Stypendia fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia - to już 10 lat!
Paulina Biernat z Płocka od 3 lat jest stypendystką Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. W tym roku zdaje maturę. Autor zdjęcia: Jakub Szymczuk
W tym roku stypendia Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” otrzyma 2300 uczniów i studentów ze wsi i małych miast. Wszyscy są nieprzeciętni. Za kilka lat będą elitą intelektualną kraju.
Stypendium Fundacji nie przypomina zwykłego na uczelni — mówi Łukasz Kaczyński, doktorant Collegium Medicum UJ. — Tam po złożeniu papierka wszystko się kończy — tu się zaczyna. Łukasz pobiera stypendium od pierwszego roku biologii. Mówi, że było dla niego wsparciem na życiowych zakrętach. Wchodząc w grono stypendystów, odkrył też więź z innymi, którzy je otrzymują. Przedstawiciele Fundacji sprawili mu niespodziankę i przyjechali na jego ślub z Małgosią. Przy okazji uświadomił sobie, jak ważne jest nauczanie Jana Pawła II. Nie przez przypadek stypendystów nazywają jego żywym pomnikiem. Łukasz: — Inne fundacje powstają i upadają. Nasza ma się dobrze i będzie obchodzić 10-lecie.
Rzeczywiście, Fundacja „Dzieło Nowego Tysiąclecia” już dekadę prowadzi program stypendialny, wyrównujący szanse edukacyjne młodzieży pochodzącej z małych miejscowości. Stypendia towarzyszą wszystkim szczeblom nauki, począwszy od gimnazjum do studiów doktoranckich. Fundacja zajmuje się nie tylko wsparciem materialnym młodych, ale i ich formacją, m.in. organizując wakacyjne obozy w dużych miastach. — Mamy dużo dzieci — chwali się jej dyrektor ks. Jan Drob.
Śpiewająca stypendystka
Paulina Goleniowska chodzi do III klasy gimnazjum w Człopie i od 2 lat jest stypendystką Fundacji. Musi wstawać o 6.40, żeby zdążyć na PKS, który pół godziny wiezie ją do szkoły z rodzinnego Mielęcina. — To mała wioska, 400 mieszkańców — opowiada. — Największe miasta w pobliżu to Piła i Wałcz. Paulina zwykle ma zajęcia do 14.00, a potem zostaje na kółkach zainteresowań. Mówi, że najlepiej czuje się w polskim i biologii, ale tak naprawdę jest dobra we wszystkim. Śpiewa w kółku wokalnym, ale i w 6-osobowym chórze parafialnym w Człopie, który założyła jej mama. — Bo mama od dzieciństwa śpiewała w kościele, jest bardzo wierząca, odziedziczyliśmy to po niej — wtrąca Paulina. W szkole szykuje się do konkursu wokalnego w Pile, a w parafii — do zmagań w Konkursie Pieśni Religijnej w Sławnie. Zajęcie goni zajęcie. Ledwie skończyły wystawiać jasełka i organizować z mamą parafialny konkurs kolęd, a już przygotowują się do śpiewanej Pasji. Do tego trenuje piłkę ręczną i już kilka razy z drużyną wyjeżdżała na rozgrywki powiatowe. No i w powiecie zdobywała wyróżnienia na konkursach recytatorskich. Jej starsza siostra, 17-letnia Estera, też od 3 lat otrzymuje stypendium. Najmłodsza 8-letnia Weronika dopiero rozpoczyna naukę. — Mąż jest jedynym żywicielem rodziny, dlatego pieniądze dzielimy na całą naszą trójkę — opowiada mama. — Bardzo nam pomogły w kupnie zestawów multimedialnych, komputera, drukarki, podłączeniu internetu. Rodzice wiedzą, na ile stypendium wspiera ich budżet. Paulina czuje, że ta rzesza stypendystów to niezłe grono kolegów. Ma nadzieję, że dowie się od nich, co znaczy przyjaźń.
Królowa nocy
— Chciałabym studiować śpiew operowy na Królewskiej Akademii Muzycznej w Londynie — mówi Paulina Biernat z Płocka, tegoroczna maturzystka, od 3 lat stypendystka Fundacji. — Muzyka jest dla mnie odskocznią od codzienności. Gdy ludzie jej słuchają, stają się lepsi. Paulina uwielbia Mozarta. Gdy o nim myśli, widzi bardzo trudną wokalnie arię z „Królowej Nocy”. Ta muzyka wprowadza ją w nowe światy. Choć tego, który ją otacza, nie widzi. Właśnie w lepszym funkcjonowaniu w rzeczywistości widzących pomaga jej stypendium. Dzięki otrzymywanym co miesiąc 250 zł jej mama kupiła sprzęt: drukarkę w alfabecie Braille'a i oprogramowanie dokonujące transkrypcji z tradycyjnego druku na alfabet dla niewidomych. A czytanie ułatwia jej mówiący za pomocą programu „Windows A” laptop, z którym prawie się nie rozstaje. Mama Pauliny ze względu na córkę zaczęła się dokształcać i od niedawna jest tyflopedagogiem, czyli ma uprawnienia do wychowania i edukacji niewidomych. — Od
1 lutego pracuję w Stowarzyszeniu dla niepełnosprawnych „De Facto” — mówi. Zajmujemy się tłumaczeniem książek i prasy na alfabet Braille'a. Od niedawna tłumaczymy „Gościa Niedzielnego”. Paulina przygotowuje się do matury. Wymaga to sporego wysiłku,
bo niedawno przeszła poważną operację i miała przerwę w nauce. Na dodatek dwa razy w tygodniu dojeżdża do Łodzi do szkoły muzycznej drugiego stopnia i występuje na wszystkich płockich imprezach, gdzie przydaje się jej piękny głos. Ale przecież kocha śpiewać, dlatego ze wszystkim daje sobie radę.
Nie jest papierkiem
Łukasz Kaczyński pochodzi z Pielgrzymowic koło Skoczowa. Stypendystą został w wieku już dość zaawansowanym, bo na studiach biologicznych w Krakowie. Dziś jest doktorantem Collegium Medicum UJ w dziedzinie biologii medycznej. — Zwykle stypendia otrzymują gimnazjaliści — opowiada. On zaczął się o nie starać trzy miesiące po przyjęciu na studia. Okazało się, że trudno się utrzymać poza domem, w uniwersyteckim mieście. — Odkąd dostałem to wsparcie finansowe, zacząłem być samodzielny — mówi. — I zaczęła się moja przygoda z Fundacją. Podkreśla, że załatwiając stypendium socjalne na uczelni, składa się wnioski, wypełnia formularze i sprawa się kończy. Tutaj się zaczęło. Poznał dziesiątki nowych znajomych. Kiedy żona Małgosia miała kłopoty z ciążą, miał się do kogo zwrócić, bo wśród kolegów stypendystów są położne, lekarze. Dziś ich córka Gabrysia ma pół roku. A on sam otrzymując, zaczął dawać innym. Zrobił kurs wychowawców. Okazało się, że ludzie z Fundacji rozpoznali go w grupie 150 osób. — Poczułem, że nie jestem dla nich papierkiem, ale ważną osobą — wspomina. Został instruktorem na wakacyjnych 2-tygodniowych obozach stypendystów w Gdańsku, Wrocławiu, Poznaniu. — Bo w działaniu Fundacji chodzi nie tylko o pieniądze, ale kształtowanie siebie, wychowywanie do patriotyzmu, choćby przez poznawanie teraźniejszości i historii ważnych polskich miast — uważa. Z pierwszego obozu dla studentów stypendystów zapamiętał słowa księdza, który powiedział dobitnie: „Wstań i idź”. Ma je w głowie w trudnych chwilach. Jak i przekonanie, że razem z nim są ludzie z Fundacji, którzy pomogą, kiedy przychodzą trudności.
opr. mg/mg