Uczniowie są przestraszeni wichurą, bezradni wobec żywiołu. Byli doświadczonymi rybakami, ale tym razem jest naprawdę niebezpiecznie. Jezioro, które ich żywiło, może stać się ich grobem. Popularnie mówi się, że przyroda jest naszą matką. „Matka natura”. Można mieć wątpliwości, co do tego porównania. Jesteśmy częścią przyrody, ale natura jest wobec nas doskonale obojętna, bo nie jest osobą. Dla jeziora nie ma znaczenia, czy Szymon zje ryby z niego wydobyte, czy się w nim utopi. Wiatr nie zamierza ani popychać żagla łodzi, ani jej roztrzaskać. Po prostu wieje. Co to ma wspólnego z macierzyństwem?
Strach uczniów jest zrozumiały. Budzą Jezusa, choć w gruncie rzeczy nie wierzą, że może coś pomóc. Jest cieślą, a nie żeglarzem. Ale oni chcą, żeby okazał zainteresowanie ich losem. Może oczekiwali, że zacznie się modlić o ocalenie i Jego modlitwa zostanie wysłuchana. Albo po prostu denerwuje ich Jego spokój.
Tymczasem Jezus im ufa. Dlatego śpi. On zna siły przyrody, bo jest ich Panem. Wie, że umiejętności Szymona i towarzyszy są wystarczające wobec tej wichury i nie musi robić nic więcej. Tego samego zaufania oczekuje od uczniów. Jego obecność w łodzi wystarczy, aby własnymi siłami stawili czoła wichurze. Ostatecznie jednak uspokaja burzę. Widzi, że wiara uczniów jeszcze nie jest utwierdzona. Rozumie ich słabość. Bo On nie jest „Matką Naturą”. Jest naszym Bratem, który stanowi jedno z Ojcem. Prawdziwym Ojcem, który kocha swe dzieci. Bóg bowiem nie jest bezosobową siłą, zimnym mechanizmem czy komputerem sterującym światem.
Gdy Jezus okazuje swą moc, uczniów znowu ogarnia strach. Ale jest to strach innego rodzaju. Uświadamiają sobie, że ich nauczyciel nie jest tylko prorokiem, mędrcem a nawet cudotwórcą. Jednym rozkazem ucisza żywioły. Nie modlitwą, ale bezpośrednim rozkazem. Taką moc ma tylko Bóg. Pan Jezus właśnie po raz kolejny objawił im swoją boską naturę.
Czy powinniśmy odczuwać lęk przed Bogiem, który objawia nam się jako miłosierny Ojciec i przyjaciel? Na pewno nie możemy się Go traktować jako potencjalnego niebezpieczeństwa. Starożytni Grecy intepretowali uderzenia piorunów jako bezpośrednie działania kapryśnego i nieprzewidywalnego Zeusa, którego trzeba obłaskawiać, aby uniknąć nieszczęścia. Bojaźń Boga oznacza uznanie, że jest On kimś nieskończenie więcej niż każdy z nas i cały świat razem wzięty. Oznacza szacunek, który jednak jest przeniknięty miłością. Być może strach uczniów, miał w sobie, oprócz szacunku, również element obawy przed Nieznanym i Jego potęgą. Im bardziej poznają Pan Jezusa, im bardziej Mu ufają, tym mniej się obawiają wszechmocnego Boga, bo wiedzą, że jest miłością. Tym niemniej, ich szacunek wobec Niego nie maleje, lecz rośnie.
Dziś być może często brakuje nam owej „bojaźni Bożej”, a równocześnie boimy się sił przyrody czy szaleństwa, które jest dziełem człowieka. Warto się starać przywrócić właściwą równowagę. Zaufać Bogu i Mu wierzyć, uznając zarazem Jego nieskończoną potęgę. Taką postawę miał patron dzisiejszego dnia św. Tomasz z Akwinu, który próbował ująć rozumem tajemnicę Boga. Równocześnie pamiętał, że człowiek nie jest w stanie jej w pełni objąć, bo jest tylko człowiekiem. Tym niemniej, skoro Bóg dał mu rozum i mówi o sobie, oznacza to, że możemy się do Niego zbliżyć i choć trochę zrozumieć, kim On jest. Ostatecznie po to, aby Go jeszcze bardziej kochać.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.