama Monika.
Dziewczynka urodziła się ze zdeformowaną twarzą. Fachowo nazywa się to
przepukliną oponowo-mózgową. Prościej — dziewczynka nie miała części czoła,
prawej zatoki nosowej, kości nosa. Jedno oko było bez powieki. Lekarze
podejrzewali wcześniej zdeformowanie twarzoczaszki, ale nie aż takie.
— Córka urodziła się w zwykłym szpitalu — wspomina Monika. — A wymagała fachowej
diagnostyki, dlatego w drugiej dobie jej życia rozdzielono nas. Zostałam w
szpitalu w Częstochowie, a ją przetransportowano do Uniwersyteckiego Szpitala
Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu... Życie całej rodziny skupiło się wokół
jedynaczki. Szpitale, neurochirurdzy, chirurdzy plastyczni i chirurdzy
twarzoczaszki. Lekarze, którzy specjalizują się w trudnych przypadkach. Samotne
szukanie dróg ratunku. Pionierskie metody leczenia, pionierskie operacje. Duże
ryzyko przy każdej chirurgicznej ingerencji. W ciągu 1,5 roku życia Oliwia
przeszła aż 5 poważnych operacji. Miesiące bólu, niepewności, oczekiwania,
nadziei i tracenia jej.
— Uświadomiliśmy sobie z czasem, że sami nie damy rady wyprowadzić Oliweńki z
tej choroby... — opowiada tata Piotr. Oliwka staje się podopieczną Fundacji
„Zdążyć z Pomocą”. Rodzice starają się też na własną rękę zainteresować sprawą
córki rozmaite środowiska. Wreszcie udaje się pokazać dziewczynkę najlepszemu w
Polsce plastykowi rekonstrukcyjnemu prof. Kazimierzowi Kobusowi — kierownikowi
oddziału chirurgii plastycznej w Polanicy-Zdroju. Profesor ratuje Oliwce oko,
rekonstruując częściowo powiekę. Oliwia w ocenie prof. Kobusa i innych lekarzy
nadal wymaga kilkunastu operacji. Profesor jednak nie podejmuje się dalszego
leczenia.
— Mamy wrażenie, że Bóg ma nas pod specjalnym nadzorem — opowiada babcia... —
Spotykamy ludzi, którzy są jak drogowskazy na drodze. Radzą, pomagają, służą
pomocą. Czasem, gdy mamy poczucie, że stoimy pod murem, zdarza się coś, co
wskazuje kierunek... Oliwka zajmuje miejsce po drugiej stronie stołu i znad jego
krawędzi bacznie obserwuje dorosłych.
— Neurolodzy mówią nam, że córka miała ogromne szczęście, że przy tej wadzie
wrodzonej nie doszło do wodogłowia, nie ma padaczki, że dziewczynka mówi,
słyszy, chodzi, nie ma problemów z emocjami. Mała wolno okrąża stół i staje
blisko mnie w pozycji na baczność. Czeka tylko na odpowiednią chwilę, by zacząć
bezbłędnie recytować: — Kto ty jesteś? Polak mały...
— Oliwia jest w górnej granicy norm dla rozwoju intelektualnego, emocjonalnego,
fizycznego, koordynacji ruchowej. Rozwój mowy prawidłowy... — ocenia neurolog,
który opiekuje się dziewczynką. — Chcemy oszczędzić córce cierpienia, jakie
sprawi jej świat, gdy będzie musiała stawić mu czoła... Gdy zacznie się
orientować, jak wygląda. Jeżeli nie pomożemy jej wyjść choćby częściowo z wad
twarzy do momentu kontaktu z rówieśnikami w szkole, obawiam się, że Oliwię
czeka wiele bólu i odciśnie się to nieodwracalnie na jej psychice — martwi się
mama dziewczynki. W Polsce nie ma lekarzy z doświadczeniem w tak dużej
rekonstrukcji twarzy. Sprawa jest dodatkowo trudna, ponieważ czaszka dziecka
rośnie i co kilka lat trzeba będzie dokonywać korekty np. nosa. Rodzice, Oliwki
pokazali dokumentację medyczną światowej sławy chirurgom plastycznym i
rekonstrukcyjnym. Dr. Davida Dunawaya (chirurga plastyka dziecięcego) z Londynu
zainteresował chorobą Oliwki utalentowany częstochowski chirurg dr Paweł
Zejler. Z nowojorskim uznanym chirurgiem plastykiem i neurochirurgiem prof. dr.
Jamesem T. Goodrichem rodzice utrzymują kontakt przez neurochirurga z Katowic —
dr. Marka Manderę. Dr Scott Bartlett z Filadelfii, chirurg plastyk
rekonstrukcyjny dziecięcy, który współpracuje obecnie z Uniwersyteckim
Szpitalem Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu, zgodził się w maju obejrzeć
dziewczynkę. Każdy z nich może zrekonstruować twarz Oliwii. Koszt operacji —
bagatela — 100 tys. dolarów.
— Zebraliśmy niemal połowę tej kwoty. W ubiegłym roku udało się nam dotrzeć do
serc wielu dobrych ludzi, którzy ofiarowali Oliwce 1 proc. ze swojego podatku —
wyjaśnia tata Piotr. — Przyznam, że w tym roku liczymy na podobną
solidarność... Bez tego wsparcia nic nie zrobimy... Oliwka śpiewa, ma jasny
dziecięcy głosik. Bieganie wokół stołu, taneczne popisy zakończone tupnięciem.
— Patrzcie na mnie, patrzcie na mnie... — śmieje się. O takich dzieciach mawia
się — urokliwe. Monika od chwili urodzenia Oliwki nie pracuje. Piotr, z zawodu
elektryk, jest więc jedynym żywicielem rodziny. Nieocenione wsparcie otrzymują
od babci i krewnych. — Powiem szczerze, marzymy o zapewnieniu córce najlepszej
opieki medycznej. Modlimy się z całą rodziną i znajomymi od jej narodzenia o
łaskę uzdrowienia główki i twarzy. Bóg zaś prowadzi nas swoimi ścieżkami.
Wierzymy gorąco, że z Jego pomocą uda się wyleczyć Oliwię. Cały czas dziękujemy
Bogu za to, co nam daje — za każdy jej uśmiech, widzące oczko, inteligencję,
radosne usposobienie... Wierzymy, że choroba Oliwii ma jakiś cel, znany tylko
Bogu... Zesłał nam cierpienie, to prawda, ale wierzymy, że jeśli do Niego mocno
przylgniemy, powierzymy Mu nasze nieszczęście, to zaprowadzi nas do Światła —
mówi Piotr. — Nie pozwalamy sobie na zwątpienie i staramy się przekazywać tę
wiarę każdemu spotkanemu podczas naszych szpitalnych peregrynacji cierpiącemu
rodzicowi. Mamy nadzieję, że nasz przykład pomoże też im... — dodaje Monika.
Dajmy Oliwce nową twarz
Twój 1% podatku może odmienić los dziewczynki. Fundacja Dzieciom „Zdążyć z
Pomocą”, Oliwia Deska KRS 0000037904.
Koniecznie dopisujemy imię i nazwisko dziecka!!!
opr. mg/mg