Z o. dr. hab. Pawłem Zającem OMI — przełożonym Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej — rozmawia o. Dominik Ochlak OMI
Z o. dr. hab. Pawłem Zającem OMI — przełożonym Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej — rozmawia o. Dominik Ochlak OMI
O. DOMINIK OCHLAK OMI: — Rozmawiamy w roku, którego duszpasterskie hasło wzywa wierzących bezpośrednio do zapału misyjnego: „Idźcie i głoście”. Jak to wezwanie oblaci podejmują obecnie?
O. PAWEŁ ZAJĄC OMI: — Czynimy to w sposób jak najbardziej dosłowny, jako misjonarze. Niekiedy słyszy się nazwę: ojcowie oblaci. Używają jej nawet ludzie, którzy nas dobrze znają. Tymczasem poprawnie powinno się o nas mówić, nawet w wersji skrótowej, jako o misjonarzach oblatach. Chodzi nie tylko o to, że w Zgromadzeniu to samo zakonne powołanie dzielą zarówno ojcowie kapłani, jak i bracia zakonni. Słowo „misjonarz” wyraża naszą podstawową tożsamość. Oblat jest w równym stopniu misjonarzem za kołem polarnym, w afrykańskim buszu, w dalekim Hongkongu, w parafii w Katowicach czy Poznaniu, jako głoszący rekolekcje czy misje parafialne w swej ojczyźnie. Misjonarz oblat to ktoś, kto przeżył spotkanie z Chrystusem Ukrzyżowanym, utożsamił się z Nim, a następnie słowem i przykładem czyni wszystko, co w jego mocy, żeby doświadczenie zbawienia przekazać najbardziej potrzebującym. Polska Prowincja jest największa w Zgromadzeniu — liczy ponad 450 ojców, braci i kleryków, od Madagaskaru, przez Turkmenistan, Ukrainę, Białoruś, Skandynawię, Francję i Beneluks, aż po 20 wspólnot w naszym kraju. Wielu polskich oblatów pracuje w innych prowincjach Zgromadzenia na całym świecie. Budujemy struktury Kościoła tam, gdzie jeszcze nie istnieją. Prowadzimy rekolekcje i misje parafialne. Często docieramy ze słowem Ewangelii do ludzi, z którymi Kościół ma najmniej kontaktu. Jest to wpisane w nasz charyzmat.
— Czy ma Ojciec jakąś specjalną receptę, by podsycać misyjnego ducha i gorliwość swoich współbraci?
— Mam wrażenie, że bardzo wielu moich współbraci odznacza się wspaniałym misyjnym duchem. Są pełni zapału i pomysłów. Prowincjał może niejako z definicji czuje się w obowiązku, aby podsycać misyjnego ducha swych współbraci, tymczasem gdy spotykam oblatów zaangażowanych misyjnie i duszpastersko, nieraz sam odczuwam wewnętrzne przynaglenie do odnowienia się w gorliwości. Ze swej strony proponuję pewne inicjatywy, które — mam nadzieję — jeszcze bardziej zwiększą nasz zapał i naszą gorliwość oraz pozwolą na pogłębienie więzi braterskich we wspólnotach. 21 czerwca br. na Jasnej Górze odbyło się spotkanie wszystkich przełożonych wspólnot Polskiej Prowincji, podczas którego dokonaliśmy zawierzenia Pani Jasnogórskiej naszych dzieł. 14 września 2017 r. rozpoczynamy peregrynację relikwii Drzewa Krzyża Świętego z sanktuarium na Świętym Krzyżu, które jest nam powierzone, do wszystkich wspólnot i parafii oblackich w Polsce. Chcemy zintensyfikować współpracę z klasztorami klauzurowymi, aby dzięki modlitwie sióstr nasza praca stawała się jeszcze skuteczniejsza. To tylko kilka przykładów inicjatyw, które mają służyć jednemu celowi — zwiększeniu naszej misyjnej odwagi i gotowości, by przekraczać kolejne granice dzielące nas od ludzi ubogich, spragnionych Ewangelii.
— Wiemy, że historia może być nauczycielką życia, a Ojciec zajmuje się tą dziedziną — bada historię Kościoła. Jakie analogie we współczesnym świecie, konkretnie w momencie, w którym jest dziś Kościół, dostrzega Ojciec z wydarzeniami z czasów początków wspólnoty wierzących? I co ważniejsze: Czego może nas to nauczyć?
— Analogie i podobieństwa różnych okresów historii bywają niekiedy złudne i są wynikiem spojrzenia dość powierzchownego, dlatego trzeba uważać, żeby nie ulec pokusie uproszczeń. Niemniej jednak można zwrócić uwagę na pewne cechy ogólne, łączące nawet odległe stulecia. Przez kilkaset lat w granicach Imperium Rzymskiego chrześcijaństwo było religią mniejszości. Trudno o precyzyjne statystyki, ale historycy piszą nieraz o 5-10 proc. chrześcijan w społeczeństwie rzymskim przed 313 r. Pisma Ojców Kościoła i akta synodalne informują nas, że realia codzienności kościelnej nie były romantyczną idyllą, pozbawioną problemów, konfliktów, podziałów — wręcz przeciwnie. Spór o słowo „współistotny” w Wyznaniu wiary pochłonął prawie całe czwarte stulecie. Przykłady można by mnożyć. Pośród tych wszystkich burzliwych wydarzeń nieustannie była przekazywana wiara w Chrystusa, swoim nurtem biegła historia świętości. Czego może nas to nauczyć? Zrozumienia dla drugiego człowieka, rezygnacji z agresji, dążenia do autentycznego nawrócenia, krytycznego spojrzenia na samych siebie, nieustannego oczyszczania własnych motywacji, a przede wszystkim zachwytu nad Bożym działaniem w świecie, które przekracza i przerasta ludzką logikę.
— Czy w świecie rozdzieranym niepokojami społecznymi, zamachami terrorystycznymi, wrogimi chrześcijaństwu ideologiami powinniśmy budować mury, okopywać się, czy...?
— Przed współczesnymi politykami stoi niezwykle trudne zadanie. W tak szybko zmieniającym się świecie muszą zapewniać stabilność i bezpieczeństwo państwom i społeczeństwom. Rozmaite ideologie i chwyty propagandowe nie ułatwiają takiej służby, a obywatele często mają wrażenie, że nie otrzymują rzetelnych i wyczerpujących informacji. Nasze dyskusje wśród znajomych czy krewnych są nieraz pełne emocji, tymczasem brak nam wyczerpującej wiedzy o motywacjach, którymi kierują się politycy wpływający na kształt świata. Chrześcijanom sprawa wydaje się jednak oczywista — mamy naśladować Chrystusa, zatem nie ma mowy o murach czy okopywaniu się. Nas obligują przypowieść o miłosiernym Samarytaninie oraz Jezusowe zdanie: „Wszystko, cokolwiek uczyniliście drugiemu człowiekowi, Mnieście uczynili...”. Jeśli Bóg powoła nas do męczeństwa, mamy być na nie gotowi, ale też nie mamy się na nie pochopnie narażać. Jezus także zapytał: „Dlaczego Mnie bijesz?”. We wszystkim musimy kierować się mądrą odpowiedzialnością za siebie, drugiego człowieka, naszą rodzinę, ojczyznę.
— W jasnogórskim sanktuarium przed Obrazem Czarnej Madonny misjonarze oblaci Polskiej Prowincji przeżywali niedawno swoje zawierzenie, czyli odnowienie i umocnienie zaufania Bogu przez ręce Niepokalanej. Czego dziś najbardziej potrzebują zakonnicy, kapłani? O jakie łaski proszą?
— Zawierzenie oblackiego życia i misji Matce Bożej Częstochowskiej na progu 100-lecia obecności Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Polsce wydało mi się naturalnym wyznaniem naszej postawy służebnej. Pragniemy być narzędziem w dłoniach Bożej Opatrzności. Nie wiem, czy mogę odpowiedzieć w imieniu wszystkich zakonników i kapłanów, ale wydaje mi się, że najbardziej potrzeba nam właśnie wzoru Maryi — przyjęcia Jezusa do naszego życia, choć może się to wiązać z wieloma cierpieniami; takiego patrzenia na Jezusa oczami Maryi, abyśmy postępując w latach, mieli świadomość i dostrzegali, że i Jezus w nas dojrzewa, nie opuszcza nas, ale prowadzi do wciąż nowego doświadczania Boga. Potrzeba nam pokory Maryi i Jej pieśni uwielbienia, potrzeba dużo ciszy i spokojnej kontemplacji, tym więcej, im więcej działamy.
* * *
Oblat jest w równym stopniu misjonarzem za kołem polarnym, w afrykańskim buszu, w dalekim Hongkongu, w parafii w Katowicach czy Poznaniu, jako głoszący rekolekcje czy misje parafialne w swej ojczyźnie — mówi o. dr hab. Paweł Zając OMI
opr. mg/mg