Nowomodne ideologie i chichot diabła

Co powinno być dla człowieka najwyższą wartością? Nawet jeśli trudno byłoby wymienić tę jedną jedyną, najważniejszą, większość zgodziłaby się co do tego, że od innych pragną przede wszystkim szacunku, miłości i troski o wspólne dobro.

Skoro wszyscy się zgadzają, to w czym problem? Ano w tym, że zamiast prawdziwego szacunku, miłości i dobra ciągle na nowo pojawiają się ich podróbki, imitacje, które tylko z pozoru przypominają oryginał. I niestety bardzo łatwo „kupujemy” te podróbki, nie dostrzegając, czym są w rzeczywistości.

Pisze o tym ks. Dariusz Kowalczyk w najnowszym „Idziemy”, przywołując znane powiedzenie Chestertona: „Kiedy człowiek przestaje wierzyć w Boga, może uwierzyć we wszystko”. Ostatecznie to bowiem Bóg stworzył świat i cały istniejący w nim porządek rzeczy. Gdy ze swej perspektywy wykreślamy Boga, objawionego nam przez Jezusa, stajemy się niezwykle podatni na wszelkie ideologie – podróbki prawdy.

Przykładem takiej ideologii, szczególnie napastliwej i wszechobecnej jest ideologia gender oraz LGBT+. Obecnie stała się ona jakąś quasi-religią, miarą wszechrzeczy. Pewna internautka zauważa: „Jak pytam 15-letniej córki moich przyjaciół, dlaczego nie chodzi do kościoła, to odpowiada: «Bo nie zgadzam się ze stanowiskiem kościoła wobec LGBT». Pierwsze i najważniejsze. Powiedziałam, żeby pomyślała, dlaczego ten argument jest pierwszy i dlaczego to takie ważne, bo ja bym prędzej zrozumiała zwykłe «nie chce mi się»”.

Przykładów tego rodzaju myślenia nie brakuje. Odbywają się właśnie mistrzostwa świata w piłce nożnej w Katarze. Jest to jeden z wielu krajów, gdzie wolność religijna niemal nie istnieje. Na całym świecie, jak podaje raport Open Doors, ponad 360 milionów chrześcijan jest przedmiotem intensywnych prześladowań i dyskryminacji z powodu swojej wiary. Co w takiej sytuacji robią piłkarze? Czy upominają się o los prześladowanych chrześcijan? Nie, stają się „apostołami” nowej religii Zachodu, próbując zademonstrować na boisku tęczową opaskę „OneLove”. To ich apostolstwo, w przeciwieństwie do działalności prawdziwych apostołów, okazuje się zresztą bardzo wątłe, wystarczy bowiem, że FIFA pogrozi żółtą kartką, a piłkarze grzecznie podporządkowują się zarządzeniom.

Dzisiejsza moda na ideologię LGBT+ nie jest niczym nowym, podobnie jak postmodernistyczne „teorie” o powszechnej opresji ze strony patriarchalnych, białych społeczeństw. Co i rusz w historii pojawiały się różne ruchy i idee oferujące „wyzwolenie” i „lepszy świat”. Żeby nie sięgać zbyt daleko w historię, wystarczy przypomnieć, jakie tezy głosił sowiecki komunizm, a jak ta wolność i lepszy, bezklasowy świat wyglądał w praktyce. Absurd gonił w nim absurd, a zbrodnia – zbrodnię. Jak zauważa ks. Kowalczyk, „dziś mamy tzw. marksizm kulturowy, który nie walczy z własnością prywatną, wszak miliarderzy są często jego propagatorami, ale chce całkowicie przeorać „nadbudowę”, czyli edukację, kulturę, filozofię, religię. Szpicą tej neomarksistowskiej rewolucji jest, obok coraz bardziej radykalnego ekologizmu, ideologia gender/LGBT. W krótkim czasie dokonano tak intensywnego prania mózgów, w tym odwrócenia wartości, że gardłowanie „hej, hej, aborcja jest okej” jawi się wielu jako obrona najwyższych wartości, a bycie przeciwko zabijaniu poczętego życia ludzkiego miałoby być łamaniem podstawowych praw człowieka, mową nienawiści itp.”

Wszystko to wielka uciecha dla diabła, który sam nie jest w stanie nic stworzyć, ale żyje tym, co wypaczy i wykręci. Idea praw człowieka i unikanie mowy nienawiści są czymś zacnym, ale to, co obecnie przedstawiane jest jako prawa człowieka i mowa nienawiści, to jawne wypaczenie.

Podobnie jest ze zwalczaniem przemocy domowej. Jest to poważny problem, ale to, jak go ukazują współczesne ideologie, to znów jakiś chichot diabła. Ks. Kowalczyk przytacza przykład znajomej Włoszki, która towarzyszyła uczniom w warsztatach prowadzonych przez aktywistów. „Uczestnicy owych warsztatów mogli się dowiedzieć, że mężczyźni generalnie są źli, skłonni do używania przemocy, i że potrzeba pań adwokatek, aby broniły kobiet. Przy czym okazuje się, że przemocą może być prawie wszystko, np. delikatna uwaga męża, żeby może żona nie chodziła do pracy w zbyt krótkich spódniczkach. Na koniec warsztatów przyszedł jakiś «trans», który też przekonywał, że mężczyźni to okropni brutale. Inna Włoszka opowiadała, że na podobnych zajęciach o przemocy wobec kobiet wyznała, iż z powodu pracy męża przeniosła się wraz z nim z Rzymu do pewnej miejscowości pod Rzymem. Specjalistki od wyzwolenia kobiet orzekły, że takie wychodzenie naprzeciw potrzebom męża jest w gruncie rzeczy uleganiem przemocy. A trzeba być niezależną i stanowiącą o sobie samej. Na uwagę, że zależność między mężczyzną a kobietą nie musi być zła, a budowanie trwałego małżeńskiego związku wymaga czasem pewnych poświęceń, specjalistki uśmiechnęły się tylko pogardliwe…”

No właśnie – już Arystoteles wiedział, że „cnota leży pośrodku”, czyli wszelkie przeakcentowanie, wszelki nadmiar i przesada staje się przeciwieństwem dobra. Przestaje być czymś właściwym z punktu widzenia etyki czy dobra społecznego, a staje się zwyczajnym przegięciem. Jak zauważa ks. Kowalczyk – taka przesada jest czymś typowym wśród zwolenników ideologii lewicowo-liberalnych, których cechuje zacietrzewienie, fanatyzm i agresja.

Nie jest to (przynajmniej na razie) agresja fizyczna, ale „od wszelkich form przemocy werbalnej i prawnej bynajmniej nie stronią. Choć usta mają pełne haseł o demokracji, tolerancji i różnorodności, w rzeczywistości z wrzaskiem odrzucają każdy pogląd, który nie jest zgodny z ich «religią». Ks. Kowalczyk przytacza tu wyjątkowo trafne słowa Benedykta XVI: „Współczesne społeczeństwo jest bliskie sformułowania antychrześcijańskiego credo, a jeśli ktoś będzie przeciwny, to zostanie uderzony ekskomuniką. Strach przed tą duchową władzą Antychrysta jest zatem zrozumiały. (...) Nikt nie jest zmuszany, aby być chrześcijaninem. Ale też nie wolno nikogo zmuszać, aby żył «nową religią», jedyną zdolną do nadawania norm i jedyną obowiązującą całą ludzkość”.

Jako chrześcijanie nie możemy się poddać i podporządkować wymogom nowej, świeckiej religii. Nasza sytuacja coraz bardziej zaczyna przypominać sytuację pierwotnego Kościoła, który otoczony był kulturą pogańską, domagającą się składania ofiar bożkom i cesarzowi. Na razie nie grozi nam męczeństwo i fizyczna śmierć, ale śmierć cywilna – coraz bardziej tak. Nie możemy się jednak ugiąć, cofnąć i zgodzić na składanie ofiar temu, co jest karykaturą religii. W przeciwnym razie usłyszymy już nie tylko szatański chichot, ale głośny rechot Antychrysta.

« 1 »

reklama

reklama

reklama