Świadectwa osób prezentujących postawą "pro-life"
Jesteśmy rodzicami Ani i Beaty oraz 5-letniego Arkadiusza. Nasz syn nigdy nie będzie chodził. Dziś to już wiemy. Od jego urodzenia większość czasu spędziliśmy u lekarzy, w przychodniach, w klinikach, na ćwiczeniach gimnastycznych... Chyba równie wiele na modlitwie. Tak, możemy dziś z mężem i córkami wyznać, że miłość, jaką darzymy Arka, została wymodlona. To tylko bliscy mogą mówić "będzie lepiej", "trzeba mieć nadzieję", "ufajcie Bogu"... łatwo płyną z ust przyjaciołom i duszpasterzom, bo one niewiele kosztują. Inaczej przeżywają to wszystko matka, ojciec, siostra... Ale my kochamy naszego Arka! Cieszymy się nim! On o tym wie! On to czuje i nas też kocha!
Aleksandra i Zbyszek
Gdy lekarz potwierdził moje przypuszczenie i pokazując mi na ekranie monitora maleńką kropeczkę powiedział: "To jest pani dzidziuś" - łzy szczęścia popłynęły strumieniem po moich policzkach. Po badaniu wybiegłam na ulicę przepełniona szczęściem i radością, trudno było zdecydować - czy wracać do domu tramwajem, pieszo, a może iść do sklepu i kupić pierwszy kaftanik lub śpioszki. Po powrocie do domu przekazałam radosną wieść mężowi i 14-letniemu synowi. Od tego momentu jest nas już czworo. Mężowi marzyła się córeczka, syn stanowczo stawiał na braciszka Mateusza, a ja, choć marzyłam o córeczce, w głębi duszy czułam, że to będzie chłopczyk. Jednak poczęty dzidziuś to również obowiązki. Lekarz zaleca wiele zmian w trybie życia i w diecie, aby maleństwo, które ma już 1 cm, nie urodziło się za wcześnie, żeby dobrze się rozwijało. A także remont w domu: świeżo wymalowane okna, nowe tapety, a nawet nowe meble, by zrobić miejsce na łóżeczko. W tym całym zagonieniu ani na chwilę nie zapominamy o naszym Mateuszu, który powoli zaczyna dawać znać o sobie - zaokrągla się mój brzuch, czuję jego pierwsze ruchy. Po kolejnym badaniu USG lekarz stwierdza, że dziecko rozwija się prawidłowo (waży około 1900 g) i ostatecznie oświadcza, że to chłopiec. Robimy pierwsze zakupy: pieluchy, kaftaniki i kilka par śpioszków w niebieskim kolorze. Dzisiaj minął 39. tydzień ciąży. Jesteś już dużym chłopcem, ważysz 3,5 kg, twoje serduszko bije jak dzwon. Tak bardzo chciałabym Cię już przytulić, ucałować Twoje małe rączki i stópki. Powiedzieć, jak bardzo, bardzo Cię kocham!
Dorota
Ksiądz wie, ile mam lat? Niedawno, 2 marca, ukończyłam 91 lat. Cieszą mnie moje dzieci, wnuki i prawnuki. Czy moje życie było udane? Nie wiem. To chyba tylko Pan Bóg wie. Mimo tułaczki i cierpień czasu wojny, trudnych lat powojennych - cieszył mnie, i nadal cieszy, każdy dzień. Dużo więcej było radości i okazji do dziękowania Bogu. Czyż to nie piękne, otrzymać od Pana Boga tyle lat?! Im człowiek dłużej żyje, tym widzi więcej powodów do wdzięczności Bogu!
Maria
Nasz syn, Przemuś, powitał świat w lutym 2000 r. Długo na niego czekaliśmy. Do rozpaczy doprowadzały mnie pytania znajomych: "Kiedy będziecie mieć dziecko?". Pewnego razu przypadkowo odwiedziłam starszą panią, która podarowała mi obraz Matki Boskiej z Guadalupe. - Musisz się do Niej modlić - powiedziała. Zrobiła to w taki sposób, że wróciłam do domu z dziwnym przekonaniem wysłuchania modlitwy, której jeszcze nawet nie zdążyłam wypowiedzieć. Miałam wrażenie, że razem z obrazem przywiozłam do domu swoje dziecko. Po trzech miesiącach dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Dla mnie i męża to był cud. Dzień narodzin przeżyliśmy wspólnie. Pierwsze dni były pełne euforii. Dziś biega obok nas już trzynastomiesięczny Przemysław. Zdrowy, wesoły, ciekawy świata. Nie wyobrażamy sobie życia bez niego, które, chociaż było łatwiejsze, to jednak smutne. Oczywiście życie rodziny zmienia się diametralnie po pojawieniu się maleństwa. I nie powiem, że zawsze jest cudownie, łatwo i przyjemnie. Ale kiedy pochylam się nad Przemkiem, karmiąc go, kiedy patrzę na niego, nie mogę ogarnąć szczęścia, jakim zostaliśmy obdarzeni. Bardzo często czujemy ingerencję Bożej Opatrzności w naszej rodzinie. Gdy nasz synek był mały, usypiał tylko noszony na rękach i kołysany. Nie było mi łatwo podołać temu zadaniu, bo miałam silne bóle kręgosłupa. Siadałam, gładziłam Przemka po główce, śpiewałam mu - nic nie pomagało. Trwało to pół roku. Pewnego dnia rozpłakałam się i powiedziałam: "Boże, ja już nie potrafię, jest mi bardzo ciężko". Sama się temu dziwię, ale Przemek w tym momencie ucichł i zasnął jak aniołek. Od tego czasu mój synek zapada w sen błyskawicznie, nawet bez kołysanki, a w dodatku przestał gustować w dawnej formie usypiania. Dzięki Przemkowi poznaliśmy wielu nowych, wartościowych ludzi. Dziecko sprawiło, że łatwiej nawiązujemy kontakty z innymi rodzinami, choćby dlatego, że mamy te same problemy. To nieprawda, że dziecko ogranicza horyzonty. Bardzo chcemy wychować Przemka na dobrego człowieka, na dobrego chrześcijanina. Chciałabym przekazać mu prostą wiarę, jaką wyniosłam z rodzinnego domu. Dlatego, co wieczór, robię znak krzyża na jego czole i powierzam go Bogu. Dziś Przemek, zresztą jak co dzień, zrobił nam pobudkę, ciągnąc za włosy. Śmiejemy się i mówimy sobie: "No tak, jesteśmy łysi, ale szczęśliwi".
Aleksandra, Janusz
opr. mg/mg