Gdy patrzę na mapę świata, podziwiam działalność Kościoła, który posłuszny poleceniu Jezusa dociera przez swoich misjonarzy na najdalsze krańce ziemi, by głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu
Gdy patrzę na mapę świata, podziwiam działalność Kościoła, który posłuszny poleceniu Jezusa dociera przez swoich misjonarzy na najdalsze krańce ziemi, by głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu. Co więcej, radość napełnia moje serce, bo wiem, że każdy ochrzczony może mieć w tym udział, nie opuszczając fizycznie terenu swojej diecezji. W jaki sposób?
Na to pytanie mogą odpowiedzieć wspólnoty Żywego Różańca ze wszystkich diecezji w Polsce, które na co dzień są zaangażowane w życie Kościoła lokalnego, a jednocześnie spieszą z pomocą misjom, modląc się w papieskiej intencji ewangelizacyjnej, ale nie tylko…
Uśmiech na twarzach bezdomnych, sierot i niepełnosprawnych w najbiedniejszej dzielnicy Lusaki Chawama widzą siostry misjonarki Świętej Rodziny, których służbę wspierają róże różańcowe z diecezji drohiczyńskiej. O radości dzieci i młodzieży uczących się w oratorium w Nguelemendouka (Kamerun), gdzie – dzięki ofiarom – po zajęciach lekcyjnych można najeść się do syta, mówią siostry michalitki. W miarę możliwości, nie pozostają bez odpowiedzi apele innych misjonarzy, zwłaszcza pochodzących z diecezji. Tak było z budową kościołów w Soczi i w Kijowie. Poza tym pacjenci szpitala w Helocie (Togo) dzięki dofinansowaniu remontu studni głębinowej mają nieograniczony dostęp do wody, a i misja kapucyńska w Republice Środkowoafrykańskiej mogła znacznie poprawić warunki. To wynik zrozumienia potrzeb misji dla głoszenia Ewangelii – jak opowiada zelatorka diecezjalna Renata Przewoźnik.
W diecezji toruńskiej modlitwa i materialne wsparcie misji idą w parze. Ks. prał. Gerard Gromowski, moderator Żywego Różańca, opowiada o historii odrodzenia zapału misyjnego w diecezji toruńskiej, czego jakby iskrą były święcenia biskupie w 2000 r. ich rodaka pracującego w Brazylii – ks. Edwarda Zielskiego. Wtedy podjęto odważny krok dotarcia do wszystkich misjonarzy z diecezji, by wyjść z gestem miłości najpierw do „swoich”. Zaraz zaczęły powstawać tzw. róże misyjne, z czego dwie z nich objęły modlitewną opieką ks. bp. Edwarda, który podczas każdego urlopu w Polsce spotyka się ze „swoją różą”. W ten sposób wspieranych jest obecnie wielu misjonarzy – jak podkreśla ks. Gerard – a jest ich około 100.
Bogactwo inicjatyw misyjnych, w które włącza się Żywy Różaniec, można dostrzec m.in. w archidiecezji lubelskiej, gdzie członkowie tej wspólnoty są zaproszeni do wpłacania niewielkiej kwoty na rzecz funduszu, z którego korzystają księża z archidiecezji pracujący na terenach misyjnych, w tym na Ukrainie, Białorusi czy Łotwie. „Roczna składka wynosi «2 zł plus» – informuje ks. Wojciech Rebeta, moderator Żywego Różańca. – Umawiamy się na minimalną wpłatę 2 zł od osoby. Dzięki temu w tym roku kolejny kapłan otrzyma wsparcie na konkretny projekt, a pozostali księża – stypendia mszalne”. Misje to nasza wspólna sprawa. Możemy być misjonarzami, wspierając głoszenie Ewangelii codzienną modlitwą, cierpieniem i ofiarą materialną. I tak przemierzamy tysiące kilometrów, z wiarą przesuwając paciorki różańca.
opr. ac/ac