W Ostrożnem koło Zambrowa s. Czesława spotkała Pana Jezusa. W miejscu śladów, które zostawił, dziś stoi sanktuarium.
Śniło jej się, że dostała duży krzyż. Na nim napis: zapamiętaj tę datę - 30.07.1984.
Zaintrygowało mnie jej zdjęcie, opisane w książce wydarzenia. I informacja, że na 86 rok życia jej idzie. Postanowiłam poznać tę kobietę. Tę siostrę.
Pokaźnych rozmiarów kapliczka z Chrystusem jest wyraźnym akcentem na tle niewielkiego lasku. To w tym miejscu Pan Jezus pierwszy raz ukazał się siostrze Czesławie Polak. Idę wzdłuż ogrodzenia i oglądam wytyczone alejki, kolejne kapliczki. Jest i pomnik. Cmentarny. Czytam: Czesława Polak... O, Boże! Za późno. Ale widnieje na nim tylko rok urodzenia. Więc jednak zdążyłam! Obok piękna figura Matki Bożej. Za furtką - Mojżesz. Jest jeszcze ojciec Pio i - na ławeczce, na której można przysiąść - papież Jan Paweł II. Wzdłuż alejki wyrastają piękne, rzeźbione w dębowym drewnie stacje różańcowe. Centralny punkt to kaplica, obok niej dom. Jest też przystosowana do spotkań przy grillu wiata. Pusto. Mży. Ruch zaczyna się po 14.00. Ludzie schodzą się (a raczej zjeżdżają) na Mszę św. O 15.00 kaplica jest wypełniona po brzegi. Dostojny, świąteczny nastrój. Młody ksiądz z parafii w Szumowie doskonale sprawdza się w roli sprawującego Eucharystię, mówcy, organisty. I informatora. Wskazuje mi siostrę Czesławę. Czyli jestem, gdzie trzeba. Na miejscu objawień. W Ostrożnem. Siedem kilometrów od Zambrowa. 100 kilometrów od Siedlec.
Drobna zakonnica modli się w pierwszej ławce, tuż przed ołtarzem. Zostaje długo po Mszy. Towarzyszy jej młoda kobieta. To Halinka Świderek, gotowa do pomocy, ale siostra Czesława udowadnia, że jest samodzielna. Mam tremę przed spotkaniem - zupełnie niepotrzebnie. Siostra traktuje mnie jak kogoś bliskiego. Błogosławi, zaprasza do swojego pokoiku. Idzie, trzymając się ustawionych wzdłuż jej drogi ławek. - Straciłam wzrok - dzieli się swoimi przeżyciami. A mówi, jak o zwykłych, codziennych zdarzeniach. - Miałam operację - informuje. - Na początku widziałam, ale teraz już nie. Jak Pan Jezus będzie chciał, to jeszcze będę widziała, a jak nie, to też ten krzyż przyjmę - dodaje.
Z Halinką jest jej mąż Dariusz. Przyjechali z Ostrowi Mazowieckiej. Halinka pomaga tam w przygotowaniu młodzieży do sakramentu bierzmowania, Darek pełni funkcję Wielkiego Rycerza Rady Kolumba przy parafii Wniebowstąpienia NMP. W mieszkaniu siostry Czesławy czują się jak u siebie. Wszystko jest tu takie normalne, zwyczajne. A jednak...
Sanktuarium zajmuje miejsce niegdysiejszych gruntów siostry i jej rodziców. - Byli gorliwi w wierze - przekonuje zakonnica. I dodaje, że to od nich zakiełkowało powołanie. Kiedy jednak oznajmiła, że chce wstąpić do klasztoru, jej mama nie była zadowolona. - Dwóch braci było i ja, najmłodsza - przywołuje przeszłość siostra Czesława. - Bracia poszli kształcić się dalej, a mnie mamusia chciała zostawić w domu. Ulitowałam się i zostałam - podsumowuje. I dodaje, że nie ma wykształcenia, zaledwie siedem klas, choć uczyła się dobrze. Kierownik szkoły przyjął ją od razu do drugiej klasy, bo stwierdził, że w pierwszej będzie się nudziła. Program szóstej i siódmej przeszła w rok: rano chodziła do dziennej szkoły, a po południu na kurs dla dorosłych. - Dochowałam rodziców - opowiada - i poszłam do klasztoru. Pierwszy habit, pierwszy krzyżyk poświęcił jej Jan Paweł II. Rozpoznał ją po 40 latach, kiedy była w Rzymie. Duże zdjęcie siostry z Papieżem Polakiem zajmuje dziś poczesne miejsce w jej pokoju.
Na dziesięć lat przed pierwszym objawieniem - pracowała wtedy w przedszkolu w Szumowie - miała sen. Dostała duży krzyż. Na nim napis: zapamiętaj tę datę - 30.07.1984. Pomyślała, że pewnie się wtedy coś stanie, może umrze. Po kilku dniach - drugi sen. Niedaleko kościoła w Szumowie wyszedł Pan Jezus. Miał w ręku kielich z winem. „Masz, Czesławo, wypij. Wypij do dna” - powiedział. Najpierw się wzbraniała, ale pomyślała, że ten kielich to jej los. Wypełnił się w poniedziałkowy poranek 30 lipca 1984 r. Czesława Polak (wtedy jeszcze nie zakonnica) jak każdego dnia była na Mszy św. w Szumowie. Po powrocie do domu usługiwała chorej matce, a potem wyszła na pole. Wracała z naręczem kwiatów dla Pana Jezusa i Matki Bożej, gdy obok sosnowego lasku usłyszała: „Zaczekaj”. Zatrzymała się, obejrzała. Od strony pola zbliżała się jasna postać. Poznała - to Pan Jezus. Najpierw się uśmiechał - i ona też się do niego uśmiechała - a potem zrobił się smutny. Szli razem - Czesława tyłem, żeby cały czas go widzieć. Kiedy zniknął, zostawił odbite w ziemi ślady stóp. Był upalny dzień, godzina 11.
3 października 1984 r., przy śladach, które zostawił, Pan Jezus nakazuje siostrze budowę. - To wymaga umiejętności, ludzi, funduszy - podawali w wątpliwość taki zamysł najbliżsi. Ale Czesława już postanowiła. - Pan Jezus pomoże - przekonywała. Pomoże przez dobrych ludzi. Pierwszym z nich był redemptorysta, ks. Piotr Zabielski, któremu opowiedziała o swoich przeżyciach. Uwierzył. - Ja ci w tym pomogę - zadeklarował. Ucieszyła się. To nie mógł być przypadek. Te same słowa wypowiedział Jezus. Późnym wieczorem 14 grudnia 1984 r. znowu się siostrze objawił. Tym razem nakazał jej rozgłaszanie tego, co widziała: „Mów ludziom o tym!” Przyjechał ks. Zabielski, twierdząc, że jakaś moc Boża, jakaś siła go pchała. Postanowili o objawieniach opowiadać. Nie wszystkim się to spodobało, nie wszyscy uwierzyli. Byli i tacy, którzy szydzili, że skoro codziennie chodzi do kościoła, to chce sobie kościół na miejscu wybudować. Przekonana, że to ten kielich, który kiedyś Jezus podał jej do wypicia, nie zaprzestała dzieła. 20 września 1985 r. tam, gdzie objawił się Chrystus, stanęła jego figura.
Budowę kaplicy siostra zgłosiła do gminy. Mówi, że choć był komunizm, nikt nie przeszkadzał. Miejsce na prezbiterium wymierzyła sama. A kiedy już kaplica została zbudowana i odbywały się w niej nabożeństwa, znowu pod laskiem pojawił się Pan Jezus. Powiedział, że musi iść dalej. I że Matka Boża jest zasmucona. Ta ukazuje się Czesławie w pierwszy piątek miesiąca, 6 grudnia 1991 r. Prosi, aby w miejscu objawienia postawić Jej figurę. Siostra Czesława i tego dopilnowała. Dziesięć lat zajęły jej starania o zgodę kurii biskupiej na odprawianie Mszy św. w kaplicy. Dziś, otwarta codziennie od rana do wieczora, jest miejscem kultu. Nie tylko siostra, także inni mieli tu widzenia, zdarzyły się też uzdrowienia. Dom obok kaplicy - Młodzieżowe Centrum Rozwoju - oferuje kilkadziesiąt miejsc. Przyjeżdżają tu m.in. klerycy modlić się przed święceniami. Cały teren jest zadbany, co ciekawe, dzięki zaangażowaniu wolontariuszy. - Pan Jezus pomaga przez dobrych ludzi - jest i dziś przekonana siostra. Wspomniany wcześniej ks. Zabielski powiedział kiedyś do niej: „Jak jest to sprawa ludzka, to szybko zaginie, a jak sprawa Boża, to się rozwinie.”. Którzy wierzą - niech staną tam do modlitwy, którzy nie wierzą - niech pośpieszą zobaczyć. Uwierzyć.
* Podczas pisania tekstu odniosłam się do mojej rozmowy z siostrą Czesławą Polak, jaka miała miejsce 26 sierpnia 2018 r., oraz korzystałam z informacji zawartych w książce Grzegorza Kasjaniuka „Serce w Serce”.
AWO
Echo Katolickie 36/2018
opr. ab/ab