Są takie miejsca, gdzie nie liczy się ani wygląd, ani pozycja społeczna, ani umiejętności: osoba jest ważna bo jest osobą. Takim miejscem jest ruch Wiara i Światło
Może trudno w to uwierzyć, ale w dzisiejszym świecie są jeszcze takie miejsca, gdzie nie jest ważne, jak wyglądamy, jaką mamy pozycję społeczną czy ile skończyliśmy fakultetów. I zawsze zostaniemy tam przyjęci z otwartymi ramionami.
Prostota, szczerość, otwartość. Tak Grzegorz Zbiorczyk mówi o swoim pierwszym spotkaniu z ruchem Wiara i Światło. W ubiegłym roku, jako kleryk poznańskiego seminarium duchownego, uczestniczył on w letnim obozie zorganizowanym przez wspólnotę „Płomień” z Poznania. W Łagowie k. Gostynia wypoczywały osoby niepełnosprawne intelektualnie wraz ze swoimi pełnosprawnymi przyjaciółmi. — Od razu poczułem się tam w pełni zaakceptowany. Wszyscy byli bardzo otwarci i przyjaźni — wspomina kleryk Grzegorz, podkreślając, że to zasługa osób niepełnosprawnych, które nie potrafią udawać i tym samym swoją bezpośredniością promieniują na osoby pełnosprawne. — Wszyscy też byliśmy tam traktowani równo, niezależnie od stopnia sprawności — dodaje.
Letnie i zimowe obozy to zaledwie jedna z form działalności ruchu Wiara i Światło. W czasie całego roku poszczególne wspólnoty, których w Polsce jest obecnie 128, spotykają się regularnie, nie tylko na Eucharystii i modlitwie. — Cała nasza aktywność polega na byciu ze sobą, czyli na ofiarowywaniu swojego czasu i obecności. Jest wówczas szansa na to, aby narodziła się między ludźmi przyjaźń. Na byciu ze sobą zasadza się także cała reszta podejmowanych działań. Wtedy bowiem mamy możliwość odkrywania siebie i naszych darów − tłumaczy Joanna Koczot, wicekoordynator międzynarodowy Wiary i Światła.
Ruch ten skupia oprócz osób niepełnosprawnych intelektualnie także ich rodziny oraz osoby w różnym wieku, które pragną zostać ich przyjaciółmi. Wspólnotom towarzyszy również kapelan. — W naszej wspólnocie panuje zasada partnerstwa. Osób pełnosprawnych nie określamy mianem opiekunów, bowiem jeśli one komuś pomagają, np. podczas ubierania się czy jedzenia, wypływa to po prostu z przyjaźni. Mówiąc krótko: skoro mój przyjaciel nie potrafi zrobić czegoś sam, to potrzebuje mojej pomocy — wyjaśnia Joanna Koczot, która od 20 lat zaangażowana jest we wspólnotę działającą w Jaworznie.
W Polsce Wiara i Światło znana jest pod potoczną nazwą „wspólnoty muminkowe”, dlatego że osoby niepełnosprawne określano w niej „muminkami”, a pełnosprawne „paszczakami”. Po latach postanowiono jednak odejść od tej terminologii. — Nie chcemy tworzyć takich podziałów. Mamy przecież swoje imiona, którymi się posługujemy. Należymy zresztą do międzynarodowego ruchu, w którym nie funkcjonują pojęcia „muminek” i „paszczak” — stwierdza koordynatorka.
A wszystko zaczęło się we Francji, gdy Jean Vanier, założyciel Domów L'Arche (Arka) stanowiących miejsce całodziennego pobytu osób niepełnosprawnych i zdrowych, usłyszał o historii Kamili i Gerarda Profit oraz dwójki ich głęboko upośledzonych dzieci. Małżonkowie postanowili bowiem wybrać się w 1968 r. wraz z dziećmi na pielgrzymkę do Lourdes. Najpierw odmówiono im uczestnictwa w pielgrzymce diecezjalnej, a gdy udali się tam prywatnie, doświadczyli wiele przykrości. Ich dzieci stały się przedmiotem drwin i złośliwości. Jean Vanier postanowił więc zorganizować pielgrzymkę osób niepełnosprawnych do Lourdes, która doszła do skutku po trzech latach przygotowań. Uczestniczyło w niej 12 tys. pielgrzymów z kilkunastu krajów świata, z czego ponad jedną trzecią stanowiły osoby upośledzone umysłowo. Dlatego też rok 1971 uznawany jest za datę powstania ruchu Wiara i Światło, do czego przyczyniła się też Marie-Hélène Mathieu, pedagog zaangażowana w pracę z osobami niepełnosprawnymi.
Od tego czasu każdego roku wspólnoty z całego świata pielgrzymują do Lourdes. Z okazji 40-lecia postanowiono jednak zorganizować wiele tzw. pielgrzymek jubileuszowych do różnych sanktuariów, na które prowincje z poszczególnych krajów zapraszają się wzajemnie. — Dzięki temu więcej osób może brać udział w świętowaniu jubileuszu i więcej ludzi może dowiedzieć się o ruchu Wiara i Światło, jako jednym ze sposobów, w jaki Bóg prowadzi nas do siebie — zauważa Joanna, dodając, że pielgrzymki, które odbywają się w tym i przyszłym roku, są okazją do przypomnienia historii ruchu, powrotu do jego korzeni i odkrywania na nowo swojego powołania.
W Polsce pierwsze grupy Wiary i Światła powstały równolegle we Wrocławiu i w Warszawie w 1978 r. Stopniowo pojawiały się także w innych większych miastach, m.in. w Krakowie, Poznaniu, Szczecinie, Zielonej Górze i Gorzowie Wielkopolskim. W 1982 r. zawiązała się też wspólnota w Lublinie. 20 lat później do jednej z dziesięciu działających w tym mieście grup ruchu trafiła Sylwia Kowalczyk. — Będąc we wspólnocie, obserwuję u siebie duże zmiany. Jest coś niesamowitego w tym, jak osoby z upośledzeniem umysłowym potrafią nas, sprawnych, przemieniać. W naturalny sposób pomagają nam one pokonywać egoizm, niecierpliwość czy uprzedzenia. A przy tym uczą otwartości i spontaniczności. My mamy wyższy iloraz inteligencji, ale one mają za to wyższy iloraz serca — opowiada Sylwia, która obecnie pełni funkcję wicekoordynatorki Prowincji Centralno-Wschodniej.
Również Joanna Koczot podkreśla, że niepełnosprawni intelektualnie to ludzie serca. — Zachwyca mnie ich niesamowita prostota w byciu. Kiedy się z nimi przebywa, wchodzi się na poziom serca. Te osoby przyjmują człowieka takim, jakim jest. Mają niesamowitą otwartość w przekazywaniu uczuć, czytelność i przejrzystość w wyrażaniu siebie. Ich świat jest bardzo prosty i zwyczajny, a jednocześnie wskazuje na to, co jest dla człowieka najważniejsze, czyli na pragnienie bycia kochanym i potrzebę kochania innych — zauważa Joanna, dodając, że osoby te mają wielką łatwość tworzenia więzi i dar wychodzenia do drugiego człowieka. — Przebywając z osobami niepełnosprawnymi uczę się od nich gestów życzliwości, a moje serce staje się bardziej wrażliwe — przyznaje.
Także dziś w swoim środowisku osoby niepełnosprawne mogą poczuć się odrzucone i niekochane, a w rodzinach nie zawsze dopuszczane są do codziennych obowiązków. — Często ich rodzice noszą w sercu głęboki żal do Boga, że mają niepełnosprawne dziecko — zaznacza Joanna. Wspólnota staje się więc dla nich miejscem, gdzie mogą lepiej dostrzec wewnętrzne piękno ich dziecka, które ma tutaj możliwość odkrywać i wykorzystywać swoje talenty. Ktoś potrafi ładnie śpiewać, ktoś tańczyć, ktoś inny ma talent plastyczny. — Niektóre osoby wcześniej były bardzo zamknięte w sobie. Kiedy we wspólnocie poczuły się przyjęte, rozwinęły skrzydła i zaczęły być sobą. Całe piękno ich wnętrza mogło zacząć wypływać — dodaje. — Od moich niepełnosprawnych przyjaciół nieraz słyszałam, jak wiele dobrego dało im bycie we wspólnocie, jak dużo ciepła i serdeczności tutaj doświadczyli — potwierdza Sylwia.
Szczególnie ważnym i wyczekiwanym czasem dla każdej wspólnoty Wiary i Światła są wspólne obozy. Członkowie ruchu wybierają na nie miejsca mało znane, spokojne i ciche. Co ciekawe, w tych nieprzystosowanych dla potrzeb osób niepełnosprawnych warunkach, świetnie sobie radzą. Czas wypełniają wspólne zabawy, spacery czy zajęcia sportowe. Każdy może też wybrać, jakie chce mieć obowiązki, a osoby niepełnosprawne bardzo angażują się w codzienne prace. − Na obozach czas płynie powoli. Niepełnosprawni uczą nas, że w życiu nie trzeba się wielce śpieszyć — stwierdza kleryk Grzegorz, dodając, że w ciągu obozowego dnia jest czas także na modlitwę.
Wspólnota daje bowiem swoim członkom również możliwość rozwoju duchowego. — Tak jak każdy, pragną oni modlitwy we wspólnocie, pokarmu Słowa Bożego i Eucharystii — tłumaczy Joanna. — Modlitwa osób niepełnosprawnych intelektualnie przypomina modlitwę dziecka. Jest pełna ufności i bardzo autentyczna — podkreśla Grzegorz i dodaje, że wspólnota jest dla niego miejscem odkrywania Boga w drugim człowieku, właśnie w tym pozornie słabym. Zresztą mottem przyświecającym ruchowi Wiara i Światło są słowa z Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian: „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć” (1 Kor 1, 27). — Boże spojrzenie na człowieka bardzo różni się od spojrzenia, które proponuje nam ten świat. To, co w świecie tak często jest spychane na margines, a nawet wyśmiewane, u Boga ma wielką wartość — wyjaśnia Sylwia, przyznając, że dar, jakim są dla nas osoby niepełnosprawne, odkrywa się chociażby podczas modlitwy. — Podczas wspólnie przeżywanych Mszy św. panuje duch prostoty i radości — zauważa.
O tym, jak ważny jest wymiar religijny wspólnoty, świadczy chociażby zdarzenie, które Joannie szczególnie zapadło w pamięci. — Upośledzony umysłowo Jasiu z mojej wspólnoty prawie wcale nie mówi. Kiedy podczas jednego z obozów za pomocą scenek biblijnych przybliżaliśmy Wielki Tydzień, miał on, tak jak większość osób niepełnosprawnych, po raz pierwszy w życiu okazję przeżyć doświadczenie Triduum Paschalnego. Gdy do umieszczonego w kaplicy krzyża przybijaliśmy karteczki ze swoimi grzechami, Jasiu podszedł pod krzyż i zaczął bardzo szlochać. Wszyscy zostaliśmy poruszeni do głębi. Chyba nie było osoby, która by nie płakała. Uświadomiłam sobie wówczas, że przeżyłam w moim życiu wiele Wielkich Piątków, ale żadnego wcześniej tak głęboko jak tego obozowego — opowiada. — Nasi niepełnosprawni przyjaciele ze wspólnoty pomagają nam po prostu odkrywać to, co w życiu jest naprawdę ważne — podsumowuje Sylwia.
*
Logo Wiary i Światła namalował chłopiec z upośledzeniem umysłowym o imieniu Meb, który mimo że nie umiał liczyć, narysował 12 ludzików w łodzi. Jest tam też Jezus. Nie widać Go, bo śpi. — Jako wspólnota płyniemy w łodzi, podobnie jak Dwunastu Apostołów, często po wzburzonych falach, symbolizujących przeżywane trudności. Wierząc, że Jezus jest wśród nas, nie musimy się jednak bać, że coś nam się stanie. Nasze życie opieramy na ufności Bogu, a z tego rodzi się Boże światło, oświecające naszą drogę — wyjaśnia Joanna Koczot, wicekoordynator międzynarodowy ruchu Wiara i Światło.
opr. mg/mg