„Wkopał się głęboko i fundament założył na skale” (Łk 6,48)
Jest wiele elementów w dzisiejszej Ewangelii, które w sposób bardzo obrazowy ukazują pewne rzeczywistości ważne dla naszego życia duchowego. Zatem najpierw mówi się o drzewie dobrym, które nie może wydać złego owocu, później o drzewie złym, które nie jest w stanie wydać dobrego owocu. Jezus stwierdza następnie „Nie zrywa się fig z ciernia, ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron” (Łk 6,44). Wreszcie mamy stwierdzenie dotyczące samych ludzi: „Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło” (Łk 6,45).
To wszystko służy Jezusowi jedynie jako wstęp do najważniejszej Jego wypowiedzi rozpoczętej od pytania: „Czemu to wzywacie Mnie: «Panie, Panie!», a nie czynicie tego, co mówię? Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je. Podobny jest do człowieka, który buduje dom: wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Gdy przyszła powódź, wezbrana rzeka uderzyła w ten dom, ale nie zdołała go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany. Lecz ten, kto usłyszał, a nie wypełnił, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. [Gdy] rzeka uderzyła w niego, od razu runął, a ruina owego domu była wielka” (Łk 6,47-49).
Od dzieciństwa każdy z nas buduje swój duchowy dom. Zwykle pomagają nam rodzice, Kościół, szkoła i wiele innych osób i instytucji. W miarę jak dorastamy, podejmujemy coraz bardzie osobiste wybory i przyczyniamy się do jego wzmocnienia albo osłabienia. Różne są też nasze reakcje, gdy rzeka wzbiera i uderza w naszą budowlę. Niektórzy narzekają na instytucje, zwłaszcza na Kościół: bo się miesza w politykę, bo znów wybuchł jakiś skandal moralny, bo stawia zbyt duże wymagania, a przecież świat tak bardzo się zmienił – i odchodzą.
Zapominają, że ich dom i jego trwałość zależą głównie od nich samych i od skały, jaką jest ich relacja z Bogiem. Albo ją będziemy umacniać i oprzemy się falom wezbranej rzeki, albo runiemy… W samym zaś Kościele, mimo słabości i grzechów wielu jego członków, spotykamy wielu autentycznych uczniów Chrystusa. Może więc warto oprzeć się bardziej na osobistych doświadczeniach, niż na mediach, zwłaszcza tych, które nieustannie szukają jakiejkolwiek okazji, aby uderzyć. Wszyscy wierzący w Chrystusa, duchowni i świeccy, należą do tej samej rodziny i jeśli właściwie będą odpowiadać na Jezusowe wyzwania, będą mogli coraz mocniej opierać się napierającej fali...