Zrozumieć małżonka, czyli jak złamać szyfr

Czy czasami denerwujesz się, że żona powtarza po raz trzeci to samo? Dziwisz się, że Twój mąż mówi znacznie mniej niż ty?

Zrozumieć małżonka, czyli jak złamać szyfr

Mariola i Piotr Wołochowiczowie

Zrozumieć małżonka, czyli jak złamać szyfr

Pół żartem, całkiem serio

ISBN: 978-83-7797-041-6
wyd.: Edycja Świętego Pawła,
www.: www.edycja.pl 2012


Konflikty i spięcia to nieodzowny element małżeńskiej codzienności. Przecież zupa często może być za słona, a uparcie cieknący w kuchni kran może być przeszkodą, której nie da się naprawić żadnym ludzkim sposobem. I choć często trudne sytuacje goszczą we wzajemnych relacjach małżonków, to przecież każdy marzy o życiu bez większych zakłóceń.



fragmenty:

Wstęp

Oddajemy w ręce Czytelników zbiór tekstów, które ukazywały się w Magazynie Familia. Gdy kilka lat temu zaproszono nas do współtworzenia go poprzez pisanie felietonów do stałej rubryki skierowanej do mężów i do żon – poczuliśmy się w swoim żywiole, mimo że prawie nie zajmujemy się już bezpośrednią formacją małżeństw, kształcimy jedynie dalszych liderów do tej pracy. Sami koncentrujemy się raczej na pokazywaniu, że można wychować młodzież na ludzi godnych zaufania, by Polska zyskała nowe, kompetentne pokolenie, zdolne wziąć odpowiedzialność za kraj. Gdy jednak zadano nam temat: „kobiecość i męskość” – ta ulubiona dziedzina ożyła w nas na nowo.

Pierwsze małżeństwo, jakie udało nam się uratować od rozwodu, było już na krawędzi rozejścia się, a – jak się okazało – główny powód ich problemów stanowiło właśnie niezrozumienie dzielących ich różnic związanych z kobiecością i męskością. Działo się to w połowie lat 80. Sami byliśmy wtedy dopiero kilka lat po ślubie, jednak od dawna fascynowaliśmy się tematem małżeństwa i rodziny poruszanym w Piśmie Świętym i od czasów narzeczeńskich zaczytywaliśmy się np. książkami Waltera i Ingrid Trobischów.

Mariola: Wchodziłam właśnie do mieszkania mojej przyjaciółki ze studiów. Wdrapałam się na trzecie czy czwarte piętro budynku na warszawskim Nowym Mieście. W drzwiach stała jej znajoma, młoda mama dwójki dzieci, i zbierała się już do wyjścia. Usłyszałam tylko, że jej małżeństwo się rozpada, rozwód jest już przez oboje postanowiony. Żal ścisnął mi serce – tak bardzo zapragnęłam im pomóc. Szczególnie przejęły mnie te dzieci. Poczułam, że powinnam, że z Piotrem damy radę (a nie byliśmy jeszcze doradcami, tak jak teraz). Ale jak to zrobić, skoro ta kobieta już poszła? Gonić ją? Poza tym tak napadać obcego człowieka? To przecież głupio! Przypomniało mi się jednak, co o takich sytuacjach mówiła moja liderka, do której chodziłam na spotkania dla żon. Gdy np. pojawiali się u nich kolejni niezapowiedziani goście (w stanie wojennym długi czas telefony były wyłączone), a ona nie miała już siły się nimi zajmować – modliła się szybko, aby Bóg dał jej „chcenie i wykonanie” (wg wersetu z Listu do Filipian 2, 13): „Albowiem to Bóg jest w nas sprawcą i chcenia, i działania, zgodnie z [Jego] wolą”. Szybciutko więc poprosiłam: „Drogi Ojcze! Potrzebuję chcieć. Daj mi moc przezwyciężenia się”. Bóg jest wierny i chcenie przyszło natychmiast. Szybko zbiegłam po schodach i dogoniłam tę obcą kobietę na ulicy. Postukałam ją w ramię i zaproponowałam pomoc. Była rzeczywiście zaskoczona, ale chętna. Twierdziła tylko, że mąż na pewno nie zechce. A jednak przyszli oboje…

Piotr: Do rozmowy z nimi przygotowywaliśmy się przez 3 dni. Od rana do wieczora czytaliśmy wszystkie dostępne wówczas książki i materiały na ten temat (Trobischów, Braun-Gałkowskiej, Sujak, Fijałkowskiego). W końcu to była nasza pierwsza taka poważna porada!

I udało się!!! Poza chceniem Bóg zgodnie z obietnicą w Liście do Filipian (2, 13) dodał wykonanie. Nie rozwiedli się, chociaż tak niewiele brakowało! A wszystko przez nierozumienie kobiecości i męskości. On np. nie zdawał sobie sprawy, że gdy ona płacze, to nie jest złośliwość, ale kobiece wylanie emocji (dzięki temu kobiety znacznie rzadziej mają wrzody na żołądku niż mężczyźni). Ona z kolei nie rozumiała np. jego typowo męskich reakcji (takich jak te, o których piszemy w naszych felietonach).

Pragniemy, by ta książka pomogła udoskonalić Wasze małżeństwa, rozwiązać problemy – czyli np. rozebrać, cegła po cegle, mur, który może między Wami narósł czy narasta. Pierwotny tytuł rubryki „Pół żartem – pół serio” zmieniliśmy potem na „Mniej żartem – bardziej serio”, jednak gdy patrzymy wstecz, naszym zdaniem najlepiej sedno sprawy oddaje umieszczone jako podtytuł niniejszego zbioru: „Pół żartem, całkiem serio”.

Nas samych to pisanie również motywowało, żeby jeszcze gorliwiej praktykować to, o czym piszemy, abyśmy mogli pozostać wewnętrznie uczciwi. I w efekcie przez te kilka lat było to i dla nas błogosławieństwem! A gdy nie zawsze nam się chce – prosimy naszego Pana, żeby sprawił w nas to chcenie. Potem On dodaje nam i wykonanie. Nie zawsze od razu – to proces – ale niezmiennie do tego dążymy. Aż do skutku! W końcu, jak jest napisane: Domem Pana Jezusa jesteśmy, pod warunkiem, że „…zachowamy pełną ufność i chlubną nadzieję” (Hbr 3, 6). I tego zachowania pełnej ufności i chlubnej nadziei bardzo Wam życzymy.


Mariola i Piotr Wołochowiczowie
Fundacja Misja Służby Rodzinie
www.msr.org.pl

Zrozumieć małżonka, czyli jak złamać szyfr

Aby potok jej słów płynął krócej

Drogi Czytelniku, Mężu swojej żony!

Czy czasami denerwujesz się, że żona powtarza po raz trzeci to samo? Może pomyślałeś: „Po raz trzeci to jeszcze nie jest źle, ale przy siódmym rzeczywiście dostaję białej gorączki!”.

To jednak nie całkiem tak jest. Za każdym razem, gdy ona zdaje się mówić to samo – może nawet część wypowiedzi się powtarza, to – jestem przekonana – całość została wzbogacona o nowe elementy! Ona po prostu ciągle przemyśliwuje sprawę i dochodzi do coraz to nowych wniosków. Stopniowo udoskonala się jej widzenie tej sprawy. Może Cię dziwić ten potok słów – ale trzeba zrozumieć, że kobieta tak właśnie została stworzona: wszystko, co myśli w głowie, od razu wylewa się przez usta. Tak jakby z mózgu wiodła do nich prosta rurka bez kranika (co nie znaczy, że potok słów musi się lać bez przerwy). Dzięki temu kobiety nie kiszą w sobie problemów i nie mają tylu wrzodów na żołądku co mężczyźni.

Żona będzie czuła się kochana, gdy… po prostu będziesz jej słuchał aktywnie! To znaczy: słuchał naprawdę, próbował zrozumieć, zadawał pytania i parafrazował – czyli powtarzał własnymi słowami, co zrozumiałeś. Być może ona powie: „Ale ja miałam na myśli coś zupełnie innego” – i wytłumaczy Ci to… jeszcze raz, aby w końcu pojawił się happy end: „Tak, o to mi właśnie chodziło”. I wtedy WRESZCIE zamilknie.

MARIOLA

Niech jego mówienie się rozkręci

Droga Czytelniczko, Żono swojego męża!

Dziwisz się, że Twój mąż mówi znacznie mniej niż ty. Czasem może trudno z niego w ogóle coś wydusić! Czy to jego zła wola? Absolutnie nie! W przeciwieństwie do Was, Drogie Panie, mężczyzna ma bowiem wbudowany kranik, a nawet zawór – i to bardzo szczelny. Gdy coś rozważa, w głowie zachodzą procesy myślowe: coś się skrapla, coś wybucha, ale on tego prawie nie daje po sobie poznać. Wreszcie na chwilę otwiera kranik mowy i wypuszcza odrobinę produktu finalnego. Nie ujawnia jednak kolejnych faz przetwarzania danych.

Musisz to zrozumieć i przyjąć – mężczyzna nie ma naturalnej potrzeby, żeby tyle gadać, i często obawia się zdradzić niedoskonałe jeszcze myśli, zanim dojdzie do konkretnego wniosku.

Jednak to, w jakim stopniu Ci się zwierzy, zależy nie tylko do niego, lecz także od Ciebie. Zachęć go miło i nienapastliwie; zasygnalizuj, że chciałabyś poznać, co myśli, co go nurtuje. Nie zawiedź jego zaufania, nie osądzaj go ani nie drwij z tego, co powie (nawet jeśli dzięki kobiecej intuicji już znasz ostateczną odpowiedź, a on jej jeszcze jej nie widzi).

Zgłoś zatem mężowi w stosownej chwili, że chcesz, by z Tobą rozmawiał – więcej i głębiej. Postaraj się, by poczuł się bezpiecznie. Gdy dostrzeże w Tobie skarb i źródło wsparcia, łatwiej mu będzie zacząć się powolutku otwierać.

PIOTR

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama