Czy środowisko młodzieży skazane jest wyłącznie na złe wzorce? Czy szkoła to środowisko Kaina, czy też znajdzie się jakiś Abel?
Często słyszymy od starszych o tym, że dzisiejsza młodzież jest zła. Że pije alkohol, zażywa narkotyki, dokonuje rozbojów. W telewizji co jakiś czas możemy zobaczyć kolejnych zatrzymanych nieletnich, często bardzo młodych, którzy popełnili poważne przestępstwa. I dalej starsze osoby narzekają na młodzież, jaka to jest zła. Ale na tę młodzież nie narzekają tylko starsi, narzekają także ci ich rówieśnicy, którzy czas w szkole chcą spędzać na pogłębianiu i zdobywaniu wiedzy.
Przyznam, że także widzę wiele zła wśród moich rówieśników. W swoich artykułach temat chuligaństwa wśród młodych podejmowałem wielokrotnie. Wielokrotnie też zwracano mi z tego powodu uwagę. Co ciekawe, nie czynili to moi rówieśnicy, ale osoby dorosłe, które czuły się dotknięte czynionymi przeze mnie uwagami. Może dlatego, że nieświadomie poczuły się współwinne opisywanego przeze mnie stanu rzeczy?
Trzeba się zastanowić nad tym, skąd wypływa tyle zła w obecnej młodzieży, a nawet dzieciach. Niezaprzeczalnie jest temu winna telewizja i Internet, gry komputerowe i... brak zainteresowania ze strony rodziców swoimi pociechami. Także jest temu winna szkoła. Nie każda oczywiście, ale niektórzy z nauczycieli i wychowawców dla świętego swojego spokoju nie chcą poważnie wychowywać młodych. Może dlatego, żeby nie mieć kosza na głowie, a może po prostu z powodu z lenistwa? A może jest jeszcze inny powód?
Analizując to, co dzieje się w polskich szkołach, ks. dr Marek Dziewiecki napisał:
„(...) Rodzice współczesnych nastolatków byli «wychowywani» w komunistycznych szkołach na fikcyjnych wzorcach, równie fikcyjnych «bohaterów socjalizmu». Z kolei ich dzieci nie są teraz w ogóle wychowywane, gdyż po 1989 roku w polskich szkołach marksistowskie fikcje zostały niemal natychmiast zastąpione równie szkodliwymi ideologiami «postępowych» liberałów. Przez ostatnich kilkanaście lat «nowocześni» pedagodzy — wbrew oczywistym faktom! — powtarzali i nadal jeszcze powtarzają archaiczne mity o spontanicznej samorealizacji (...), czy o wychowaniu bez stresów, a zatem także bez ponoszenia przez uczniów konsekwencji ich własnych czynów.
(...) Od kilku już lat, w czasie spotkań z nauczycielami oraz w moich książkach i artykułach, wielokrotnie wskazywałem fakt, że większość polskich szkół funkcjonuje w świecie fikcji. Nauczyciele i dyrektorzy twierdzą, że w ich szkołach nie ma alkoholu, narkotyków i nikotyny, że nie dochodzi tam do zastraszania uczniów i nauczycieli, że nie spotyka się przejawów chamstwa, przemocy słownej i fizycznej, kradzieży, molestowania. Mimo drastycznego naruszania regulaminu szkoły, usuwanie uczniów było dotąd zjawiskiem zupełnie sporadycznym i zwykle skutecznie blokowanym przez kuratoria, zdominowane przez «postępowych» specjalistów od wychowania bezstresowego, którzy znaczniej bardzie troszczą się o los sprawców tych czynów, niż o los ich ofiar. (...)” (TRK Źródło, nr 48/2006).
Jako niepokojący przykład w tym względzie podam jedną z krakowskich szkół podstawowych. Wydawać by się mogło, że w szkole, w której funkcję dyrektorki sprawuje osoba mająca wiedzieć, co dla młodych jest dobre, a przede wszystkim kreująca się na autorytet wychowawczy, pouczająca innych, że w takiej szkole nic złego nie może się wydarzyć. A jednak działo się i to wiele. Bijatyki, wulgaryzmy, kłamstwa, obnażanie się uczniów, palenie papierosów, używanie alkoholu, należało do prawie codziennych praktyk. A była to klasa piąta i szósta szkoły podstawowej!
Nikt — patrząc na te szkołę z zewnątrz — nie sądziłby, że coś takiego się tam dzieje. Wiem, że wielokrotnie podejmowano interwencje w sprawie sytuacji w tej szkole w Kuratorium Oświaty w Krakowie, także u nadzoru prowadzącego szkołę, i w redakcji pewnego czasopisma, którego misją jest kształtowanie odpowiedniego oblicza polskiej szkoły. Wszędzie spotykano się z niedowierzaniem, brakiem jakiejkolwiek chęci wyjaśnienia problemu, mało tego — nawet po przedstawieniu konkretnych dowodów nadal bagatelizowano sprawę.
Można się zapytać, skąd taka postawa dyrekcji szkoły. Moim zdaniem z powodów, o których pisał cytowany powyżej ks. M. Dziewiecki oraz dlatego, że pedagogami, wychowawcami zostają niejednokrotnie osoby, które same mają problemy ze sobą, jak wspomniana tutaj dyrektorka szkoły, za wszelką cenę starająca się być w centrum zainteresowania, a tym samym zapominająca o misji, jakiej się podjęła. System wychowawczy oparła na starotestamentalnym „oko za oko, ząb za ząb”, mówiąc rodzicom, że jeśli ich dziecko zostanie uderzone, to niech odda, jeśli zostanie wyzywane, niech odpowie podobnie. Dodam tutaj, że wspomniana przeze mnie dyrektorka szkoły nadal pełni to stanowisko!
Zdaję sobie sprawę z tego, że podobnych sytuacji jest bardzo wiele w polskich szkołach. Jakie więc młody człowiek, uczeń, otrzymuje autorytety? We wspomnianej wyżej szkole autorytetem był największy chuligan, chroniony na dodatek przez dyrektorkę szkoły. Czy to był odpowiedni wzór do naśladowania? Nie, ale brano z niego przykład. Bo jeżeli jemu wolno, to dlaczego nie mnie? — mówiono. — Ja też będę ulubieńcem dyrektorki! I spirala chuligaństwa rosła. Do tego doszły na dodatek kradzieże.
Z wiadomości jakie posiadam obecnie, w rok po ukończeniu tej szkoły, z 24 uczniów co najmniej siedmioro już nie tylko używa, ale nadużywa alkoholu, co najmniej siedmioro pali papierosy, co najmniej dwoje zaczęło swoja „przygodę” z narkotykami, co najmniej dwoje zaczęło także swoją „przygodę” z wymiarem sprawiedliwości, w tym wobec jednego prowadzonych jest około piętnastu postępowań przed Sądem Rodzinnym i dla Nieletnich. A przecież dopiero co skończyli 14 lat. Co z nich wyrośnie? Kto za to bierze odpowiedzialność? Moim zdaniem w tym przypadku nie rodzice, ale wspomniana dyrektorka szkoły, poprzez m.in. rozliczne mijanie się z prawdą, ukrywanie przed rodzicami prawdziwego zachowania uczniów-chuliganów, zaniedbanie ukazania uczniom odpowiednich autorytetów i wartości, poprzez brak ukazania Jezusa Chrystusa, który oddał za nas swoje życie na krzyżu. W pewnym stopniu winę ponosi również Kuratorium Oświaty i organ prowadzący tę szkołę.
Śmiem twierdzić nawet, że ta szkoła i inne, gdzie w podobny sposób są wychowywani moi rówieśnicy, to szkoły kainowe. Kainowe, to znaczy takie, z których wychodzą przyszli młodociani zabójcy. Kain zabił Abla. Znamy przypadki, kiedy dzisiejszy młody Kain zabija Abla, który jest w różnym wieku — dziecko, młodzieniec, człowiek dojrzały, starzec. O tego typu szkołach mówił ks. bp Jan Wątroba, biskup pomocniczy Archidiecezji Częstochowskiej: „W dzisiejszym świecie ileż jest kainowych szkół, w których uczy się zła. Róbmy wszystko, by zwyciężało dobro”.
Chciałbym także zadać retoryczne pytanie o to, co się stanie kiedyś — w dorosłym życiu — z dziewczyną, która w wieku lat ...nastu miała już kilku partnerów? Co się stanie z dziewczyną czternastoletnią, jak w tym przypadku z Agatą z Lublina, która przymuszona przez swoją matkę i okłamana przez środowiska proaborcyjne zabiła własne nienarodzone dziecko? Co się z nimi stanie kiedyś, w życiu dorosłym?
Ktoś z czytających te słowa może powiedzieć: „Dobrze narzekać, ale co z tym zrobić?”. Skoro nawet zgłaszając jakieś nieprawidłowości spotykamy się z murem milczenia i obojętności. Jest to zatrważające.
Mój pierwszy pomysł to zachęcenie do modlitwy o dobrych wychowawców, o dobrych nauczycieli, którzy będą rozumieć swoją misję, którzy dobro swoich wychowanków będą przedkładać ponad partykularne swoje interesy.
To także zachęcenie do modlitwy o rozsądnych rodziców, którzy dobro swoich dzieci będą rozumieć nie jako dobro materialne, ale przede wszystkim wychowawcze.
Kolejny mój pomysł to wskazanie dzisiejszym młodym odpowiednich wzorców. A najlepszym takim wzorcem powinni być tutaj nasi rówieśnicy, którzy swoim przykładem tutaj na ziemi świadczyli o Panu Bogu, a teraz oglądają Jego Oblicze w Niebie. Są wśród nich zarówno święci, błogosławieni, Słudzy Boży, jak też zmarli w opinii świętości.
Wielu z nas zna postać św. Dominika Savio, św. Stanisława Kostki, czy bł. Karoliny Kózkówny, a kto zna życiorys bł. Pieriny Morosini, Służebnicy Bożej Sandry Sabattini, czy Ewy Małgorzaty Cop?
Wśród tych młodych możecie znaleźć dzieci i młodych, chłopców i dziewczyny, osoby świeckie, konsekrowane i duchowne, postulantów, nowicjuszy, kleryków, księży, ojców zakonnych, a nawet biskupa, siostry po ślubach czasowych i wieczystych, zmarłych z powodu choroby, w wyniku tragicznego wypadku, zabitych w wyniku toczonych działań wojennych, zamordowanych w obronie swojej wiary w Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego, czy w przypadku wielu dziewczyn — brutalnie zamordowanych w obronie swojej czystości. Znajdziecie wyznawców i męczenników. Znajdziecie młodych z początków historii Kościoła a także z XXI wieku. Przykładem tych ostatnich jest zmarły 18 kwietnia 2007 roku w wieku niespełna 13 lat Fortunato Quattrone. Możecie odszukać zarówno tych z biednych rodzin, jak i z bogatych, służących, i książąt, a nawet królów.
Do tego znajdowania zachęcam moich rówieśników. Nie bójcie się szukać odpowiednich wartości, nie bójcie się wiary w Jezusa Chrystusa. Poszukajcie biografii młodych, a na pewno odnajdziecie to, o czym może z jakichś powodów zapomnieliście. Czytając ich żywot zastanówcie się nad tym, co dana osoba, której biografię czytacie, chce Wam przekazać? Może chce Was do czegoś zachęcić? Może chce zostać Waszym przyjacielem? A jeśli taką osobę będziecie mieć za przyjaciela, to Waszym Przyjacielem będzie także Jezus Chrystus.
Jak wiemy zło jest krzykliwe, w przeciwieństwie do dobra. Zdaję sobie sprawę z tego, że w Waszych parafiach, miejscowościach, rodzinach, jest żywa pamięć o jakiejś młodej osobie, która kochała Jezusa, a nie ma jej wśród nas z powodu śmierci czy to przez chorobę, wypadek, czy też może na skutek doznanej przemocy. Dlatego proszę o nadsyłanie biografii takich osób. Proszę, aby autentyczność informacji przez Was nadesłanej została potwierdzona przez Waszego Księdza Proboszcza podpisem i pieczęcią parafialną. Życiorysy te zostaną zamieszczone w kolejnych tomach książki „Młodzi świadkowie wiary”, opracowywanej przeze mnie i Marka Pawła Tomaszewskiego.
Życzę moim rówieśnikom, aby odnaleźli w młodych świadkach wiary osoby godne naśladowania.
Kajetan Rajski
Adres do korespondencji:
Kajetan Rajski
skr. poczt. 325
30-950 Kraków 61
e-mail:
opr. mg/mg