Rozmowa z o. Danielem Ange, twórcą szkoły modlitwy i ewangelizacji Młodość-Światło
— Od wielu lat młodym ludziom na całym świecie opowiada Ojciec niepopularne rzeczy: o potrzebie modlitwy, o tym, że czystość przedmałżeńska ma głęboki sens, że antykoncepcja sprzeciwia się ludzkiej godności, że to, co nachalnie propagują środki masowego przekazu, często ma się nijak do prawdziwej miłości. Czy młodzi chcą tego słuchać?
— Reakcje są różne. Są tacy, którzy mają głębokie poczucie prawdy i chcą żyć czymś, co jest mocne, wielkie i piękne. Oni są szczęśliwi, gdy słyszą, że ktoś mówi językiem prawdy. Wielu młodych powtarza mi często, że nikt wcześniej nie mówił do nich w ten sposób.
Są i inni młodzi: toksyczni, zarażeni wirusami świata. Ale i oni w głębi serc zachowują szczególne pragnienie prawdy i piękna, choć w pierwszym momencie reagują agresją.
Zdarza się, że gdy zaczynamy w szkołach mówić o czystości, niektórzy odpowiadają nienawiścią albo wychodzą z klasy. Podczas przerw potrafią jednak przyznać, że to, co usłyszeli, bardzo ich poruszyło i chcieliby tym żyć, ale nie są do tego zdolni, potrzebują pomocy. Czują, że smakowanie wszystkiego oznacza niewolę i cierpienie.
— Po raz dziesiąty przyjechał Ojciec do Polski. Dlaczego?
— Po prostu bardzo kocham Polskę i Polaków. Każdy przyjazd jest dla mnie wsparciem i umocnieniem, stawia mnie ponownie „na nogi” w mojej wierze. Jedną z cech, którą podziwiam u Polaków, jest odwaga. Przez tyle lat rozdarci między Rosją, Niemcami, Austrią, doświadczeni totalitaryzmami jako naród, nigdy nie zagubiliście własnej tożsamości. W dodatku wasza kultura jest przesiąknięta duchem chrześcijaństwa, a Kościół pozostał fundamentem waszej narodowości. To będzie także źródłem siły dla Polaków narażonych na nowy totalitaryzm — liberalizm moralny. Przyjeżdżam do Polski jako pielgrzym, m.in. do grobu ks. Jerzego Popiełuszki, po to, by prosić o tę samą siłę i odwagę.
— W kraju, który w najbliższych latach ma przystąpić do Unii Europejskiej, ostrzega Ojciec przed „wirusami zła, które idą z Zachodu”. Jak to rozumieć?
— Myślę tu przede wszystkim o stosunku do życia, który między innymi powoduje, że za kilka lat Europa stanie w obliczu ekonomicznego kryzysu. Kraje europejskie zaczynają się bardzo szybko starzeć. W Bolonii we Włoszech 50 proc. mieszkańców ma więcej niż siedemdziesiąt lat. Jednocześnie propaguje się w tych krajach eutanazję jako humanitarne rozwiązanie tego problemu. Lekarstwem na taką postawę jest ukazywanie sensu życia. Staram się to robić.
— Czego brakuje młodym Polakom? Czego brakuje innym młodym Europejczykom?
— Jestem wzruszony postawą tysięcy młodych ludzi, którzy po całym dniu pracy i nauki przychodzą wieczorem do kościoła i są gotowi słuchać i modlić się przez kilka godzin. Z pewnością przychodzą, bo woła ich Chrystus.
Młodzi w całej Europie odczuwają wielki głód Boga. W świecie, który coraz bardziej „buja w obłokach”, w świecie odrzucającym istotne pytania, oni pragną nieskończoności, wieczności. Dlatego przypominam im, że od swojego poczęcia są nieśmiertelni. Ta wielka prawda zmienia perspektywę naszego życia, trzeba więc o niej wciąż przypominać.
— Często mówi Ojciec o przeczuciu, że polska młodzież przyprowadzi całą Europę na nowo do Chrystusa... Czy to zabieg retoryczny, czy uzasadniona nadzieja?
— W każdym zakątku ziemi młodzi są podobni, mają te same marzenia i zadają identyczne pytania o sens. Ale czuję, że polska młodzież nie jest jeszcze tak bardzo zniszczona i poraniona, jak na przykład we Francji. W samym Paryżu na dwa zawarte małżeństwa jedno się rozwodzi. Dwa miliony młodych we Francji wychowuje się bez ojców. To humanitarna katastrofa. Wy możecie być drożdżami w europejskim cieście.
— Wspomina Ojciec, że dziś jest wiele osób zranionych w miłości, dla których życie zaczyna tracić smak: nie wierzą w miłość prawdziwą, wierną, czystą. Co jest tego przyczyną?
— Wielu ludzi musi nauczyć się na nowo, co naprawdę znaczy kochać i sprzeciwiać się zjawiskom, które miłość niszczą. Prawdziwą, wierną miłość niszczy natarczywy seksualizm, z wszystkimi jego wypaczeniami. Serce pozostaje wówczas puste. Brak miłości, którego doświadcza dziś wielu młodych ludzi, niesie ryzyko, że nie będą oni mogli przekazać miłości swoim dzieciom.
— Ale nie można chyba tracić nadziei?
— Co by się nie wydarzyło, Kościół i tak wyjdzie zwycięsko ze wszystkich antyludzkich totalitaryzmów, tak jak to miało miejsce w przypadku nazizmu czy komunizmu. Choćby nawet trwało to długo, nie może nas opuścić przeświadczenie, że prawda okaże się silniejsza niż kłamstwo.
Świat nie stacza się automatycznie ku większemu złu; wysiłek pokoleń powoduje także wzrost. Jesteśmy pokoleniem, które ma szczęście żyć w epoce upadku muru berlińskiego. To jakby prorocze zwycięstwo, przykład cudu historii Europy. Nie można zapominać o takich interwencjach Boga.
— Dziękuję za rozmowę.
opr. mg/mg