Z misją dentystyczną w Afryce

O swoim pobycie na misji w w Republice Środkowoafrykańskiej opowiada Mateusz Nowicki, stomatolog pochodzący z Parczewa.

Proszę sobie wyobrazić, że kraj niemal dwa razy większy od Polski ma tylko dwóch dentystów - mówi Mateusz Nowicki, stomatolog pochodzący z Parczewa. Przez miesiąc przebywał na misji w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie pracował w jednym z tamtejszych szpitali oraz leczył mieszkańców pobliskich wiosek.

RŚA to jeden z najbiedniejszych krajów świata. Od lat targany konfliktami, które pochłonęły tysiące ofiar. W państwie pogrążonym w kryzysie politycznym panuje chaos i bezprawie. Jednym z problemów jest utrudniony dostęp do opieki medycznej. Spore żniwo zbiera malaria, anemia, niedożywienie, polio oraz AIDS.

Byłem pewien, że chcę jechać

- To był impuls - mówi dentysta o podjęciu decyzji o wyjeździe. - W ubiegłe wakacje, w przerwie pomiędzy przyjęciami kolejnych pacjentów, przeglądałem magazyn dentystyczny. Zobaczyłem w nim artykuł osoby, która była na misji. Od razu wiedziałem, że to coś dla mnie. Dodatkowo zafascynował mnie sam kraj: bardzo zagadkowy, tajemniczy, nieodkryty... A mnie takie rzeczy bardzo pociągają. Chciałem połączyć pasję podróżniczą ze swoim zawodem i zrobieniem czegoś dobrego dla ludzi. Stwierdziłem, że to coś dla mnie i od razu byłem pewien, że chcę tam pojechać - opowiada.

Potem zaczęły się żmudne przygotowania do wyjazdu. - Nie ukrywam, że było ich bardzo dużo - wspomina M. Nowicki, który w ambasadzie francuskiej musiał starać się o wizę. Aby ją dostać, potrzebne było zaproszenie. W tym celu lekarz skontaktował się z diecezją tarnowską, która wysyła księży misjonarzy do tego kraju. - Nie obyło się też bez organizowania akcji wspomagających finansowo mój wyjazd. Ilość życzliwych ludzi, którzy wykazywali dobre serce i dobrą wolę, żeby partycypować w tej akcji, była dla mnie zaskakująca - przyznaje. Misję zorganizowały dwie fundacje: „Dentysta w Afryce”, kierowana przez Konrada Rylskiego, i Redemptoris Missio. Sfinansowanie wyjazdu wsparli wierni z jednej z parafii w Sopocie, gdzie obecnie mieszka Mateusz Nowicki.

Dodatkowym utrudnieniem był brak przewodników dotyczących Republiki Środkowoafrykańskiej. - Czytałem wiadomości, artykuły na temat RŚA, relacje księży misjonarzy. Najlepszym źródłem informacji byli moi poprzednicy, czyli koledzy i koleżanki z organizacji „Dentysta w Afryce”, którzy przetarli szlaki - stwierdza M. Nowicki, który w podróż zabrał ze sobą znieczulenia, skalpele, nici oraz podstawowe instrumenty przydatne w chirurgii stomatologicznej.

Fenomen likundu

Dla dentysty to nie był pierwszy pobyt w Afryce, wiedział zatem, czego może się spodziewać. Mimo to po przyjeździe do Republiki Środkowoafrykańskiej zaskoczyła go bieda i klimat. - Jadąc ulicami stolicy Bangi, obserwowałem żebrzące dzieci. Muszę przyznać, że takiej biedy jeszcze w życiu nie widziałem - stwierdza świecki misjonarz. We znaki dawał się klimat. - Wilgotność powietrza sięga tam kilkudziesięciu procent. Dodatkowo temperatura dochodzi do grubo powyżej 30 stopni. Niedaleko stolicy znajduje się rozlewisko rzeki Ubangi. Te wszystkie elementy powodują, że bardzo trudno jest oddychać. Pierwszej nocy miałem olbrzymie kłopoty z zaśnięciem, pomimo tego, że byłem potwornie zmęczony - wspomina M. Nowicki.

Republika Środkowoafrykańska to kraj, w którym dochodzi do licznych konfliktów o surowce i wpływy. - Kwestie religijne są jedynie przykrywką. Jest takie afrykańskie powiedzenie: „Tam gdzie walczą słonie, tam cierpi trawa”. Najdotkliwiej skutki odczuwają zwykli ludzie - podkreśla stomatolog. I wspomina o zakończonej pięć lat temu wojnie domowej. - Od tamtego czasu nie funkcjonuje wiele instytucji. Nie jest odprowadzany podatek dochodowy, ponieważ 4/5 kraju znajduje się poza jakąkolwiek kontrolą rządu. Dopiero niedawno zaczęto rejestrować samochody - zaznacza lekarz. Trudnością, która wydaje się być nie do przeskoczenia, pozostaje fenomen , czyli powszechność czarów. - Z rozmów z misjonarzami wynika, że choćby tamtejsza ludność ukończyła Sorbonę, pierwsze, co robią po przyjeździe do wioski, z której się wywodzą, to idą do czarownika, szamana, żeby się oczyścić, zdjąć klątwę, rzucić zaklęcia - zwraca uwagę M. Nowicki.

Przez afrykańską ludność polski lekarz został przyjęty jako pewnego rodzaju osobliwość i atrakcja. - Zdarzało się, że dzieci podbiegały do mnie i łapały za łokieć czy kolano, żeby zobaczyć, jaka jest w dotyku biała skóra. Nie spotkałem się z jakimiś aktami jawnej niechęci bądź antypatii względem rasy białej. Oprócz okrzyków „mundziu, mundziu”, czyli „biały, biały” o lekko pejoratywnym zabarwieniu - stwierdza.

Afrykański czas

Stomatolog trafił do miejscowości Bagandou. Przez miesiąc pracował w tamtejszym szpitalu, a także leczył mieszkańców pobliskich wiosek. - Proszę sobie wyobrazić, że kraj niemal dwa razy większy od Polski ma tylko dwóch dentystów - zwraca uwagę świecki misjonarz.

Praca w szpitalu w Bagandou zaczynała się o 8.00 rano i trwała do 13.00. - Natomiast w wioskach przyjmowaliśmy pacjentów, dopóki mieliśmy narzędzia albo dopóki byli potrzebujący ludzie. Nie liczyliśmy czasu. Warto dodać, że rytm dnia w RŚA jest nieco inny niż u nas. Słońce przez cały rok wstaje ok. 5.00-6.00 rano, a zachodzi o 18.00. W związku z czym tamtejsi mieszkańcy pracują do 13.00-14.00. Potem następuje sjesta. Po południu w zasadzie mało kto wraca do obowiązków. Myślę, że klimat ma tu duże znaczenie. Ja jestem przyzwyczajony do innego rytmu pracy. Na początku sprzeczałem się ze swoimi współpracownikami, którzy o 13.00 chcieli składać sprzęt, a dla mnie to był środek dnia - wspomina dentysta.

Brak podstawowej opieki stomatologicznej powoduje, że pracy dla przyjeżdżających lekarzy jest bardzo dużo. A problemy ze zdrowiem jamy ustnej są podobne jak u Polaków. Znaczne żniwo zbiera kamień nazębny. - Podejrzewam, że przez brak dostatecznej higieny, brak świadomości na temat szczotkowania zębów oraz ze względu na niefiltrowaną wodę - wylicza M. Nowicki. Ciekawie sytuacja przedstawia się u dzieci - te najmłodsze mają z reguły zęby zdrowsze od swoich polskich rówieśników. - W Polsce dzieci mają znaczną ilość ubytków spowodowanych próchnicą. Podejrzewam, że z powodu dużej podaży cukrów prostych w diecie, czyli słodyczy, które mają na wyciągnięcie ręki. W Afryce dostęp do nich jest znacznie ograniczony, a cukry proste przyswajane są w formie bardziej naturalnej, typu trzcina cukrowa, mango, papaja. Przekłada się to na mniejszą liczbę ubytków próchnicowych, zwłaszcza u dzieci - wyjaśnia dentysta.

Przekupić dla ich dobra

Do gabinetu dentystycznego w szpitalu w Bagandou, gdzie przyjmował polski lekarz, zjawiali się pacjenci, którym doskwierały bolące zęby czy kamień nazębny. - Natomiast podczas wizyt w wioskach bardzo często sami namawialiśmy ludzi do tego, żeby usiedli na fotel i dali się przebadać. Czasami zdarzało się, że czekaliśmy przez cały dzień na pacjenta i nikt nie przyszedł, a innym razem udało mi się usunąć kilkadziesiąt zębów czy zrobić 100 przeglądów - przyznaje M. Nowicki. I dodaje, że zapewne ma to związek z faktem, iż dbanie o zdrowie nie znajduje się na szczycie listy priorytetów tamtejszej ludności. Jako ciekawostkę dentysta wspomina fakt, że każdy pacjent zdejmował buty, zanim usiadł na fotel. - Uważam, że to był bardzo sympatyczny gest z ich strony, świadczący o poszanowaniu cudzej własności - stwierdza.

Tamtejsza ludność okazała się być dosyć mocno zdyscyplinowana. - Ze strony dorosłych pacjentów nie widziałem jakiegoś strachu, lęku. Dzieci również były bardzo spokojne. Traktowały moją wizytę jako swego rodzaju atrakcję w wiosce. Z ciekawości otwierały buzie, żeby dać się przebadać - mówi M. Nowicki.

Nie obyło się też bez akcji profilaktycznych. - Każdą wizytę w wiosce rozpoczynaliśmy od krótkiego instruktażu higieny jamy ustnej i prezentacji na makietach, co dzieje się, kiedy nie myjemy zębów. Potem każdemu pacjentowi, który usiadł na fotelu i dał sobie zrobić przegląd, rozdawaliśmy szczoteczki i pasty do zębów. Staraliśmy się ich trochę przekupić dla ich własnego dobra - zdradza lekarz. I dodaje, że spotykał się z ogromną życzliwością wśród miejscowej ludności: - Zdarzało się, że pacjenci przyprowadzali innych albo zaczepiali mnie na ulicy, pokazując, że już ich nie boli.

Podczas miesięcznego pobytu w Republice Środkowoafrykańskiej dentysta przyjął ok. 350 osób i usunął 130 zębów. Przez chwilę jego powrót do kraju stał pod znakiem zapytania, bo w dniu wylotu, na początku maja był świadkiem zamieszek, które wywiązały się po zamachu w stolicy kraju. Mimo to swój pobyt w sercu afrykańskiej dżungli wspomina bardzo pozytywnie. I podsumowuje: - Jestem pod wrażeniem wolontariatu misyjnego. Na pewno chciałbym tam wrócić...

HAH
Echo Katolickie 21/2018

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama