Oto matka twoja? - pyta mała dziewczynka, pokazując palcem na mój medalik. Jakże ciekawie sformułowane przez czterolatkę pytanie. Przed oczami stanęła mi scena z Ewangelii
Oto matka twoja? - pyta mała dziewczynka, pokazując palcem na mój medalik. Jakże ciekawie sformułowane przez czterolatkę pytanie. Przed oczami stanęła mi scena z Ewangelii.
Dzieci są niezwykle spostrzegawcze. Zauważają drobnostki, których dorośli często nie dostrzegają. Pewnego dnia mała, czteroletnia dziewczynka usiadła mi na kolanach, a jej uwagę przykuł medalik na mojej szyi. - A moja mama też ma taki łańcuszek - powiedziała. - Taki sam? To pięknie - odpowiedziałam. - Nooo, ale z serduszkiem! - powiedziała dziewczynka. - A pani kogo to ma na tym? - dziecko ciągnęło dalej swoją wypowiedź. - Matkę Bożą - odrzekłam z uśmiechem. - Aaa, no tak, to wiem! - odpowiedziała mi.
Chwila zastanowienia i rozmowa przybrała ciekawy obrót. - A pani też ma matkę? - pyta dziewczynka. - Tak, mam swoją mamę - mówię jej z uśmiechem na twarzy. - Oto matka twoja? - pyta dziecko, pokazując palcem na medalik. Szczerze mówiąc, przez chwilę zaniemówiłam. Cóż to za szczególny zwrot. Jakże ciekawie sformułowane przez czterolatkę pytanie. Przed oczami stanęła mi scena z Ewangelii. - To też jest moja Matka - odpowiedziałam małej - bo to jest Matka nas wszystkich. Matka wszystkich matek i po prostu wszystkich ludzi - kontynuowałam. - Aaa, tak, to jest Matka wszystkich! - przerwała mi dziewczynka.
I tak oto w ciągu zwykłego szarego dnia, jedno małe dziecko potrafi przypomnieć dorosłemu w prosty sposób tak istotną prawdę.
Podbiega do mnie trzylatek i woła: - Dostałem obrazek, dostałem obrazek! - Jaki cudowny i kolorowy - odpowiadam, żeby podzielić radość tego chłopca. - A wiesz, kto jest na tym obrazku? - pytam. - Jak to kto? Zaraz wytłumaczę... - odpowiada chłopczyk z powagą. Staram się też ją utrzymać, choć w takiej sytuacji wymaga to trochę wysiłku. - To jest Święta Rodzina. To jest św. Józef, o tu! A tu jest Maryja, widzi pani? Tu! - tłumaczy mi dziecko. - Tak widzę, a to kto jest? - staram się okazać pełne zainteresowanie wywodem mojego małego rozmówcy. - To jest mały Jezus - uśmiecha się trzylatek, patrząc na mnie z zadowoleniem w oczach. - On się dla nas rodzi...
Dzieci uczą nas takich prostych prawd: a mianowicie tego, że to z drobiazgów zbudowane jest nasze życie. Dzieci potrafią to dostrzec na każdym kroku. Każdą drobną rzecz potrafią wytłumaczyć takim prostym językiem. Ich słowa są szczere i zrozumiałe. A ich wypowiedzi mogą w nas czasem obudzić refleksję... Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego.
Dzieci rodzą się takie niewinne. Od małego uczą się otaczającego ich świata. Potem zaczynają dorastać i sztuką wierzącego, dobrego rodzica jest umiejętne pogłębienie w dziecku Bożych, prostych prawd. A na to trzeba mieć czas... Dostrzegać razem te drobne znaki. Gesty. Słowa. I rozmawiać o tym po to, by w dorastającym człowieku nie zaginęło gdzieś po drodze dziecięctwo Boże.
opr. ac/ac