O roli Trójcy Świętej

"Bogu Trójjedynym, Matce Bożej i Świętych, życiu duchowym i eschatologii" Tom trzeci serii wydawniczej.



O roli Trójcy Świętej
wybór i opr. ks. Bogusław Kozioł TChr
Ignacy Posadzy TChr
Dzieła. Tom III.
Bogu Trójjedynym, Matce Bożej i Świętych, życiu duchowym i eschatologii
ISBN: 978-83-60214-98-5

To już trzeci tom serii wydawniczej, która obejmuje całą spuściznę Sługi Bożego o. Ignacego Posadzego. Zawiera pisma poświęcone duchowości: zarówno osobistej Sługi Bożego, jak i tej, którą starał się przekazać kolejnym pokoleniom chrystusowców. Podstawą zbioru są konferencje, homilie i przemówienia Autora. Tematyka rozważań sprawia, że mogą one służyć szerszej grupie czytelników - zarówno osobom duchownym, jak i wiernym świeckim.
Wybrane fragmenty:

O ROLI TRÓJCY ŚWIĘTEJ

Źródło: Archiwum Postulatora,
Acta P. Ignatii Posadzy SChr. Konferencje
Vol. XIII — Varia, cz. 2, s. 9-11

Pierwszym początkiem, przyczyną sprawczą główną i żywym wzorem życia nadprzyrodzonego w nas jest sama Trójca Przenajświętsza albo też przez tak zwane przypisanie — Duch Święty. Chociaż bowiem życie łaski jest dziełem wspólnym trzech Boskich Osób, jako dzieło zewnętrzne (ad extra), niemniej jednak przypisujemy je w szczególniejszy sposób Duchowi Świętemu.

Ta zaś najczcigodniejsza Trójca Święta w dwojaki sposób przyczynia się do naszego uświęcenia: zakłada w duszach naszych mieszkanie i tworzy w nich organizm nadprzyrodzony, który, podnosząc duszę do stanu nadprzyrodzonego, daje jej możność wykonywania aktów na podobieństwo Boże.

[...]

Jak Boskie Osoby mieszkają w nas

Bóg, jak uczy św. Tomasz, z natury swej jest obecny w stworzeniach, i to w trojaki sposób:

— przez swoją wszechmoc w tym znaczeniu, że wszystkie stworzenia poddane są Jego panowaniu;

— przez swoją obecność, to znaczy, że wszystko widzi, nawet najtajniejsze myśli dusz naszych;

— przez swoją istotę, gdyż wszędzie działa i na każdym miejscu On jest pełnią bytu i pierwszą przyczyną wszystkiego, co tylko w stworzeniach jest rzeczywistego, udzielając im ustawicznie nie tylko ruchu i życia, lecz bytu samego: „Albowiem w Nim żyjemy, ruszamy się i jesteśmy” [(Dz 17,28)].

Lecz obecność Jego w nas przez łaskę jest daleko wznioślejszą i ściślejszą. Nie jest to tylko obecność Stwórcy i Tego, który zachowuje byt swych stworzeń. Jest to obecność Przenajświętszej i Najczcigodniejszej Trójcy. Przez tą obecność, fizyczną i moralną razem, powstaje między Bogiem a duszą stosunek niezmiernie ścisły i wielce uświęcający.

Jeżeli zbierzemy w jedno wszystkie pojedyncze rysy, rozrzucone po księgach świętych, będziemy mogli powiedzieć, iż Bóg przez łaskę obecny jest w nas jako Ojciec, jako Przyjaciel, jako Wspólnik pracy, jako uświęcający nas, a przeto prawdziwie jest źródłem naszego życia wewnętrznego, jego przyczyną sprawczą i żywym wzorem.

W porządku natury Bóg jest obecny w nas jako Stwórca i Pan Najwyższy, my zaś jesteśmy tylko Jego sługami, Jego własnością, Jego rzeczą. Lecz w porządku łaski przychodzi do nas jako nasz Ojciec, a my jesteśmy Jego przybranymi dziećmi; cudowny to przywilej będący podstawą naszego życia nadprzyrodzonego. O nim to mówią tak często św. Paweł i św. Jan: „Boście nie wzięli ducha niewolnictwa znowu ku bojaźni, aleście wzięli ducha przysposobienia za synów, przez którego wołamy: Abba (Ojcze). Albowiem ten Duch świadectwo daje duchowi naszemu, iż jesteśmy synami Bożymi” [(Rz 8,15-16)].

Bóg w znacznie doskonalszy sposób, niż to czynią ludzie przez prawną adopcję, przysposabia nas za swe dzieci. Ci bowiem mogą wprawdzie przekazać swym synom adoptowanym swe nazwisko i swe dobra, lecz nie krew swą i życie. „Adopcja prawna — jak słusznie powiada kardynał Mercier — jest fikcją. Dziecko adoptowane uważane jest przez rodziców adoptujących, jak gdyby było ich dzieckiem, i otrzymuje od nich spadek, do którego miałby prawo owoc ich związku. Społeczeństwo uznaje tę fikcję i zatwierdza jej skutki; przedmiot fikcji jednakże nie zamienia się w rzeczywistość”.

Łaska przysposobienia Bożego fikcją nie jest! Jest ona rzeczywistością. Bóg udziela synostwa Bożego tym, którzy wierzą w słowo Jego, powiada św. Jan; „Dał im moc, aby się stali synami Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego” [(J 1,11-12)]. Jest to synostwo nie nominalne tylko, lecz rzeczywiste: „Że nazwani jesteśmy synami Bożymi i jesteśmy” [(1 J 3,1)]. Tak więc wchodzimy w posiadanie Boskiej natury — divinae consortes naturae [(por. 2 P 1,4)].

To życie Boże w nas jest oczywiście uczestnictwem tylko, podobieństwem, upodobnieniem, które nie czyni z nas bogów, lecz jestestwa na podobieństwo Boże (deiformia). Przysposobienie nasze nie jest nominalne tylko, lecz prawdziwe i rzeczywiste, choć różni się wielce od synostwa Słowa Wcielonego. Dlatego to otrzymujemy pełne prawo do dziedzictwa Królestwa Niebieskiego i stajemy się współdziedzicami Tego, który jest naszym Bratem: dziedzicami Bożymi, a społem dziedzicami Chrystusowymi. Czy nie należy tu powtórzyć rzewnych słów św. Jana: „Patrzcie jaką miłość dał nam Ojciec, że nazwani jesteśmy synami Bożymi i jesteśmy ” [(1 J 3,1)]. Bóg więc z ojcowską iście czułością jest nam oddany.

Przyrównywa sam siebie do matki, która dziecka swego nigdy zapomnieć nie może: „Izali może zapomnieć niewiasta niemowlęcia swego, aby się nie zlitowała nad synem żywota swego? A choćby ona zapomniała, wszakże ja nie zapomnę ciebie” [(Iz 49,14-15)]. I zaiste, dał nam tego dowód, skoro nie zawahał się oddać nam i na ofiarę przeznaczyć jedynego Syna: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby wszelki, kto wierzy weń, nie zginął, ale miał żywot wieczny” [(J 3,16-17)].

Ta sama też miłość skłania Go, by się nam już teraz oddał cały i w sposób stały, nam przybranym dzieciom swoim, mieszkając w ich sercu: „Jeśli Mię kto miłuje, będzie chował mowę Moją; a Ojciec Mój umiłuje go i do niego przyjdziemy, a mieszkanie u niego uczynimy” [(J 14,23)]. Mieszka więc w nas Bóg jako Ojciec bardzo nas kochający i bardzo nam oddany.

Przybywa również do nas jako Przyjaciel. Przyjaźń wprowadza w stosunki między ojcem i synem pewną równość, pewną zażyłość i wzajemność, która najsłodsze wynurzenia za sobą pociąga. I rzeczywiście Bóg powierza nam swe tajemnice: „On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, cokolwiek bym wam powiedział” [(J 14,26)].

Toteż przy ostatniej Wieczerzy oświadcza Jezus swym Apostołom, iż odtąd nie będzie ich zwał sługami, lecz przyjaciółmi, gdyż nie będzie już miał przed nimi tajemnic: „Już was nie będę zwał sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego. Lecz was nazwałem przyjaciółmi, bo wszystko, com słyszał od Ojca Mego, oznajmiłem wam” [(J 15,15)]. W stosunku ich wzajemnym panować odtąd będzie słodka poufałość, ta, która istnieje wśród przyjaciół spożywających sam na sam wspólny posiłek: „Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli kto usłyszy głos mój i otworzy mi drzwi, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” [(Ap 3,20)]. Przedziwna, cudna zażyłość, o którą nigdy byśmy nie śmieli się ubiegać, gdyby Boski Przyjaciel nie był sam pierwszy kroku uczynił!

Autor Naśladowania opisuje częste nawiedziny Ducha Świętego w duszach wewnętrznie skupionych, słodkie Jego z nimi rozmowy, pociechy i pieszczoty, którymi je napełnia i obdarza, pokój wewnętrzny, którego im udziela, i dziwną poufałość, z jaką się z nimi obchodzi: „Człowieka wewnętrznego Jezus często nawiedza; a rozmowa z Nim słodka, bo pociecha z niej nader miła, pokój przeobfity, poufałość dziwnie wielka”. Zresztą żywoty współczesnych mistyczek, św. Teresy od Dzieciątka Jezus, [bł.] siostry Elżbiety od Trójcy Świętej, [św.] Gemmy Galgani i tylu innych, świadczą, że słowa Naśladowania sprawdzają się codziennie. Przebywając zaś w duszy, nie pozostaje w niej bezczynnym; owszem, działa w niej jako potężniejszy współpracownik. Wiedząc dobrze, iż my sami z siebie niezdolni jesteśmy pielęgnować tego życia nadprzyrodzonego, złożonego przezeń w duszy, zaradza naszej niemocy, współpracując z nami przez łaskę uczynkową.

Jeśli nam potrzeba światła do zrozumienia prawd wiary, które mają kierować odtąd naszymi krokami, On, Ojciec wszelkiej światłości, oświeci rozum nasz, by poznał swój cel ostateczny i środki do niego prowadzące. On podda nam myśli zbawienne, pod których natchnieniem powstaną dobre uczynki. Jeśli nam potrzebna siła, byśmy szczerze kierowali swoje życie do właściwego celu i to energicznie, i wytrwale, On udzieli nam pomocy nadprzyrodzonej, byśmy chcieli i wykonali swoje postanowienia, bo On „sprawuje w was i chcieć i wykonać” [(Flp 2,13)].

Gdy chodzi o zwalczanie namiętności lub ich ujarzmienie, o zwycięstwo w napastujących nas niekiedy pokusach, On także da nam siłę do oporu i do skorzystania z walki, aby się wzmocnić w cnocie: „Wierny jest Bóg, który nie dopuści kusić was nad to, co możecie, ale z pokuszeniem uczyni też wyjście” [(1 Kor 10,13)]. Gdy zmęczeni dobrymi uczynkami skłaniać się poczniemy do zniechęcenia i upadku, On zbliży się do nas, aby podtrzymać nas i zabezpieczyć wytrwałość w dobrym: „Który począł w was dobrą sprawę, wykona aż do dnia Chrystusa Jezusa” [(Flp 1,6)].

Wsparci na tym wszechmocnym Współpracowniku, staniemy się niezwyciężonymi, wszystko bowiem możliwe nam jest w tym, który nam sił dodaje: „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia” [(Flp 4,13)]. Ten Współpracownik nasz uświęca nas równocześnie. Obierając sobie mieszkanie w duszy naszej, przemienia ją w świątynię wszelkimi cnotami przyozdobioną: „Kościół Boży święty jest, którym wy jesteście” [(1 Kor 3,17)]. Oto dlaczego św. Paweł nazywa nas bez różnicy świątyniami Boga i świątyniami Ducha Świętego: „Nie wiecie, że Kościołem Boga jesteście, a Duch Boży mieszka w was” [(1 Kor 3,16)]. Dusza nasza staje się więc świątynią Boga żywego, świętym miejscem zastrzeżonym dla Boga, stolicą miłosierdzia, z której łaskawie rozdaje swe łaski niebieskie, którą też wszelkimi przyozdabia cnotami.

Obowiązki nasze względem żyjącej w nas Trójcy Świętej

Skoro posiadamy w duszy skarb tak cenny, jakim jest Trójca Święta, powinniśmy często o nim rozmyślać, ambulare cum Deo intus [chodzić z w obecności Bożej]. Z tego zaś rozmyślania powstają trzy główne uczucia: uwielbienie, miłość, naśladowanie.

Pierwsze uczucie, samorzutnie jakby wydobywające się z serca, to uwielbienie (adoratio): „Chwalcież i noście Boga w ciele naszym” [(1 Kor 6,20)]. Bo i jakże nie uwielbiać, nie błogosławić tego Boskiego Gościa, nie dziękować Mu, gdy On duszę naszą w prawdziwą zamienia świątynię? Kiedy Maria przyjęła Wcielone Słowo do czystego łona, życie Jej od tej chwili stało się jednym nieustannym aktem uwielbienia i wdzięczności: „Wielbi dusza moja Pana... uczynił mi wielkie rzeczy, który możny jest i święte imię Jego” [(Łk 1,46.49)]. Podobne też uczucie, choć w niższym stopniu, żywi dusza, mająca świadomość, że Duch Święty w niej mieszka. Rozumie bowiem, iż będąc świątynią Bożą, powinna składać siebie w nieustannej ofierze pochwalnej ku czci trzech Boskich Osób.

— Na początku swej pracy czyniąc znak krzyża: „w Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”, poświęca Im każdą czynność z osobna. Pod koniec zaś wyznaje, iż cokolwiek dobrego uczyniła, wszystko to Im przypisać należy: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”.

— Chętnie odmawia częściej modlitwy liturgiczne, które głoszą chwałę Boskich Osób, a zwłaszcza względem Wcielonego Słowa; Sanctus, co głosi świętość Boga; Te Deum, będące hymnem wdzięczności.

— W obliczu tego Boskiego Gościa, który tyle okazując dobrotliwości, mimo to jednak Bogiem być nie przestaje, wyznaje w pokorze ducha całkowitą swą zależność od Tego, który jest pierwszym jej początkiem i ostatecznym końcem, swą niezdolność chwalenia Go tak, jak na to zasługuje.

Złożywszy hołd Bogu i wyznawszy swą nicość, dusza przechodzi do uczuć miłości bardzo serdecznej i poufnej. Bóg, mimo swej nieskończoności, zniża się ku nam jak najbardziej kochający ojciec do syna swego i zaprasza nas, byśmy Go kochali i oddali swe serce: „Synu, daj mi serce swoje” [(Prz 23,26)]. Ma prawo domagać się i żądać tej miłości, lecz woli prosić o nią słodko i czule, a to dlatego, by w odpowiedzi naszej było więcej, że się tak wyrazimy, samorzutności, byśmy z bardziej synowskim oddaniem do Niego się zwracali.

Jakże na tyle uprzedzającej i subtelnej dobroci, na tyle matczynej iście troskliwości nie odpowiedzieć miłością pełną zaufania? Miłość ta będzie pokutującą, żeby zadość czynić za zbyt liczne dawniejsze i obecne niewierności nasze. Miłość wdzięczną będzie, by składać dzięki wielkiemu Dobroczyńcy i oddanemu Współpracownikowi, który tak gorliwie pracuje nad uświęceniem duszy naszej. Ale przede wszystkim będzie to miłość przyjaźni, która najchętniej przestawać będzie z tym najwierniejszym i najszlachetniejszym Przyjacielem, sprawy Jego za swoje przyjmie, zabiegać będzie o to, by chwała Jego głoszona była i święte imię Jego błogosławione było.

Nie będzie to więc zwykłe uczucie serca, lecz miłość wspaniałomyślna, dochodząca aż do ofiary, do zapomnienia o sobie, do wyrzeczenia się woli własnej przez poddanie jej przykazaniom Bożym i radom ewangelicznym. Miłość ta poprowadzi nas do naśladowania Najczcigodniejszej Trójcy w tej mierze, jaka dostępna jest ludzkiej słabości.

Jako synowie Najświętszego Ojca, jako żywe kwiaty Ducha Świętego lepiej pojmujemy, iż konieczną jest rzeczą mieć w poszanowaniu i ciało swe, i duszę. Ten właśnie wniosek wpajał Apostoł uczniom swoim: „Nie wiecie, że Kościołem Bożym jesteście, a Duch Boży mieszka w was? A jeżeli kto Kościół Boży zgwałci, zatraci go Bóg. Albowiem Kościół Boży święty jest, którym wy jesteście” [(1 Kor 3,16-17)].

Doświadczenie mówi również, że dla dusz szlachetnych najsilniejszym bodźcem, by się odwróciły od grzechu, a ćwiczyły w cnotach, jest ten właśnie — czyż bowiem nie należy ustawicznie oczyszczać i przyozdabiać świątyni, w której przebywa Bóg trzykroć święty? Sam zresztą Chrystus Pan, chcąc podać nam wzór doskonałości, nie szuka go poza Trójcą Świętą, powiada bowiem: „Bądźcie wy tedy doskonali, jako Ojciec wasz Niebieski doskonałym jest” [(Mt 5,48)]. Jest powinnością naszą zbliżać się nieustannie do Boskich doskonałości. Zwłaszcza gdy chodzi o wykonywanie bratniej miłości, żąda od nas Jezus, byśmy przed oczyma [mieli] ów doskonały wzór, jakim jest niepodzielna jedność trzech Boskich Osób: „Aby wszyscy byli jedno, jak Ty Ojcze we Mnie, a Ja w Tobie: aby i oni w nas jedno byli” [(J 17,21)].



opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama