Pierwsze pokolenia chrześcijan, żyły przekonaniem, że Chrystus, który wstąpił do nieba, niebawem ponownie przyjdzie na ziemię. W związku z tym, ulegali nawet pokusie bezczynności. Bo skoro wkrótce nastąpi kres czasu, to po co pracować i troszczyć się o sprawy codzienności, tłumaczyli niektórzy. Taką postawę piętnował św. Paweł, pisząc do Tesaloniczan: „Kto nie chce pracować, niech też nie je!” (2 Tes 3, 10).
Prawdą jednak jest, że Pan Jezus powróci na ziemię. Powtórne Jego przyjście będzie się radykalnie różniło od pierwszego, kiedy przemierzył drogę życia ludzkiego od poczęcia do śmierci. Pierwsze przyjście zapowiedziane na kartach Starego Testamentu nastąpiło w sposób dyskretny i dostępny dla stosunkowo wąskiego grona osób. Drugie przyjście poprzedzą znaki powszechnie dostrzegalne.
Przed paruzją nastąpi okres próby, prześladowania Kościoła, eskalacji bezbożności i pojawienia się antychrysta, rozumianego jako osoba indywidualna lub społeczność. Te znaki w jakimś stopniu są obecna w każdej epoce. Stąd też, co jakiś czas pojawiają się samozwańczy zwiastuni, którzy podają nawet precyzyjną datę przyjścia Chrystusa. Ale na pytanie o to, kiedy to nastąpi, najpełniejszej odpowiedzi udzielił sam Jezus: „O dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec” (Mk 13, 32). Ponowne przyjście Chrystusa poprzedzą katastrofy. Jednak już dziś katastrofą jest życie bez Chrystusa.
Świadomość zbliżających się wydarzeń ostatecznych prowadzi do dwóch możliwych postaw. Jeśli człowiek odkłada nawrócenie i nie akceptuje swojej przemijalnej kondycji, wówczas przyjście Pana napełnia go lękiem i traktuje je jako Dies irae (Dzień gniewu). Natomiast ufna wiara i oddanie swego życia w ręce Bożej Opatrzności pozwala patrzeć w przyszłość z nadzieją i modlić się końcowymi słowami z Apokalipsy – Marana tha (Przyjdź, Panie Jezu!). Przyjście Chrystusa w chwale będzie ostatecznym tryumfem dobra nad złem, życia nad śmiercią i Boga nad demonem.
«
‹
1
›
»