Jak poradzić sobie w sytuacji kryzysu małżeńskiego? Fragment książki "Miłość potrzebuje stanowczości" (Rozdział 3)
Oficyna Wydawnicza Vocatio 1993 (wyd. 3-cie, 2005)
Mam nadzieje, ze do tej pory udało nam się udokumentować trzy wnioski:
• W konflikcie małżeńskim (lub przedmałżeńskim) na ogół jednej stronie bardzo zależy na związku, druga zaś czuje się bardziej niezależna, a nawet obojętna.
• Gdy romans się załamuje, wrażliwszy partner wpada w panikę. Do charakterystycznych zachowań należy lamentowanie, błaganie, ciskanie się. Reakcja może być również przeciwna, a wtedy mamy do czynienia z łagodzeniem całej sprawy i biernością.
• I chociaż reakcje te są naturalne i zrozumiałe, rzadko bywają skuteczne. Faktycznie na ogół działają odwrotnie, niszczą związek, który tak desperacko próbuje uratować zagrożony partner.
W poprzednim rozdziale mówiliśmy o strachu i smutku, które pojawiają się w umyśle odtrąconej żony. Teraz przyjrzyjmy się mężowi, który odsuwa się od związku. Żeby odciągnąć go od krawędzi, trzeba rozumieć, jakie siły nim kierują. Zastanówmy się, dlaczego mężczyzna lub kobieta postanawia zerwać? Co myśli odrzucając oferowaną bezwarunkową miłość? Co kryje psychika kobiety, która ma romans ze swoim szefem? Czy jedynym motywem jest pragnienie nowych doznań?
Zaobserwowałem, ze pragnienie zakazanego owocu rzadko bywa prawdziwym powodem rozpadu małżeństwa. Na długo przed rozpoczęciem poszukiwania nowego partnera w samym związku następuje pewna zmiana. W wielu traktujących o tym książkach za źródło kłopotów uznaje się brak porozumienia, ale ja się z tym poglądem nie zgadzam. Niezdolność prowadzenia rozmów jest symptomem głębszego problemu, a nie jego przyczyną. Najważniejszym elementem jest sposób, w jaki jedno z małżonków zaczyna traktować drugie i sam związek. Z początku jest to jakiś drobiazg, którego nie zauważa żadna ze stron, ale z upływem czasu jedno z nich zaczyna czuć się jak w pułapce.
W bardziej zaawansowanym stadium mąż patrzy na żonę i myśli: „Kiedyś to była ładna dziewczyna. Teraz przytyła osiem kilogramów i już mnie nie pociąga. Ten jej brak dyscypliny w innych sferach życia też mnie drażni - w domu panuje wieczny bałagan, a ona sama w ogóle nie potrafi się zorganizować. Z przykrością to przyznaję, ale w młodości popełniłem straszny błąd, żeniąc się z nią. Teraz resztę życia - to nie do wiary! - wszystkie te lata, jakie mam jeszcze przed sobą, będę musiał spędzić z kimś, kto mnie już nie interesuje. Wiem, że Joan jest dobrą kobietą, i nie chciałbym jej skrzywdzić, ale — człowieku! - czy to ma być życie?!"
A może to Joan coraz częściej nachodzą takie myśli: „Michael, jakże się zmieniłeś, odkąd cię poznałam. Wtedy wydawałeś się taki interesujący i energiczny. Jak to się stało, że zrobił się z ciebie taki nudziarz? Za dużo pracujesz i wracasz do domu wykończony. Nawet nie chce ci się ze mną porozmawiać, a co dopiero mówić o dobrym seksie... Jak on wygląda? Śpi na kanapie z rozdziawionymi ustami. Szkoda, że włosy już mu wypadają. Czy ja mam inwestować całe życie w tego starzejącego się mężczyznę? Znajomi też nie darzą go szacunkiem, a w swojej fabryce nie awansował już od pięciu lat. Nigdzie nie chodzi, więc ja też ciągle siedzę w domu!"
Jeżeli zarówno Joan, jak i Michael mają takie myśli, to jest oczywiste, że ich wspólna przyszłość jest zagrożona. Wskazuję tu na fakt, że na ogół sytuacja ta ma charakter jednostronny. On zaczyna wątpić, nie mówiąc jej, w jaki sposób doszło do zmiany jego poglądów. Ona nie wyjawia swoich niepokojów człowiekowi, który ją kocha. Zamiast tego jej zachowanie zaczyna się zmieniać w niezrozumiały sposób.
Mężczyzna częściej zostaje w swojej firmie na wieczornych zebraniach - będzie robił cokolwiek, żeby jak najrzadziej przebywać w domu. Bywa podenerwowany, „zamyślony" albo w ogóle zamknięty w sobie. Może uciekać w oglądanie sportu w telewizji, ciągle jeździć na ryby lub grać z kolegami w pokera. Wywołuje kłótnie o drobiazgi. Oczywiście może się też wyprowadzić lub znaleźć sobie młodszą partnerkę. Kobieta, która wpadła w podobną pułapkę, w podobny sposób będzie okazywała brak zainteresowania.
Zastanówmy się teraz nad listem pewnej kobiety, której mąż najwyraźniej zaczął się źle czuć w małżeństwie. Nigdy nie mówił o rozwodzie, ale na podstawie tego, co mówi jego żona, można wyczuć, co on myśli.
Drogi doktorze Dobson!
Jestem mężatką od dwudziestu jeden lat i cały ten okres zawsze był trudny. Mój mąż troszczy się wyłącznie o jedno — iść do przodu. Pracuje w dwóch miejscach, siedem dni na tydzień. Wiem, że kocha nasze dzieci, ale nie ma dla nich czasu albo jest zbyt zmęczony, by poświęcić im trochę uwagi.
Nasz związek przeżywa zastój! Mąż nigdy nie zbliża się do mnie fizycznie, nie przytula mnie, nie całuje ani nie obejmuje. Kiedy ja przejmuję inicjatywę, on tylko się dostosowuje. Bardzo bym chciała poznać jego myśli i uczucia, ale on nie chce o tym rozmawiać. Kilka lat temu, po tym, jak prawie się rozstaliśmy, poszedł do specjalisty po poradę. Miałam nadzieję, że to nam pomoże. On nazwał tamtego człowieka „bezwartościowym" i stwierdził, że to była „strata pieniędzy". Teraz mówi, że pójdzie do adwokata. Z wielkim zapałem studiowałam pierwszy list św. Piotra apostoła (o poddaniu). Wyćwiczyłam w sobie te zasady w sposób możliwie najlepszy. I co zrobił Jack? Teraz oczekuje ode mnie, że zawsze będę radosna i zadowolona, bez względu na to, jak mnie traktuje. Czy ja już zawsze mam akceptować tego zimnego człowieka czy też jest choćby iskierka nadziei? On znajduje przyjemność w dokuczaniu mi.
Kocham go, ale czasami tak się denerwuję, że wydaje mi się, że go nienawidzę. On się wycofuje, ucieka. Czy może mi pan coś zaproponować? Może jakąś książkę lub nagranie? Jack nie chce czytać niczego, co mu podsuwam.
Dziękuję za pomoc
Nancy
Oto wręcz doskonały opis sytuacji. Mamy mężczyznę, który nie szanuje żony, traktuje ją jak nie chciane dziecko. Gotów jestem się założyć, że chciałby w jakiś sposób wymigać się od poświęceń i obowiązków. Z drugiej jednak strony słyszymy, jak kobieta pyta: „Co dzieje się w jego umyśle? Dlaczego jest taki oziębły i oschły?" Odpowiedź? On czuje, że wpadł w pułapkę.
Silne pragnienie ucieczki od małżeństwa może się pojawić już w pierwszym dniu miodowego miesiąca albo po pięćdziesięciu latach. U mężczyzn jest to główny składnik kryzysu średniego wieku. Ale to uczucie ograniczenia nie dotyczy wyłącznie mężczyzn. U kobiet pojawia się (choć nie zawsze) w reakcji na brak romantyzmu, na sytuację, której nie da się polepszyć. Żona może latami wyciągać rękę do męża, błagać o to, by zwracał na nią uwagę, zrzędzić, gdy jej nie zauważa, a wreszcie krzyczeć w duchu: „Ratunku! Duszę się w tym małżeństwie bez miłości! Niech mnie ktoś z tego wyciągnie!"
Jakie to poza tym smutne, że mąż, który czuje, iż wpadł w pułapkę i walczy z chęcią ucieczki, coraz bardziej zapada się w ruchomych piaskach małżeńskiego związku. Dlaczego? Ponieważ im bardziej walczy o odzyskanie wolności (czy tylko o odrobinę wolnej przestrzeni), tym mocniej przerażona żona trzyma go przy sobie. Nawet zmienne uczucia strony odrzuconej interpretowane są jako próba pochwycenia i zatrzymania. Oto przykład:
Żal: „Nie krzywdź mnie. Proszę, zechciej zaspokajać moje potrzeby."
Gniew: „Wracaj, głupcze! Jak śmiesz się przeciwstawiać?!"
Oskarżanie: „Jak mogłeś zrobić to mnie i tym dzieciom?!"
Udobruchanie: „Powiedz, co chcesz, a będziesz to miał, tylko mnie nie zostawiaj."
Ślepe oddanie: „Bez względu na to, co zrobisz, będę zadowolona, bo jesteś mój."
Wspólnym mianownikiem wszystkich tych reakcji jest poczucie osaczenia: stronie mniej zainteresowanej ogranicza się wolność; osobie, której się zdaje, że jest w pułapce, miłość jawi się bardziej jako obowiązek niż wspaniały przywilej. Chyba jest już zrozumiałe, dlaczego naturalna reakcja ogarniętej paniką żony jeszcze dalej odpycha zachowującego się chłodno męża. Im bardziej stara się on uwolnić z ograniczających jego wolność więzów, tym ciaśniej pętla zaciska się wokół jego szyi. Taki mężczyzna zaczyna nawet cierpieć na klaustrofobię - pragnie za wszelką cenę zerwać stryczek. Czasami nawiązuje kontakty z inną kobietą, żeby tylko uciec od kurczowego uścisku swojej żony.
Być może zachowam się przesadnie, niemniej spróbuję pewne ważniejsze koncepcje przedstawić graficznie. Ludziom, którym udzielałem porad, wyjaśniam to wszystko używając dłoni:
Kobieta i mężczyzna postanawiają się pobrać i żyć szczęśliwie. Jednak w pewnym momencie mężczyzna zaczyna odczuwać, ze małżeństwo stało się dla niego pułapką. Małżonka obraża go i zanudza wymówkami, więc on odrzuca ostatnie słowa przysięgi małżeńskiej: „nie opuszczę cię aż do śmierci".
Chcąc pozbyć się uczucia ograniczenia wolności mężczyzna stopniowo odsuwa się, oddala od żony.
Kobieta obserwuje ucieczkę mężczyzny i reaguje. Pod wpływem impulsu goni go, jeszcze bardziej zmniejszając wolna, przestrzeń.
Mężczyzna podejmuje bardziej zdecydowaną próbę ucieczki, lecz w chwili rozpaczy kobieta rzuca się na niego i przytrzymuje ze wszystkich sił. Mężczyzna stara się uwolnić i na pewno ucieknie, gdy tylko wyrwie się z krępujących go pęt.
Kobieta cierpi w samotności, zastanawiając się, w jaki sposób coś tak pięknego mogło zmienić się w coś tak strasznego. ZAMIAST...
Bez względu na to, co podpowiada zdrowy rozsądek, kobieta ma największe szanse na odzyskanie zainteresowania i zatrzymanie duszącego się małżonka, kiedy trochę się wycofa, dając mu nieco więcej przestrzeni i jednocześnie powodując wzrost szacunku wobec własnej osoby. Co ciekawe, wówczas mężczyzna często przesuwa się w stronę kobiety.
Każdy z nas wie i rozumie, co znaczy ta potrzeba „wolnej przestrzeni" w stosunkach międzyludzkich, ale trudno to zrozumieć, gdy rzecz dotyczy nas samych i naszych najdroższych. W następnym rozdziale wyjaśnimy sobie, dlaczego tak jest.
opr. mg/mg