Gdy ktoś jest ciężko chory, może powiedzieć: „taki los”. Ale może też powiedzieć, że „wszystko w rękach Boga i lekarzy”. Gdy będzie nam ciężko, módlmy się wraz z pobożnymi Izraelitami: „odmień nasz los, o Panie”, bo wszyscy jesteśmy w rękach dobrego Boga, którego przecież nazywamy Ojcem.
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
Ślepy los czy Opatrzność Boża?
Słowo „los” występuje w licznych wyrażeniach. Większość z nich ma znaczenie raczej negatywne, np. „gorzki los”, „borykać się z losem” „masz ci los”, co znaczy mniej więcej: „a to pech”. Gdy kogoś dotknie choroba, cierpienie, to mówimy: „taki los”, „ciężki los”. Gdy pytamy: „jaki los go czeka?”, to raczej nie przewidujemy pomyślności. Owszem, czasem pojawiają się i pozytywne wyrażenia typu „los się do mnie uśmiechnął”. Słowo „los” można też zastępować innymi określeniami, jak na przykład: „przeznaczenie”, „fatum”, „traf”, „przypadek”. Jaki jest wspólny mianownik tych terminów i wyrażeń: że coś się dzieje z nami niezależnie od nas, niezależnie od naszych planów, zamierzeń. Najczęściej mówimy o losie, gdy coś złego się dzieje, czasem (choć o wiele rzadziej) – gdy coś pozytywnego. Bo los jest „ślepy”. Im silniejsze są negatywne doświadczenia, im jest ich więcej, tym bardziej człowiek czuje się bezradny. Widzi i czuje, że jego starania na niewiele się zdają, bo los jest taki brutalny. W skrajnych przypadkach człowiek może popaść w jakąś życiową bierność, bezwolność, w apatię. Po prostu zdaje się na los i bieg wydarzeń, na które i tak – jak twierdzi – nie ma wpływu.
Przeciwieństwem biernego zdawania się na los jest wiara w Opatrzność Bożą oraz własne zaangażowanie w życie. Spójrzmy na niewidomego żebraka z dzisiejszej Ewangelii. Po przeczytaniu pierwszego zdania z dzisiejszej Ewangelii powiedzielibyśmy o nim: ciężki los go spotkał w życiu: ślepota, żebractwo, margines społeczny. Jakie było jego nastawienie w tym czasie, trudno orzec. Wiemy natomiast, jak się zachował, gdy Jezus przechodził w pobliżu: słysząc, że jest blisko, zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Okoliczności dalej nie były sprzyjające, bo otoczenie było przeciw niemu „wielu nastawało na niego, żeby umilkł”. Jednak jego aktywność wzmagała się, mimo nieprzychylnych warunków: „on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną!”. Gdy dowiedział się o zainteresowaniu się jego osobą przez Jezusa: „zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa”. Dalej następuje niezwykły dialog z Jezusem: „Jezus przemówił do niego: Co chcesz, abym ci uczynił? Powiedział Mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał. Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Cud się dokonał: „Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą”. Widzimy niezwykłe zaangażowanie niewidomego, widzimy przede wszystkim jego wiarę. Wszystko to sprawiło, że życie odmieniło się. Może ktoś powie odruchowo: „los się do niego uśmiechnął”. Ale słowo los, nie jest tu dobre, bo ani nie zakłada wiary niewidomego w uzdrowieńczą moc Jezusa, ani też nie pokazuje zaangażowania samego żebraka.
Różne okoliczności spotykają nas w życiu. Nieraz przychodzi cierpienie, doświadczamy wielkich życiowych trudności. Można wówczas powiedzieć sobie: taki los…, takie przeznaczenie…, ale możemy też wyznać: Panie Boże, jestem w Twoich rękach, Twoja Opatrzność czuwa nade mną, ze swej strony uczynię wszystko, by odmienić negatywny kierunek wydarzeń, ale Ty Boże czuwaj nade mną. Ostatecznie to Twoja łaska może zmienić moje życie. Taką wiarę w Bożą Opatrzność mieli pobożni Izraelici, którzy znaleźli się w niewoli babilońskiej. Zamiast popaść w przygnębienie modlili się do Boga, a tę przejmującą i pełną ufności modlitwę zapisał psalmista w Psalmie 126, którego fragmenty wyśpiewaliśmy dziś w ramach psalmu responsoryjnego:
„Odmień znowu nasz los, o Panie,
jak odmieniasz strumienie na Południu.
Ci, którzy we łzach sieją,
żąć będą w radości.
Idą i płaczą,
niosąc ziarno na zasiew,
lecz powrócą w radością,
niosąc swoje snopy”.
„Odmień nasz los, o Panie”. Tak, doświadczenia życiowe mogą być ciężkie, a cierpienia nieraz nie do uniesienia. Wydaje się, że „los” jest niebłagany. Jednak, tym co jest ponad wszystkimi doświadczeniami to Boża Opatrzność. Jej warto zaufać, jej zawierzyć swoje życie. A to zawierzenie, zaufanie, nie tylko nie spotęguje naszej bierności, ale nas duchowo, psychicznie i fizycznie uaktywni. Znów weźmiemy życie w swoje ręce, pamiętając, że ostatecznie jest ono w rękach Boga.
Gdy ktoś jest ciężko chory, może powiedzieć: „taki los”. Ale może też powiedzieć, że „wszystko w rękach Boga i lekarzy”. Mówiąc, że wszystko, życie jest w rękach lekarzy, ma na myśli to, że lekarze leczą, robią wszystko, by pomóc, a jego zadaniem jest z lekarzami współpracować. Jeśli zaś mówi, że wszystko w rękach Boga, to znaczy, że wierzy, iż nad ludzkimi działaniami czuwa Boża Opatrzność, zawierzenie Jej albo wprost przywróci zdrowie (jak w życiu ewangelicznego żebraka), albo – w przypadku, gdy zdrowie nie powróci – da poczucie bezpieczeństwa, że w tym trudnym doświadczeniu nie jest się samemu, że – właśnie – jest się w ręku Boga.
Kto zaś chodzi do wróżki, czy też szuka przepowiedni swojej przyszłości w gwiazdach lub w kartach, ten wierzy w ślepy los, fatum, nie ufa ani Bogu ani nawet własnym życiowym możliwościom.
Gdy będzie nam ciężko, módlmy się wraz z pobożnymi Izraelitami: „odmień nasz los, o Panie”, bo wszyscy jesteśmy w rękach dobrego Boga, którego przecież nazywamy Ojcem.