O kulturze inspirowanej postacią Papieża po śmierci Jana Pawła II
Jan Paweł II miał wielką słabość do artystów: byli mu bliscy, bo sam doskonale ich rozumiał. Czy jednak i on był dla nich inspiracją? W rok po jego śmierci wielcy artyści w większości milczą, a Jan Paweł II przemówił do zwykłego człowieka przez popkulturę, często niezbyt wysokich lotów. Głębia jego przesłania widać sprawia współczesnej kulturze trudność, najłatwiej więc sprowadzić ją do . uniwersalnych haseł zrozumiałych dla każdego. Stąd setki wystaw, koncertów, książek i albumów. Jan Paweł II jest niewątpliwym bohaterem popkultury ostatniego roku.
Po śmierci polskiego Papieża powstał swoisty „papieski rynek", a niektórzy, powołując się na duchowe wartości, cynicznie próbowali zarejestrować jako znak towarowy hasło „Pokolenie JPII", by móc czerpać zyski ze sprzedaży gadżetów. Zaczęły masowo powstawać książki z Papieżem na okładce, płyty z Papieżem na obwolucie i piosenki dla niego lub o nim. W ciągu roku powstały trzy fabularne filmy o jego życiu, co jeszcze w kinematografii światowej się nie zdarzyło. Z popkulturą - jak z każdym rynkiem - związany jest finansowy zysk lub strata, a tej nikt nie chce. Stąd żenujące reklamy, kłótnie i niemal bezkompromisowa walka o sprzedaż.
Na 2 kwietnia jeden z polskich potentatów muzycznych Warner Musie Poland planuje wydanie płyty DVD, która ma pokazać cały pontyfikat Jana Pawła II od dnia elekcji do ceremonii pogrzebowej. Artystycznym dodatkiem są sakralne arie Mozarta, Rossiniego, Haendla, Schuberta, Bizeta w wykonaniu Andrei Bocellego. Trudno oczywiście posądzać Warner o czystą chęć upowszechnienia duchowego przesłania Jana Pawła II, to akurat przykład rządów surowego prawa rynku.
Polscy muzycy też niczym szczególnym nie zaskoczyli. Krzysztof Krawczyk nagrał płytę „Ojcu Świętemu śpiewajmy", na której obok „Bogurodzicy" i oczywiście „Barki" zaśpiewał „Góralu, czy ci nie żal". Dla młodszego pokolenia Magda Anioł wydała płytę „Lolek", na której śpiewa (oprócz „Barki") rapowaną biografię Jana Pawła II z refrenem „Nie ma lepszego od Jana Pawła II". Powstał szlagier przez niektórych nazywany papa-polo. Największą popularność osiągnęło jednak niespodziewanie oratorium „Tu es Petrus", które przynajmniej z nazwy wygląda na coś znacznie poważniejszego. Od kilku miesięcy sprzedaż płyty z tym nagraniem nie schodzi z pierwszych pozycji rankingów podawanych przez sieci sklepów muzycznych. Bilety na najbliższe koncerty są z miejsca wykupywane. „«Tu es Petrus» - to poetycka opowieść o trzech najważniejszych tajemnicach tego świata. Te tajemnice to tajemnica stworzenia, tajemnica krzyża i tajemnica miłości. «Tu es Petrus» to jednocześnie poetycka opowieść o trzech największych problemach XXI wieku. Te problemy to głód obok bogactwa, wojny w opozycji do pokoju i nienawiść w ludzkich sercach obok pragnienia ładu serca. «Tu es Petrus» to poetycka opowieść o następcy Piotra -Janie Pawle II, któremu przyszło w swoim życiu i pontyfikacie zmierzyć się z powyższymi kwestiami. O Papieżu, który podążył drogą Ukrzyżowanego i z pokorą poniósł krzyż cierpienia, krzyż życia, krzyż wiary i krzyż bólu" - pisze o swoim utworze autor tekstu Zbigniew Książek. Czy te piękne i wzniosłe założenia udało mu się przełożyć na język sztuki? Do muzyki, którą nazywam popem stylizowanym na muzykę poważną, a która przypomina momentami piosenki z produkcji rysunkowych Disneya, napisał tego typu teksty: „Wiarą i modlitwy rymem/ Człeka z Bogiem pragnie splatać.../ Wadowicki biskup Rzymu/ Wadowicki biskup świata/ Więc pochyla się nad światem/ Pragnąc płomyk dobra wzniecić/ Niczym zatroskany tato/ Pośród rozbrykanych dzieci". Blondwłosy kompozytor Piotr Rubik, stały bywalec programów telewizyjnych i pism kobiecych, był uczniem Ennio Morricone, komponował także piosenki dla Edyty Górniak i Michała Bajora, nie miał więc trudności ze stworzeniem pompatycznej i jednocześnie rozrywkowej wersji Zygmunta Koniecznego.
Niedługo ma ukazać się najnowsza płyta Arki Noego „Nie ma to tamto subito santo", po której - choć dla dzieci - spodziewam się największych przeżyć duchowych.
Dopiero co na ekrany kin weszły dwa nowe obrazy o podobnym tytule: „Jan Paweł II" oraz „Jan Paweł II: Nie lękajcie się", a już zapowiadana jest polska premiera drugiej części „Karola", który zapoczątkował ten swoisty maraton. Za miesiąc będziemy mogli zobaczyć, jak poradził sobie z rolą papieża Piotr Adamczyk w filmie „Karol - papież, który pozostał człowiekiem". Ten cykl budzi największe nadzieje, bo mimo wymuszonej przez specyfikę przekazu skrótowości i umowności uniknął rzucającego się w oczy banału. Niestety, nie można tego powiedzieć o dwóch wspomnianych filmach: „Janie Pawle II" Johna Kenta Harrisona (z Jonem Voightem w roli głównej) i „Janie Pawle II: Nie lękajcie się" Jeffa Blecknera (tutaj rolę papieża odgrywa Thomas Kretschmann). Ten pierwszy jest tylko schematyczną opowieścią o wielkim człowieku, ten drugi - po prostu obrazem przekłamanym z powodu niechlujności i doprawdy dziwnej nonszalancji twórców.
Żeby nie było wątpliwości, że sprawa dotyczy twardych praw rynku, dowiadujemy się, że dystrybutor jednego filmu zarzuca dystrybutorowi drugiego przebiegłe korzystanie z jego promocji. Tymczasem jedna z włoskich wytwórni filmowych już zapowiada kolejny obraz, tym razem traktujący o przyjaźni Jana Pawła II z kardynałem Ratzingerem pod tytułem „Dwaj przyjaciele".
Natomiast polscy reżyserzy od roku milczą i nawet nie słychać, żeby mieli zamiar nakręcić jakikolwiek film o najsławniejszym w historii Polaku. Mam jednak nadzieję, że wróży to same dobre rzeczy i brak pośpiechu zaowocuje wreszcie dojrzałym filmem.
O rynku wydawnictw, którego bohaterem jest Jan Paweł II, należałoby napisać osobny tekst. Prawdą jest, że „papieskie książki" osiągają największe nakłady: od małych książeczek okraszonych kiczowatymi fotografiami po grube tomy najnowszych biografii, niemal naukowe omówienia pontyfikatu i zbiory homilii oraz pięknie wydawane albumy ze zdjęciami najlepszych fotografów.
Nie chwytają jednak za pióro sławni polscy pisarze, dramaturdzy i poeci, artyści malarze nie malują obrazów, kuratorzy nie wpadają na pomysły ciekawych wystaw, poza wystawami fotograficznymi i filatelistycznymi. Jan Paweł II żyje za to w dziesiątkach tysięcy wierszy napisanych z potrzeby serca przez zwykłych ludzi biorących udział w amatorskich konkursach poetyckich, w pracach amatorów plastyków na wielu wystawach w miejskich domach kultury i w salkach przyparafialnych.
Więc może jednak nie ma co oburzać się na masową popularyzację wyjątkowej osoby Jana Pawła II. To prawda, że jej kosztem zagubiło się to, co najważniejsze i najgłębsze, udzielając miejsca prostym emocjom: wzruszeniu i sentymentalizmowi. I taki Jan Paweł II zaistniał w popkulturze. Teraz czas na to, by kulturę zainspirowała jego nauka.
opr. mg/mg