Rozmowa z ks. Prof. Waldemarem Chrostowskim, prorektorem UkSW, na temat reformy szkolnictwa w Polsce
— Jedną z pierwszych decyzji nowego rządu było przesunięcie terminu nowej matury. Czy była to decyzja słuszna?
Być może wielu rozczaruję, ale w moim przekonaniu rząd postąpił właściwie. Program nowych matur przygotowywany był w bardzo dużym pośpiechu i polegał na tym, że wszyscy maturzyści mieliby zdawać ten sam materiał i przedmioty, tak jakby wszyscy byli do takiego egzaminu jednakowo przygotowani. A tak niestety nie jest. Poziom nauczania w dużych i małych miastach nadal jest bardzo różny. Dlatego przed wprowadzeniem nowej matury należało podnieść poziom nauczania w wielu szkołach średnich. Zamiast tego, na nowej maturze obniżono próg wymagań. Rozległy się głosy, że pytania były za łatwe. Część nauczycieli i młodzieży była rozczarowana.
— Wydaje się, że po decyzji rządu jest jeszcze więcej rozczarowanych. W ubiegłym roku Konferencja Rektorów Polskich podpisała tzw. porozumienie krakowskie, w którym większość uczelni zgodziła się, że nowy egzamin maturalny będzie jednocześnie przepustką na studia. Czy UKSW podpisało to porozumienie?
W ubiegłym roku uczelnie deklarowały, że przystępują do tego programu bądź już w roku akademickim 2002/03, bądź o rok później. Nasz Uniwersytet, podobnie jak wiele innych, zdecydował się na to drugie rozwiązanie. Doszliśmy do wniosku, że będzie łatwiej wprowadzić ten program, jeśli zostanie wcześniej przetestowany. Nasza ostrożność powodowana była również tym, że konsultacje prowadzono w pośpiechu. Wiadomo też było, że prace nad programem wiążą się z końcem kadencji rządu, w związku z tym ten program nabrał, w mojej ocenie, także cech politycznych. Nieporozumienie polega na tym, że z całej sprawy zrobiono problem polityczny, czyli swoistą konfrontację między ustępującym AWS i SLD. A tutaj nie chodzi o przepychanki polityczne, lecz o jak najlepszy model edukacji młodzieży i studiów wyższych. Nie bez znaczenia jest i to, że akurat teraz mamy wyż demograficzny i wprowadzenie tego programu byłoby trudne. Za kilka lat będzie mniejsza liczba młodzieży i jego realizacja stanie się również technicznie łatwiejszą.
— Czy zdaniem Księdza Profesora nowa matura jest potrzebna i czy powinna być jednocześnie przepustką na studia?
To są dwie osobne sprawy, przy czym ta druga pozostaje bardziej zagadkowa. Bo proszę sobie wyobrazić taką sytuację: na naszym uniwersytecie podczas ostatniej rekrutacji na psychologię mieliśmy prawie 2 tysiące kandydatów na około 60 miejsc. W jaki sposób mielibyśmy dokonać wyboru, jeżeli spośród tych 2 tysięcy aż trzysta osób miałoby na przykład jednakowe najwyższe oceny na świadectwach maturalnych. Jak z nich wybrać te 60 osób? W takich przypadkach powiedzenie, że matura jest przepustką na studia, ma się nijak do rzeczywistości. Słabość tego rozwiązania tkwi także w tym, że uczelnie byłyby pozbawione realniejszego wpływu na dobór kandydatów. Tymczasem w Polsce uczelnie wyższe są autonomiczne. Nie można tworzyć wrażenia, że każdy kto skończył szkołę średnią, ma automatycznie przepustkę na studia. Istnieją też takie kierunki, na których trzeba przeprowadzić rozeznanie co do określonych uzdolnień bądź predyspozycji kandydatów, a to oznacza konieczność egzaminów bądź rozmowy kwalifikacyjnej.
— Czy w takim razie wprowadzanie nowej matury ma w ogóle sens?
Tak, ale zanim wprowadzi się nową maturę, trzeba wyrównać szanse i poziom nauczania młodzieży z miasteczek i wsi. Nie może być tak, że maturzysta spod Suwałk czy Sanoka nie studiuje w Warszawie tylko dlatego, że nie może przekroczyć swego rodzaju progu cywilizacyjnego. Bolączką wszystkich wyższych uczelni w Polsce jest to, że odsetek młodzieży wiejskiej na uniwersytetach wynosi od 2 do 4 proc. To jest niższy odsetek niż przed II wojną światową! To zapaść cywilizacyjna! Na nasz uniwersytet przychodzi młodzież z Warszawy i dużych miast, która ma za sobą wyjazdy do Włoch, Grecji czy Francji, oraz młodzież ze wsi, która nie ma w ogóle paszportu. Musimy ich zaznajamiać z rzeczami, które warszawiacy mają na co dzień w domu.
Słabością nowej matury było również to, że zbyt małą rolę odgrywała historia, a bardzo wysoką matematyka. Jeśli mamy przed sobą perspektywę wchodzenia do Unii Europejskiej, to musimy młodzież dobrze nauczyć języka polskiego i historii, po to, by utrzymać i rozwijać swoją tożsamość. Nie wolno polegać wyłącznie na znajomości technik komputerowych czy na sprawności posługiwania się językiem obcym.
— Wśród przedmiotów, które znalazły się w programie nowej matury są między innymi nauka o tańcu, historia sztuki. Nie ma natomiast religii. Jak Ksiądz Rektor skomentowałby ten fakt?
Nie rozdzierałbym nad tym szat, bo uważam, że to jest normalne. Na lekcjach religii nie przygotowuje się teologów, bo tę naukę studiuje się później, lecz rozwija światopogląd uczniów. Każdy człowiek w swoim sumieniu sprawdza, czy i na ile wartości religijne są mu bliskie. Wtedy dobro, które się dokonuje, jest dużo większe niż ewentualna porcja wiedzy, jaką można wykazać się przy egzaminie. Wielkość i niezbędność tego przedmiotu zasadza się na tym, że wymaga innego traktowania niż pozostałe oraz uczy szacunku dla różnych religii i światopoglądów.
— Dziękuję bardzo za rozmowę.
Ks. prof. WALDEMAR CHROSTOWSKI, prorektor ds. studenckich i nauczania Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie
Rozmawiała ALICJA WYSOCKA
opr. mg/mg