Budować dom bez pomocy architekta lub ekspertyzy geologicznej to szaleństwo. To musi doprowadzić do katastrofy. Dlaczego wydaje się nam, że dobre życie, udana miłość, mocna rodzina to totalny spontan, że można zbudować to wszystko tak po prostu o własnych siłach, bez architekta, bez reguł, bez fundamentu?
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
Mądrzejemy czy głupiejemy?
„Nie każdy, który Mi mówi: »Panie, Panie«...” Jesteśmy świadkami inflacji słowa. Im więcej słów w obiegu, tym mniejsza ich wartość. Deklaracje bez pokrycia, obiecanki cacanki, komentarze bez sensu, w których dajemy upust emocjom, wyznania udawanych miłości itd. A co ze słowami, które ja wypowiadam? Ile tu lizusostwa, szpanu, szukania poklasku, wkupywania się w czyjeś łaski? Ile słów pustych lub, co gorsza, zakłamanych? Taki język można przenieść także na relację z Bogiem. On jednak nie da się zwieść, dla Niego liczy się prawda. Ważne są tylko te słowa, które stają się ciałem, które mają pokrycie w życiu. Momenty kryzysu są chwilami, w których Bóg mówi „sprawdzam”.
Nie przypadkiem mowa jest o budowaniu domu, a nie sklepu, szkoły czy czegokolwiek innego. Dom jest symbolem szczęścia, bezpieczeństwa, bycia u siebie, także ludzkich więzów. Każdy z nas nosi w sobie dom, w którym wzrastał (na dobre i złe), każdy z nas szuka swojego domu, czyli spełnienia. Jezus podpowiada: w życiu najważniejszy jest fundament, fasada jest mało istotna. Fundament domu decyduje o jego odporności na kryzysy, które są nieuniknione jak burze na wiosnę. Słowo Boże pyta mnie, na czym buduję swoje życie, swój dom. Na czym się opieram, na co, na kogo ostatecznie liczę? Gdzie szukam ratunku, gdy mi się coś w życiu posypie?
Człowiek jest albo mądry, albo głupi. Nieco łagodniej rzeczy ujmując, albo mądrzeje, albo głupieje. Mądry słucha słowa Bożego i wprowadza je w czyn; głupi słucha, ale nic z tego konkretnego nie wynika i tak robi wszystko po swojemu. Ewangelia nie jest filozofią oderwaną od życia, jest projektem na życie. To najbardziej praktyczna z nauk. Budować dom bez pomocy architekta lub ekspertyzy geologicznej to szaleństwo. To musi doprowadzić do katastrofy. Dlaczego wydaje się nam, że dobre życie, udana miłość, mocna rodzina to totalny spontan, że można zbudować to wszystko tak po prostu o własnych siłach, bez architekta, bez reguł, bez fundamentu? Nonszalancja w podejściu do własnego życia, powołania, małżeństwa, rodziny musi zakończyć się katastrofą. Zwłaszcza gdy nadejdzie kryzys. A że nadejdzie, to pewne. Mądrzejemy czy głupiejemy? To dobre pytanie nie tylko na czas Adwentu.