Abp Szewczuk: najlepsza historyczna szansa w relacjach polsko-ukraińskich

„Obecnie mamy najlepszą historyczną szansę w relacjach polsko-ukraińskich, żeby proces pojednania i leczenia wzajemnych ran wszedł na nowy poziom. Pozytywne skutki naszej obecnej solidarności mogą zaleczyć historyczne urazy przeszłości” – mówi abp Światosław Szewczuk.

Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK) w rozmowie z KAI mówi m.in. o obradach Synodu Stałego we Wrocławiu, obecnej sytuacji w Ukrainie i jej największych potrzebach, nowej inicjatywie pokojowej Stolicy Apostolskiej oraz o 80. rocznicy tragedii wołyńskiej i polsko-ukraińskim pojednaniu.

Krzysztof Tomasik (KAI): Zebranie Synodu Stałego biskupów Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w dniach 23-26 maja we Wrocławiu było bardzo intensywne: sesje obrad, spotkania z duchowieństwem eparchii wrocławsko-koszalińskiej, młodzieżą, wiernymi, władzami miasta i państwowymi. Co było najważniejszym przedmiotem obrad? Z jakimi refleksjami wraca Ksiądz Arcybiskup do Kijowa?

Abp Światosław Szewczuk: Każdy nasz stały Synod Stały pomaga zwierzchnikowi Kościoła decydować o najważniejszych sprawach duszpasterskich Kościoła, ale także przygotowuje kolejną sesję Wielkiego Synodu, która odbędzie się w Rzymie od 3 do 13 września br. Głównym tematem synodu będzie: duszpasterska opieka nad naszymi emigrantami w czasie wojny, którzy z różnych powodów opuścili Ukrainę i są rozproszeni po całym świecie. Tylko w Polsce przebywa teraz około 3 mln naszych uchodźców. Naszych kapłanów w Polsce mamy aktualnie ponad stu. Podobnie jest w Niemczech. Tam jest około 1,1 mln naszych emigrantów i tylko około trzydziestu kapłanów. Znaczy to, że nasz Kościół stanął przed wielkim wyzwaniem. Mieliśmy spotkania z hierarchami, kapłanami, wiernymi, młodzieżą. Dały nam one obraz wyzwań, na które staramy się odpowiadać.

Prowadzimy teraz studium socjologiczne, aby zrozumieć fenomen wojennej emigracji. Są to kobiety, dzieci, młodzież, starsi. Kim i skąd są nasi emigranci? Czego potrzebują? Jak trauma wojenna na nich oddziałuje? Jak do nich przemawiać, aby nie zamykali się sami w sobie, lecz mieli odwagę prosić o pomoc? W jakich wspólnotach żyją? Jak ich przekonać do życia i bycia w Kościele? Jak pomóc im w integracji tam, gdzie się znajdują? Jako emigranci nie tylko musimy brać od innych narodów to, co nam oferują, ale także dawać to, co mamy w sercu, to, co mamy w umyśle. W krajach, gdzie teraz żyją, jest młodzież, która musi być dumna z tego, kim jest. Ale też muszą pracować nad sobą i dla dobra tych krajów. Zatem duszpasterska opieka nad uchodźcami była centralnym tematem obrad naszego Stałego Synodu.

KAI: Wrocław to modelowe miejsce dla takich refleksji…

- Obecnie we Wrocławiu i w okolicznych gminach zamieszkuje około 300 tys. Ukraińców. Co znaczy, że co trzeci mieszkaniec Wrocławia i okolic jest Ukraińcem. Oznacza to, że prawie każdy mieszkaniec jest związany z Ukraińcami, Ukrainą i pomocą dla niej. Na spotkaniu z prezydentem Wrocławia rozmawialiśmy o tym, jak dalej działać, by jak najlepiej opiekować się naszymi migrantami. Chcieliśmy tym samym wyrazić naszą wdzięczność za gościnność wszystkich mieszkańców tego miasta i wszystkich, którzy nam pomagają. Solidarność i wsparcie Polski, Polaków i samego Wrocławia ratują dziś życie.

KAI: Ale też działania Kościoła są związane z przygotowaniem uchodźców do powrotu do ojczyzny…

- Troszczymy się nie tylko o dzisiaj, ale także o jutro naszych emigrantów. Walczymy o to, aby te miliony emigrantów wróciły na Ukrainę, kiedy wojna się skończy. Aby wróciły z nabytą w innych krajach wiedzą i doświadczeniem. Będzie to ważne przy odbudowie Ukrainy. Jesteśmy świadomi, że nikt za nas nie obroni naszej ojczyzny, ale też nikt za nas jej nie odbuduje. Każdy ma swoje miejsce na swoim „froncie” i nie może zdezerterować. W każdym miejscu, gdzie jest, musi zwyciężyć. Powtarzam młodym ludziom: tam, gdzie teraz jesteś, musisz być najlepszym studentem, nauczycielem, uczonym, lekarzem czy pielęgniarką, aby później to w Ukrainie wykorzystać. To wszystko musi być „złotym funduszem” naszej ojczyzny, aby ją po wojnie odrodzić i odbudować.

KAI: Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup obecną sytuację w Ukrainie?

- Obecna sytuacja w Ukrainie jest niejednoznaczna. Z jednej strony mamy eskalację działań zbrojnych i ataków. Co noc w Kijowie jest ostrzał rakietami i dronami. Podobnie jest w wielu innych miastach na wschodzie Ukrainy. Taka sytuacja bardzo deprymuje, wręcz demoralizuje ludzi. Tym bardziej, że do ataków dochodzi zazwyczaj nocą, co człowieka zupełnie rozbija, przede wszystkim psychicznie. Dzięki Bogu, mamy teraz broń, aby chronić nasze niebo. Nawet rosyjskie rakiety „Kindżały” możemy już zestrzelić. Zdolność Ukrainy do obrony wzrasta, ale nadal przelewana jest krew. Czekamy na kontrofensywę ukraińskiego wojska i tym samym szykujemy się na nową falę uchodźców z terenów walk. Jednocześnie ruszymy z pomocą humanitarną na tereny wyzwolone.

Mieliśmy trzy momenty wojny, w trakcie których wiele się nauczyliśmy. Pierwszym była obrona Kijowa i północy kraju. Drugi moment to wyzwolenie Charkowa i północnego wschodu Ukrainy oraz trzeci, którym było wyzwolenie Chersońszczyzny po prawej stronie Dniepru. Pomoc na północ od Kijowa była nauką, z czym przyjść do ludzi i czego najbardziej potrzebują, a przy trzecim momencie już byliśmy bardzo dobrze przygotowani. Ludzie otrzymują paczki żywnościowe, są otoczeni opieką medyczną, mają możliwość rehabilitacji, bardzo dobrze też funkcjonuje ewakuacja ludności. Teraz przygotowujemy się na czwartą falę uchodźców.

KAI: Jaka jest skala pomocy humanitarnej w Ukrainie? Ilu ludzi jej potrzebuje?

- Przed przyjazdem do Wrocławia mieliśmy Synod Biskupów Ukrainy i według danych, które tam padły, ponad 18 mln Ukraińców stale będzie potrzebowało pomocy humanitarnej. Najważniejszą grupą, która będzie potrzebowała pomocy są dzieci, które nie mają łączności ze swoimi szkołami i nie uczą się, a to znaczy, że edukacja jest też problemem humanitarnym. Dzięki zdobytym doświadczeniom i stałemu monitoringowi sytuacji przygotowujemy się do kolejnej fali kryzysu humanitarnego.

KAI: Kolejnym wielkim problemem jest wspomniana już trauma wojenna i problemy psychologiczne milionów ludzi. Stąd projekt szkolenia duchownych w dziedzinie pomocy psychologicznej i duchowej.

- Podczas ostatniego posiedzenia Synodu w Zarwanicy zaprezentowano program tych szkoleń. Mają one trwać cztery dni i nie będą tylko ćwiczeniem naszego intelektu, ale i woli. Sami też duchowni zostaną poddani psychoterapii, ponieważ gdy któryś z księży sam jest zraniony, ma problemy, to przede wszystkim on potrzebuje leczenia. Śmiejąc się, powiedziałem do moich współbraci biskupów, że może my, jako pierwsi, powinniśmy wziąć udział w takim szkoleniu i terapii. Ale poważnie, my też mamy swoje traumy spowodowane dramatycznymi doświadczeniami. Potrzebujemy „szczepionki”, tak jak potrzebowaliśmy jej przeciwko COVID-19, aby nabyć odporności psychologicznej i duchowej w czasie wojennego stresu. Musimy ofiarować duszpasterską posługę naszym wiernym, ale najpierw sami musimy być zdrowi i gotowi do tego, aby móc pomagać innym.

KAI: Jak wygląda Wasza współpraca z innymi Kościołami, wspólnotami religijnymi, władzami państwowymi w czasie wojny? Widać też, że stale otrzymujecie wsparcie z całego świata.

- Naprawdę mamy wielkie wsparcie od całego świata. Cały czas przyjeżdżają do nas przedstawiciele episkopatów z Europy i świata. Ostatnio gościłem przedstawicieli Konferencji Biskupów Skandynawii z kard. Andersem Arboreliusem. Każdy z odwiedzających nie tylko przeżywa głębokie duchowe doświadczenie, ale i też wzruszenie. Jest to dla nich duchowa pielgrzymka na Ukrainę, która uczy empatii wobec ludzi, którzy cierpią i zrozumienia, jak naprawdę wygląda wojenna rzeczywistość Ukrainy. Czym innym jest oglądanie wydarzeń w telewizji, czy internecie, a czym innym osobiste dotknięcie ran ludzi, osobiste spotkania i rozmowy, a nawet to, że spotkani ludzie mogą się wypłakać w ich ramionach. Takich spotkań nie zapomina się do końca życia. Nasi goście są autentycznymi świadkami tego, co się dzieje w Ukrainie i naszymi ambasadorami w krajach swojego pochodzenia.

Oczywiście stale też współpracujemy z różnymi organizacjami w Europie, Kandzie i USA. Jesteśmy wdzięczni, że prawie cały świat stoi po stronie Ukrainy. Jeśli chodzi o nasze państwo, Kościoły i religie, to współpracujemy i robimy wszystko, by chronić nasz naród, aby cofnąć zabójczą rękę rosyjskiego zaborcy od naszego kraju.

KAI: Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia ostatnią inicjatywę Stolicy Apostolskiej wysłania misji pokojowej do Kijowa i Moskwy?

- Dopiero dowiedzieliśmy się o inicjatywie papieża Franciszka i w Ukrainie nikt do końca nie wie, o co w niej chodzi. Wydaje się, że jest to jak na razie prywatna idea Ojca Świętego i nie wiemy, na czym ma ona polegać. Z drugiej strony obecnie inicjatywy pokojowe w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie rodzą się jak grzyby po deszczu. Mamy pokojowe inicjatywy Chin, Brazylii, Turcji, czy krajów Afryki. Boże, ileż krajów chce pomóc w zakończeniu wojny! To dobrze, że tak jest, ponieważ może i inicjatywa Ojca Świętego w czymś nam pomoże. Na początku, kiedy papież Franciszek ją ogłosił, to strona rosyjska i ukraińska oświadczyła, że o czymś takim jeszcze nie zostały poinformowane. Na razie wiemy, że Ojciec Święty chce wysłać delegata, którym ma być arcybiskup Bolonii i przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch kard. Matteo Zuppi. Jest on związany z rzymską Wspólnotą Sant’Egidio, która chce wspierać inicjatywę papieża. Oczywiście będziemy się modlić i robić wszystko, aby misja się powiodła.

Jak już powiedziałem, o inicjatywie dowiedzieliśmy się z mediów, nikt nie konsultował z nami tego pomysłu. Nikt nas nie zapytał, czego oczekują Ukraińcy od Ojca Świętego, na czym ma polegać ta inicjatywa i jak ma być wcielana w życie. Obecnie słowo „pokój” nabiera rożnych znaczeń. Jeśli ktoś chciałby nam zaproponować zamrożenie konfliktu albo tymczasowego zawieszenia broni, to taka propozycja dla naszego państwa jest nie do przyjęcia. Wiemy, że byłaby to tylko okazja dla Rosji, aby zebrać jeszcze większe siły i uderzyć w Ukrainę ze zdwojoną siłą.

Natomiast jeśli papieska inicjatywa miałaby doprowadzić do zmiany planów Rosji wobec Ukrainy, uznania, że jest ona niezależnym i samodzielnym państwem, uznania jej granic, co jest sankcjonowane prawem międzynarodowym, to odniesie ona sukces i zostanie z radością przyjęta.

Należy też zwrócić uwagę na wizytę prezydenta Wołodymyra Zełenskiego u papieża Franciszka, który przedstawił mu pokojowy plan Ukrainy, dziesięć punktów, które mają doprowadzić do pokoju. Te punkty nie są tylko warunkami, etapami, które mają doprowadzić do pokoju, ale prezentują one sobą dziesięć kryzysów, jakimi doświadczona jest Ukraina, a co jest konsekwencją rosyjskiej agresji. Poczynając od kryzysu bezpieczeństwa państwa, poprzez kryzys energetyczny, żywnościowy, czy ekologiczny. Te kryzysy są rzeczywistością, w której żyjemy i w niej musimy działać. Oczywiście, władze Ukrainy nie oczekują, aby Watykan podejmował swoją aktywność na wszystkich dziesięciu poziomach. Kwestie obronne i militarne nie mogą być przedmiotem aktywności Watykanu, ale wobec kryzysów: humanitarnego, energetycznego, żywnościowego, ekologicznego Stolica Apostolska i każde państwo może się zaangażować i nam pomóc. I o tym miedzy innymi rozmawiał z papieżem nasz prezydent.

KAI: Zbliża się 80. rocznica rzezi wołyńskiej. Jak upamiętnią ją nasze Kościoły? Czy podjęto już jakieś inicjatywy? Jest to też niezwykle ważny kontekst dla polsko-ukraińskiego pojednania.

- Obecnie mamy najlepszą historyczną szansę w naszych relacjach polsko-ukraińskich, żeby proces pojednania i leczenia wzajemnych ran wszedł na nowy poziom. Pozytywne skutki naszej obecnej solidarności mogą zaleczyć historyczne urazy przeszłości. W związku tragedią wołyńską mamy dobre plany i mam nadzieję, że Pan Bóg nam w tym pobłogosławi. Miałem okazję we Wrocławiu rozmawiać na ten temat z arcybiskupem Stanisławem Gądeckim, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. Umówiliśmy się, że przyjadę do Warszawy 7 lipca, gdzie z okazji 80. rocznicy odprawimy wspólnie nabożeństwo w katedrze św. Jana w Warszawie. Uzgodniliśmy również tekst wspólnego przesłania, które razem podpiszemy. Podpiszą się też pod nim biskupi obu obrządków rzymskokatolickiego i greckokatolickiego. Z Warszawy udamy się razem 9 lipca do Łucka na Ukrainie i tam też odprawimy wspólnie nabożeństwo w intencji ofiar wołyńskiej tragedii. Nasze modlitwy na grobach Polaków i Ukraińców, listy związane z wołyńską tragedią były i są dobrymi krokami w przyszłość polsko-ukraińskiego pojednania. Rocznica będzie kolejną okazją, aby nie jątrzyć naszych ran, ale je leczyć i razem budować nasze braterskie relacje oraz budować Europę w kontekście nowych wyzwań.

KAI: Już to robimy, co pokazuje obecny czas…

- Oczywiście. Nie tylko wiemy i rozumiemy, co robić i dokąd dążyć, ale Pan Bóg wskazuje nam, jak mamy to robić. Nie możemy zmarnować tej dobrej szansy darowanej przez Boga. Musimy tym samym dać światu nasze chrześcijańskie świadectwo.

KAI: Czego tu i teraz życzyć Ukrainie?

- Nie wiemy kiedy wojna się skończy, ale wiemy, że nie potrwa wiecznie. Wieczny jest Pan Bóg i chrześcijańska miłość, dlatego po raz kolejny powiem: drodzy Polacy, tylko nie zmęczcie się Ukrainą i Ukraińcami!

« 1 »

reklama

reklama

reklama