O różnych formach wolontariatu w Polsce i na świecie
Wolontariusze w Polsce dopiero uczą się, jak nieść bezinteresowną pomoc. Młodzi, pełni zapału ochotnicy coraz częściej pojawiają się w szpitalach, ośrodkach pomocy społecznej, w domach osób w podeszłym wieku.
— Wierzę, że dobro okazane drugiemu człowiekowi zostaje pomnożone i nie ginie w niepamięci, lecz wraca do tego, który je wyświadczył w najmniej spodziewanych okolicznościach. Ja wierzę w zbawczą moc dobra, dlatego swoją działalność traktuję niezmiennie jako misję — wyznaje Janina Ochojska, założycielka i prezes Polskiej Akcji Humanitarnej.
— Kiedy jesteś z drugimi i dla drugich, jesteś pięknym człowiekiem, jesteś naprawdę. To jednak płaszczyzna ideowa. Należy pamiętać, że nie wystarczy serce i dobra wola, bo skuteczność wolontariatu warunkuje jego profesjonalizm. A polscy ochotnicy dopiero uczą się niesienia bezinteresownej pomocy. Na świecie wolontariusze mają bogate doświadczenia, potrafią np. negocjować ze środowiskiem biznesu, stanowiąc ważne ogniwo łączące instytucje charytatywne ze sponsorami — dodaje Ochojska.
Na skutek przemian ustrojowych w 1989 r. działalność wolontariatu w Polsce intensywnie się rozwija, zarówno w obszarze pomocy społecznej, jak i w ekologii, oświacie oraz kulturze. W ubiegłym roku w Lublinie powstało Stowarzyszenie Centrum Wolontariatu skupiające 400 wolontariuszy — głównie studentów. Osiemnastu pomaga w Domu Pomocy Społecznej im. Matki Teresy z Kalkuty, 48 pomaga w rehabilitacji dzieci z porażeniem mózgowym, blisko 40 zaangażowało się w lubelskich domach dziecka, kilkunastu poświęca czas chorym dzieciom na oddziałach onkologicznych i dermatologicznych w miejskich szpitalach. Wielu innych świadczy pomoc osobom indywidualnym. Siedemdziesięciu wolontariuszy uczestniczy w akcji pod nazwą „Dar czasu i serca” — której celem jest pomaganie osobom starszym — a jedenastu udziela darmowych korepetycji dzieciom z rodzin najuboższych.
Centrum Wolontariatu w Lublinie współpracuje z różnymi organizacjami w całej Polsce, m. in. z Polską Akcją Humanitarną, Fundacją im. Stefana Batorego, Lubelskim Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych, zrzeszającym ok. 30 instytucji, Polskim Stowarzyszeniem Pedagogów i Animatorów „Klanza”, Radiem Zet, czy Bractwem Miłosierdzia im. św. Brata Alberta. „Dzięki przyjaznym kontaktom z Fundacją „Młoda Demokracja”, Centrum Wolontariatu ma własny lokal przy ul. Zielonej, uregulowane relacje z krajowymi strukturami wolontariatu, dobrą współpracę z diecezjalną Caritas i szereg terenów działania” — pisze ks. Mieczysław Puzewicz na łamach periodyku „Republika Dobrych”, dodając, że wolontariusze docierają do dzieci ze świetlic, szpitali oraz niepełnosprawnych w domach opieki społecznej. Pomagają w hipoterapii i towarzyszą pacjentom hospicjów.
Działalność Stowarzyszenia Centrum Wolontariatu w Lublinie możliwa jest dzięki składkom członków, zbiórkom publicznym, dotacjom z budżetu państwa i władz samorządowych oraz darowiznom. „Obserwowaliście kiedyś, jak rozprzestrzenia się ogień na polu przy wypalaniu ścierniska? Iskra podłożona w jednym miejscu szybko ogarnia samo rżysko, swobodnie przenosi się na resztki słomy i błyskawicznie obejmuje całe pole” — snuje refleksję o wolontariacie ks. Puzewicz.
Szeroko pojęta pomoc ludziom potrzebującym nie pozostaje wyłącznie nic nieznaczącym frazesem. „Raport o Caritas w diecezji sandomierskiej” zaczyna się od słów Jana Pawła II, wypowiedzianych w Ełku 8 czerwca 1999 roku: „Nie zatwardzajmy serc, gdy słyszymy krzyk biednych. Starajmy się usłyszeć to wołanie. Starajmy się tak postępować i tak żyć, by nikomu w naszej Ojczyźnie nie brakło dachu nad głową i chleba na stole, by nikt nie czuł się samotny, pozostawiony bez opieki...”.
— Mamy blisko dwa tysiące wolontariuszy, zrzeszonych w stu parafialnych oddziałach Caritas — mówi ks. Zygmunt Wandas, dyrektor diecezjalnej Caritas w Sandomierzu. — W większości są to młodzi, pełni zapału ludzie, pomagający chorym i samotnym, organizujący wypoczynek zimowy i wakacyjny dla dzieci niepełnosprawnych oraz pochodzących z rodzin najuboższych. Każdego roku korzysta z niego ponad dwa tysiące dzieci i młodzieży.
Zdaniem ks. Wandasa, bez parafialnych zespołów Caritas nie byłyby możliwe przedsięwzięcia charytatywne w środowiskach lokalnych. Lipcowa powódź, która boleśnie dotknęła niemal połowy terenu diecezji sandomierskiej, ukazała ogromny potencjał woli i serca u wszystkich wolontariuszy — obecnych przy ofiarach kataklizmu od początku. Najpierw pomagali w akcji ratunkowej. Tylko w powiecie sandomierskim woda zalała 90 miejscowości (42 proc. powierzchni powiatu), wyrządzając szkody 8300 mieszkańcom.
— Wolontariusze zaangażowali się w akcję zbierania i rozdzielania darów. Ciężko pracowali przy usuwaniu skutków powodzi. Ich postawa jest godna najwyższego uznania — dodaje ks. Bogusław Pitucha, wicedyrektor diecezjalnej Caritas.
Symbolem światowej pomocy charytatywnej pozostaje niezmiennie Amerykański Korpus Pokoju, obchodzący w tym roku 40-lecie istnienia. Obecnie 150 tysięcy ochotników Korpusu pracuje w 78 krajach jako nauczyciele języków obcych, wolontariusze w służbie zdrowia, ekologii, a nawet biznesie. W tym ostatnim przypadku chodzi o wspieranie w państwach słabo rozwiniętych tzw. małej przedsiębiorczości. Ochotnicy służą fachową radą i doświadczeniem ekonomicznym zdobytym podczas pracy w USA.
— W Polsce Amerykański Korpus Pokoju obecny jest od 10 lat — mówi Ruth Anne Beutler, ochotniczka Korpusu, nauczycielka języka angielskiego w Łańcucie. — Podstawowym naszym celem jest nauczanie języka angielskiego w różnych placówkach oświatowych, szkolenie nauczycieli i angażowanie się w sprawy związane z ekologią.
W ubiegłym roku w Toruniu odbyło się I Międzynarodowe Forum Młodych Wolontariuszy, w którym wzięło udział 750 osób z 10 krajów.
— Spotkanie było bardzo potrzebne dla promocji wolontariatu — uważa dzisiaj ks. Daniel Adamowicz, dyrektor Toruńskiego Centrum Caritas i główny organizator Forum. — Dzięki niemu zwrócono uwagę na podwójną wartość wolontariatu. Oprócz świadczonego dobra innym ludziom, wolontariusz uszlachetnia swój charakter.
Wiele ludzi na świecie zapomniało o refleksji nad sensem istnienia, zagubiło się w egoizmie, nie dostrzega cierpień olbrzymiej rzeszy ludzi dotkniętych przez los. Dla nich wolontariat będzie nic nieznaczącym idealizmem, nieprzystającym do współczesności.
— Na szczęście nie wszyscy tak myślą — komentuje Janina Ochojska. — Polska Akcja Humanitarna może liczyć na tysiące ochotników podczas akcji pomocowych o międzynarodowym zasięgu. Ci ludzie z narażeniem zdrowia, a nawet życia, pójdą do innych, bo swoją posługę traktują jak życiową misję. I to jest piękne.
opr. mg/mg