Podejrzliwość wobec skutecznych podstępów demona wzmaga się gwałtownie tam, gdzie do niedawna jeszcze rozkwitał katolicyzm, a skąd teraz wymieciono wiarę z kultury. Kiedyś większość się tu chrzciła, a teraz wielu popada w odstępstwo. W takiej sytuacji wciąż gorliwa mniejszość na katolickim dawniej terytorium doznaje szoku i wpada w pokusę demonizacji świata. Jak dotąd wszystko polewano wodą święconą, tak teraz wokół pachnie siarką. Ludzie podejrzewają, że diabeł przejął władzę nad miastem, państwem i światem, a nawet nad pewną częścią Kościoła. Działo się tak najpierw w Irlandii, potem w Hiszpanii teraz czas na Polskę i dalej. W krajach poświęconych Matce Bożej dziecko rodziło się w imię Chrystusa, księża chodzili w sutannach po ulicach, a burmistrz pierwsze kroki po wyborach kierował do kurii i na plebanię.
Nic dziwnego więc, że pobożni ludzie podobną sytuację – nie znając odmiennego modelu – kojarzą z ideałem chrześcijaństwa. I skoro został nadpsuty, to za szkodą musi czaić się demon, którego trzeba ścigać, demaskować, obnażać i egzorcyzmować publicznie. Nie przypadkiem wcale, w początkach nowego tysiąclecia chrześcijaństwa, ówczesny arcybiskup Dublina Diarmuid Martin, podjął dyskretną, lecz bardzo ważną decyzję.
Oczywiście, że demon istnieje i działa, nie ma jednak żadnej władzy nad światem, bo ta w pełni przynależy Chrystusowi. Społeczny stan apostazji powoduje w ludziach więcej zachwiań psychicznych, schorzeń, patologii moralnych niż diabelskich zniewoleń, choć i one w końcu będą się zdarzały. Arcybiskup Dublina, by uniknąć zmieszania, mianował w swojej diecezji księży egzorcystów, lecz utajnił ich nazwiska. Znał je tylko on sam, a duchowni lub świeccy doszukując się w kimś opętania, mieli zgłaszać się bezpośrednio do biskupiej kurii w Dublinie.
W Polsce – do niedawna totalnie katolickiej, dziś kuszonej aż do absurdalnego poziomu państwowego zakazu spowiadania nieletnich – zdarzało się już wielu wszędzie widzieć demona, tropić go przesadnie i publicznie gnębić albo prowadzić z nim dyskusje przez mikrofon w kościołach. Były więc jakieś krzyki, wicie się na podłogach sanktuariów, wymyślanie para-sakramentaliów tak kuriozalnych jak trzykrotnie solona woda święcona czy inne formuły w istocie swej podobne do zaklęć. Owo błędne koło – czyli neurotyczna reakcja religijna na społeczne odstępstwo i krypto wyznanie, że wpływ demona więcej może od działania Boga – poraniło dusze wierzących, a osoby zdrowo myślące napełniło nieufnością wobec liderów Kościoła.
Ta przemilczana dzisiaj sytuacja, po wielu latach niekontrolowanych przez nikogo eksperymentów, wymaga pokornej medycyny i duchowej pedagogii. W umysłach katolików musi zrodzić się jeszcze jedno przekonanie, że działanie diabła to wcale nie dziwaczne manifestacje – które mogą czasem robić za efekt uboczny problemu – lecz systematyczna dehumanizacja ludzkości. I na tym poziomie Kościół ma stoczyć walkę z demonem o duszę człowieka.
Pan Jezus dobrze rozumie, że zwykli ludzie lękają się spektakularnych gestów i wolą prowadzić życie proste. Egzaltacja jako pozór duchowości jest dla nich zbyt skomplikowana. Takimi regułami kierują się mieszkańcy Gerazy, więc przeraża ich brudny biedak tłukący się gdzieś po grobach.
Chrystus przywróci mu wolność wewnętrzną, ale pójdzie o krok dalej i zostawi czytelny znak dla prostaczków. Gdy dwutysięczna trzoda świń z demonami w środku runęła w głąb jeziora, przerażeni ludzie wyszli zobaczyć, co się dzieje i znaleźli niegdyś opętanego człowieka, jak siedział schludnie ubrany i przytomny u boku Jezusa (por. Mk 5, 15). Siła Kościoła nie leży w tym, że potrafi setki gapiów zgromadzić na podniecającym seansie z egzorcystą w roli głównej, lecz w tym, że stopniową formacją odbudowuje wewnętrzne bogactwo człowieka. Logika autora listu do Hebrajczyków zdumiewa. Przypomina bowiem wyczyny takich herosów jak Gedeon, Barak, Samson, Jefte, Dawid czy Samuel, którzy gasili żar ognia, unikali ostrza miecza, a nawet zamykali paszcze lwom (por. Hbr 11, 33-34), mimo to nie doczekali się spełnienia obietnicy do chwili, aż Bóg stał się Człowiekiem.
Nie demonizuj świata, bo podejrzliwość, podnieta lub sensacja to żaden wyczyn. Zdobądź się na chrystianizację, czyli pomoc w upodobnieniu ludzi do Jezusa.