Z Timoru

List siostry Joanny Goik z Timoru relacjonujący wydarzenia związane z opuszczeniem Timoru Wschodniego przez wojska indonezyjskie

Nadarzyła się okazja, aby przekazać wiadomości na zewnątrz, więc pragnę Was uspokoić, że jestem cała i zdrowa. Nasza część Timoru jest dosyć bezpieczna. Dzięki Bogu, w ciągu minionego miesiąca w Venilale nie było tak dramatycznych wydarzeń jak w innych częściach Timoru. Dzięki Waszym modlitwom nasz dom i szkoła cudem ocalały. Jedna z naszych sióstr zachowała zimną krew i wychodząc naprzeciw bojówkarzom udawała radość, że żołnierze przybyli, aby nas bronić. Byli tak zaskoczeni, że nie weszli do naszego domu. Dzięki temu powracający uchodźcy mogą u nas znaleźć schronienie. Nie wiadomo, ilu z nich będzie mogło powrócić, bo rząd indonezyjski próbuje im w tym przeszkodzić. Mam nadzieję, że Czerwony Krzyż pomoże tym biednym ludziom, chociaż nie wiadomo, ilu przeżyło, co stało się z tymi, których wywożono na niezamieszkane wyspy - być może zmarli tam z głodu lub zostali utopieni w czasie transportu.

Obecnie przebywam na sąsiedniej wyspie - Jawie. Przyjechałam tu po środki czystości, bo na Timorze poza ryżem ze zrzutów nie ma niczego. Dotarłam tutaj samolotem Czerwonego Krzyża. Mam nadzieję, że uda mi się szczęśliwie wrócić z potrzebnymi artykułami.

Timor to obecnie jedno wielkie zgliszcze, które zostało po licznych pożarach. Nie ma żadnej łączności ze światem. Jak Indonezja brutalnie wtargnęła tu przed 24 laty, w taki też krwawy sposób stąd odchodzi. Rząd indonezyjski próbuje przekonać świat, że winę za taki stan rzeczy ponoszą bojówkarze, ale w rzeczywistości sprawcami bestialskich mordów dokonywanych na Timorczykach są indonezyjscy żołnierze. Masakrują ludzi nożami, maczetami, palą żywcem. Mamy jednak nadzieję, że tak wiele niewinnej krwi przelanej na Timorze zaowocuje, Indonezja zaś prędzej czy później będzie musiała zapłacić przed Bogiem i ludźmi.

Niewiele wiemy o innych naszych domach, przede wszystkim o Dili. Prawdopodobnie siostry przeżyły. Spalony został nasz dom na wschodzie wyspy, w pobliżu Los Palos. Co stało się z siostrami - nie wiemy. Po przybyciu pierwszych oddziałów ONZ w wielu częściach wyspy sytuacja uległa poprawie, ale wielu żołnierzy indonezyjskich snuje się jeszcze po wyspie, atakując z ukrycia. Odgrażają się, że nie opuszczą Timoru i będą walczyć jako partyzanci. Bardzo wysoką cenę płaci Timor za swoją wolność. Ale lepsza wolność w biedzie niż pozostawanie pod rządami kryminalistów.

Proszę o modlitwę za nas i za cały Timor w tym trudnym czasie wojny.

S. Joanna Goik,
salezjanka

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama