Jak wyglądało życie na Ukrainie w pierwszych stu dniach wojny? Jego zapis znalazł się w książce „Listy z Ukrainy”, która zawiera relację dominikanów – Jakuba Gonciarza OP i Jarosława Krawca OP. Zachęcamy do przeczytania fragmentu tej publikacji.
pierwszy dzień wojny
24 lutego 2022
O 5:00 czasu wschodnioeuropejskiego (4:00 czasu polskiego) rozpoczęła się inwazja Rosji na Ukrainę. Ataki rakietowe miały miejsce na cele w różnych częściach Ukrainy, w tym w Kijowie i Charkowie. Uderzenie z powietrza miało zniszczyć kluczowe punkty obrony. Prezydent Ukrainy ogłosił wprowadzenie w całym kraju stanu wojennego4.
#czyżby_w_Kijowie?
Krótko: Na ulicach znacznie mniej ludzi i samochodów. Transport miejski działa bez zmian. Kolejki przed bankomatami i aptekami. Kantory i banki zawiesiły działalność. Więcej niż zwykle ludzi z większymi bagażami i torbami z zakupami. Bazar otwarty, ale klientów mniej niż zazwyczaj. Telefony i internet działają. Zamknięte szkoły i przedszkola. Jest ciszej niż zazwyczaj, a ludzie jakby zamyśleni.
JAKUB GONCIARZ OP
Wieści z Ukrainy
Drogie Siostry, Drodzy Bracia,
jeszcze wczoraj, pisząc do Was, wspominałem o „normalności”, która nad ranem się skończyła. Przed godz. 5:00 obudził mnie telefon z Fastowa od Miszy Romaniwa i jego pytanie: „jak w Kijowie?”. W Fastowie słychać było wybuchy, gdy wojska rosyjskie bombardowały bazę wojsk lotniczych znajdującą się w Wasylkowie (między Fastowem i Kijowem). U nas była zupełna cisza i spokój. Rano pojechałem odprawić mszę świętą do karmelu. Podróż, która zwykle zajmuje 25 minut, trwała prawie godzinę i to tylko dlatego, że Google prowadził mnie bocznymi drogami. Siostry mają klasztor na obrzeżach miasta. Eucharystia w takich okolicznościach przynosi rzeczywiście pokój. Siostry, których w tym momencie jest pięć, mówiły, że zdecydowały się zostać w Kijowie i modlić. Mam nadzieję, że w kolejnych dniach uda nam się do nich dojechać, by odprawić mszę.
Rano oprócz korków przy każdym bankomacie były długie kolejki, podobnie przed stacjami benzynowymi oraz niektórymi sklepami. Wczoraj w nocy przyleciał z Krakowa do Kijowa pan Paweł Bębenek, muzyk i kompozytor, który miał poprowadzić w weekend warsztaty liturgiczne. Oczywiście nie będzie ich, a my po długich poszukiwaniach znaleźliśmy ostatnie bilety na pociągi, by pan Paweł mógł z przesiadkami wrócić do Polski i rodziny. Opatrzność czuwa, bo w drodze do Fastowa, skąd pan Paweł miał mieć pociąg, zajechaliśmy do ambasady, żeby zabrać rzeczy dla dzieciaków z Domu Świętego Marcina. Okazało się, że jakaś grupa Polaków właśnie formuje kolumnę samochodów i ruszają w stronę Polski. Ambasador pomógł znaleźć jedno miejsce w którymś z samochodów i pan Bębenek jest już w drodze (z pewnością dłuuugiej) do Polski, oby tylko dotarł bezpiecznie. Z ulic w centrum miasta zniknęły korki. Złowroga pustka…
Szykujemy piwnicę w naszym kijowskim klasztorze. Może być potrzebna, biorąc pod uwagę, co się dzieje wokół. Tomek Samulnik pojechał ustawić się w długiej kolejce, by dotankować samochód. Właśnie dzwonił i mówił, że sprzedają tylko po 20 litrów, ale da się je na szczęście kupić. Przed południem rozmawiałem ponownie z ojcem Ireneuszem Pogorelcewem, który jest w Charkowie. Mówi, że bombardowań nie słychać ani nie widać, ale niektórzy z parafian zjawili się w klasztorze z prośbą, by mogli się u nas zatrzymać. Irik stwierdził zdecydowanie (a jest teraz sam w klasztorze), że zostaje z nimi. Wokół Charkowa toczą się walki.
W Chmielnickim nad ranem słychać było samoloty. Jakub Nesterowicz mówił, że Rosjanie zbombardowali lotnisko wojskowe w okolicach miasta. Ojciec Igor Gnius opowiadał, że we Lwowie oprócz porannego wycia syren i komunikatów policji był spokój. O poranku, w katedrze lwowskiej, gdzie Igor szedł spowiadać, było więcej niż zwykle ludzi. W Czortkowie spokój.
Misza Romaniw organizuje żywność i co się da dla wszystkich ludzi, którzy są w Fastowie. Bardzo przy tej okazji dziękuję Wam za tak życzliwy odzew na mój wczorajszy list i przekazane wsparcie na utrzymanie dzieciaków z Mariupola. Te środki się bardzo przydadzą. Przed chwilą Misza mówił mi, że organizowana jest jeszcze trzecia grupa dzieci z tamtych stron, ale mają problem z wyjechaniem. Być może też dojedzie do Fastowa kilkunastoosobowa grupa z domu dziecka w Donbasie, która kontaktowała się w ostatnich dniach. W Fastowie nie ma jednostek wojskowych, więc trzymajmy się myśli, że nikomu nie przyjdzie do głowy atakować tego miasta.
Módlcie się za nas. Póki co telefony i internet działają, ale nie wiadomo, co może być dalej. Będę się starał w miarę możliwości przekazywać Wam codzienne informacje. Przepraszam, że nie nadążam z odpisywaniem na wszystkie prywatne powiadomienia.
Z pozdrowieniami
JAROSŁAW KRAWIEC OP
Fragment pochodzi z książki „Pierwsze 100 dni wojny”, Jakub Gonciarz OP, Jarosław Krawiec OP.