- Paradoksalnie dlatego, że znają Go jakby zbyt dobrze. Tak im się przynajmniej wydaje. To przecież ich sąsiad. Znają jego matkę, krewnych. Można mieć wiele informacji o Jezusie, znać kilka teorii na Jego temat, języki biblijne, historię Kościoła, a jednak rozminąć się z Nim sam. Wiedza wbija w pychę. Także wiedza teologiczna. Taka wiedza bez nawrócenia bywa niebezpieczna. Może bowiem stać się skutecznym filtrem, który nie dopuszcza, by słowo Boga dotknęło mojego życia.
- Również pewien rodzaj poufałości z kościelnym światem może okazać się przeszkodą w słuchaniu Boga. Nie chodzi o to, że trzymanie się blisko Kościoła jest czymś złym. Zdarza się jednak, że ktoś jest aktywny w Kościele, ale nie pogłębia znajomości z Jezusem. „Proszę księdza, my przecież wiemy, jak to jest, mamy w rodzinie kapłana” albo „Działaliśmy przecież w duszpasterstwie akademickim za młodu, jeździliśmy na wycieczki, tak że nam nie musi ksiądz tłumaczyć” lub „Byliśmy na audiencji z papieżem, więc…”. To sytuacje, które przypominają scenę w Nazarecie. Oczywiście dotyczy to także duchownych, którzy są szczególnie narażeni na pozorną lub bardzo powierzchowną znajomość Jezusa.
- „Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony”. Przypomnijmy sobie sceny z naszego domu. Może nieraz znaleźliśmy się w sytuacji Jezusa. Jak trudno zwrócić komuś uwagę, jak trudno otworzyć się i powiedzieć coś na serio o Bogu czy o Kościele, jak trudno zaproponować modlitwę. Losem każdego proroka jest samotność, jakiś rodzaj wyobcowania ze swojego środowiska. „Kim ty jesteś, by nam zwracać uwagę?!” Takie słowa usłyszy niejeden, kto próbuje powalczyć o wiarę w swoim własnym domu.
ks. Tomasz Jaklewicz
Liturgia dnia oraz pełne teksty czytań
«
‹
1
›
»