Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej to największe miejsce kultu maryjnego w dzisiejszej wschodniej Polsce – mówi o. Krzysztof Borodziej OMI, kustosz Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej.
Informuje o szczegółach zbliżających się obchodów 300-lecia koronacji Królowej Podlasia – Miłosiernej Matki Jedności oraz o „błogosławionej winie” pewnego litewskiego arystokraty, który w XVII stuleciu ukradł wizerunek papieżowi, dzięki czemu mógł się rozwinąć tutejszy kult Matki Jedności, do której od wieków pielgrzymują Polacy, Litwini, Ukraińcy i obecni Białorusini, katolicy rzymscy, grekokatolicy oraz prawosławni.
Marcin Przeciszewski, KAI: Ojcze superiorze, niebawem od 13 do 15 sierpnia będą miały miejsce główne obchody 300-lecia koronacji Matki Bożej Kodeńskiej, Królowej Podlasia – Matki Jedności. Rozmawiamy w sanktuarium w Kodniu, gdzie nawet w dzień powszedni widać licznych pielgrzymów biorących udział w liturgii, spowiadających się, idących na Kalwarię i spacerujących po malowniczych „ogrodach Maryi”. Jakie jest znaczenie kultu Królowej Podlasia, czy ma on charakter lokalny czy ogólnokrajowy?
O. Krzysztof Borodziej OMI, superior wspólnoty oblatów i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej: Kodeń dla Podlasia jest tym, czym Jasna Góra dla całej Polski. Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej to największe miejsce kultu maryjnego w dzisiejszej wschodniej Polsce, a kiedyś sanktuarium to znajdowało się w samym sercu dawnej Rzeczypospolitej. Dziś do granicy z Białorusią mamy zaledwie 300 metrów, a kiedy obraz był koronowany, od wschodniej granicy Rzeczypospolitej dzieliło Kodeń 600 km.
Wizerunek Matki Bożej w Kodniu od początku cieszył się zainteresowaniem pielgrzymów. Rosnący kult i doznawane łaski sprawiły, że w 1723 r. obraz został ukoronowany papieskimi koronami przez biskupa łuckiego Stefana Rupniewskiego. A była to trzecia koronacja na terenie Rzeczypospolitej, po Częstochowie i Trokach. Po koronacji obrazu kult Matki Bożej Kodeńskiej rozwijał się dynamicznie, szczególnie na wschodnich terenach Rzeczypospolitej. Przychodzili tu nie tylko rzymscy katolicy, ale liczni unici i prawosławni.
Tego wspólnego szacunku i kultu nie zniszczyły nawet ciężkie prześladowania po powstaniu styczniowym. W ramach carskich represji w 1864 r. kościół św. Anny w Kodniu zamieniono na cerkiew prawosławną, a obraz został wywieziony do Częstochowy. Przez 52 lata przebywał na Jasnej Górze. Przypomina o tym ołtarz z obrazem Matki Bożej Kodeńskiej w Jasnogórskim Wieczerniku. Ale było w tym i jakieś błogosławieństwo, bo wtedy, kiedy obraz przebywał w klasztorze jasnogórskim, pielgrzymi z całej Polski mogli o nim usłyszeć i modlić się przed Królową Podlasia. Wtedy też nastąpiło rozszerzenie kultu Matki Bożej Kodeńskiej.
Kiedy obraz wracał w 1927 r., to przez rok był w Warszawie w katedrze oraz na Zamku Królewskim, gdzie został poddany konserwacji. Obecność cudownego obrazu w stolicy i ciągły wzrost kultu zmierzał do tego, iż były nawet zakusy, aby obraz już nigdy z Warszawy nie wyjechał. W końcu w nocy potajemnie został wywieziony ze stolicy przez bp. Henryka Przeździeckiego, ordynariusza diecezji podlaskiej-siedleckiej do Siedlec, a stamtąd w długiej pielgrzymce pieszej do Kodnia. Na całej trasie mnóstwo ludzi przystępowało do spowiedzi, nieraz z całego życia. Jak czytamy w kronikach diecezjalnych, bardzo dużo ludzi brało udział w tej pielgrzymce, szczególnie wtedy, gdy obraz zatrzymywał się w poszczególnych parafiach. Przykładowo w Terespolu zarówno katolicy, jak i prawosławni żarliwie modlili się przed obliczem Królowej Podlasia. 4 września 1927 r. uroczystej powitalnej Eucharystii na Kodeńskim Rynku – skąd była transmitowana przez Polskie Radio – przewodniczył abp Adam Sapieha, a kazanie wygłosił bp Henryk Przeździecki. Zwracał się w nim do Królowej Podlasia jako do tej, która sprawia jedność. Wspomniał te słowa kard. Karol Wojtyła w 1977 r., kiedy był tu z okazji 50. rocznicy powrotu obrazu do Kodnia. Podkreślił, że Matka Boża Kodeńska jest tą, która już od 350 lat „tę jedność w Kościele Chrystusowym, jedność ludu Bożego (…) Tę jedność Ona wyraża. Tę jedność Ona sprawia”. Przyszły papież wyjaśniał, że „taka jest tajemnica tego kodeńskiego obrazu, który miał za sobą dziwną przeszłość”. Podkreślał, że przychodzili do niej Ukraińcy, Litwini, Białorusini i oczywiście Polacy. I zawsze z tego miejsca wychodzili pojednani, wewnętrznie z Bogiem i zewnętrznie ze sobą nawzajem.
Jak dawniej, tak i dziś pielgrzymi doświadczają tu łask. W ubiegłym roku otrzymaliśmy listy od osób uzdrowionych z chorób, ocalałych z wypadku. Wiele osób nawiedzających cudowny wizerunek w kodeńskim sanktuarium mówi, że tu odzyskało wiarę.
Jeśli chodzi o ruch pielgrzymkowy, to przed kilku laty – przed wybuchem pandemii oraz wojny na Ukrainie – przybywało tu do 300 tys. rocznie. Ruch pielgrzymkowy został trochę wyhamowany przez sytuację na granicy, ale widzimy w ostatnich tygodniach, że to się zmienia i coraz więcej pielgrzymów przybywa. Choć Kodeń znajduje się zaledwie kilkaset metrów od Bugu (granicy z Białorusią), to dostęp do sanktuarium był zawsze swobodny. Na pierwszym odpuście po pandemii było już ok. 15 tys. pielgrzymów, a w ciągu całego ubiegłego roku przybyło ok. 200 tys. Niezależnie od tych wszystkich trudności, przybywają tu pielgrzymi z całej Polski. Czeka na nich okazały dom pielgrzyma, który może pomieścić prawie 200 osób w 2-osobowych pokojach.
KAI: Historia cudownego obrazu jest niezwykła, a nawet zaczyna się od swego rodzaju przestępstwa…
Faktycznie, historia ta jest dowodem jak Bóg i Matka Boża potrafią wyprowadzać dobro z ludzkiego grzechu. Dziedzic Kodnia, Mikołaj Sapieha zwany Pobożnym, dopuścił się bardzo niepobożnego czynu, bo w XVII wieku wykradł obraz z kaplicy papieża Urbana VIII. Ale – jak mówił późniejszy papież Jan Paweł II – była to wina błogosławiona, bo ten obraz, zanim został zabrany, został w jakiś sposób darowany magnatowi, choć nie przez papieża, a samą Bogurodzicę.
Fakty miały się tak. Mikołaj Sapieha w 1631 r. ciężko zachorował, został sparaliżowany i w nadziei na odzyskanie zdrowia udał się z pielgrzymką do Rzymu. W Wiecznym Mieście, w czasie Mszy św., na którą zaprosił go papież Urban VIII, odzyskał zdrowie i uznał, że zawdzięcza to cudownemu obrazowi Matki Bożej, zwanej Gregoriańską, który był w papieskiej kaplicy. Magnat z dalekiego kraju błagał więc Ojca Świętego o podarowanie obrazu, a gdy ten stanowczo odmówił, przekupił ogromną sumą zakrystiana, skradł malowidło i czmychnął z nim do kraju, sprytnie gubiąc papieski pościg.
Skradziony obraz Sapieha umieścił najpierw w kaplicy zamkowej w Kodniu, dziś to kościół Ducha Świętego, a po latach przeniósł do budowanej przez siebie świątyni, pod wezwaniem św. Anny. Cudowny wizerunek został umieszczony w bocznej, bogato ozdobionej kaplicy. A w kościele znalazły miejsce przywiezione z Rzymu dziesiątki relikwii. Po kilku latach ten „pobożny złodziej” udał się do Rzymu, uzyskał przebaczenie, odbył pokutę i wrócił na łono Kościoła. A co najważniejsze – papież pogodził się ze stratą i obraz pozostał w Kodniu.
Tę barwną i frapującą opowieść opisał sto lat później prawnuk Mikołaja, Jan Fryderyk Sapieha i od tego czasu zachwyca ona nie tylko pielgrzymów, którzy przybywają do sanktuarium nad Bugiem, ale także urzekła pisarkę Zofię Kossak-Szczucką, która napisała na jej kanwie powieść „Błogosławiona wina”.
Obraz nazywany jest także Matką Boską Gregoriańską lub z Guadalupe, bo według tradycji miał być wzorowany na figurze Matki Pana, wyrzeźbionej przez samego św. Łukasza. Rzeźba trafiła do Konstantynopola, a została przywieziona przez papieża Grzegorza Wielkiego do Rzymu. Potem statua Matki Bożej powędrowała jeszcze dalej na Zachód, do Guadalupe w Hiszpanii, bo papież Grzegorz zdecydował się z nią rozstać, a obraz miał być po niej pamiątką.
Niezależnie od tego, jak do Polski dotarła, niepodważalne fakty są takie, że po przybyciu do Kodnia Maryja sypnęła na lud Boży licznymi cudami, zwłaszcza uzdrowieniami. W tym roku w Kodniu świętowany jest jubileusz pierwszej koronacji obrazu. Przez 300 lat nie byliśmy na tyle wolni i niezależni, żeby bardzo uroczyście wyśpiewać „Te Deum laudamus” za dar Matki Królowej Podlasia, Matki Jedności. Stąd inicjatywa, aby wyśpiewać szczególne „Te Deum laudamus” w tym roku na trzechsetlecie koronacji obrazu papieskimi koronami.
KAI: Sanktuarium w Kodniu i diecezja siedlecka przygotowują się do jubileusz od ponad roku?
Rok temu 3 sierpnia, papież Franciszek pobłogosławił nowe jubileuszowe korony, które teraz zostaną nałożone, a zrobi to 15 sierpnia legat papieski w osobie kard. Stanisława Dziwisza. Nowe korony mają związek z Ziemią Świętą. W koronie Maryi jest kamień z Groty Bożego Narodzenia w Betlejem, a w koronie Pana Jezusa umieszczony jest kamień z Golgoty w Jerozolimie. W związku z rokiem jubileuszowym codziennie można tu uzyskać odpust zupełny, będąc w stanie łaski uświęcającej. Otrzymaliśmy też papieski dekret, że odpust pod zwykłymi warunkami mogą uzyskać także osoby starsze i chore, które nie są w stanie nawiedzić sanktuarium, a mają takie pragnienie i łączą się z tym miejscem duchowo.
Do uroczystości przygotowujemy się intensywnie. 8 grudnia ub. r. rozpoczęła się 9-miesieczna nowenna, obchodzona w parafiach diecezji siedleckiej. W maju zostały przygotowane specjalne i bogate materiały poświęcone historii sanktuarium, obrazu Matki Bożej Kodeńskiej i diecezji siedleckiej. Z kolei w konkurs na sukienkę i koronę Matki Bożej zaangażowało się dużo dzieci, a do nas dotarło ponad 700 prac, a tej jesieni, we wrześniu odbędzie się tu sympozjum maryjne.
KAI: Jak będą przebiegać jubileuszowe uroczystości?
Rozpoczną się w najbliższą niedzielę 13 sierpnia odsłonięciem i poświęceniem pomnika ku czci poległych uczestników powstania styczniowego, znajdującego się na rynku w Kodniu nieopodal bazyliki, w której znajduje się cudowny Obraz. Będzie to duży krzyż z czerwonego granitu, a pod nim biały orzeł ze złamanym skrzydłem. W nocy z 22/23 stycznia 1863 r. w Kodniu rozegrała się zwycięska bitwa z Rosjanami. W odsłonięciu pomnika, autorstwa Mariusza Drapikowskiego, weźmie udział przedstawiciel Kancelarii Prezydenta oraz legat papieski kard. Stanisław Dziwisz, który o godz. 12.00 będzie sprawował Eucharystię w bazylice. O godz. 17 zostanie wykonane oratorium o Matce Bożej Królowej Podlasia, Matce Jedności, przygotowane przez kompozytora Rafała Janiaka, specjalnie z okazji 300-lecia koronacji kodeńskiego obrazu. Wykona je Filharmonia Lubelska wraz z chórem z Białegostoku.
14 sierpnia w południe rozpocznie się odpust ku czci Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, uroczystą Mszą św. pod przewodnictwem legata papieskiego, kard. Stanisława Dziwisza, a homilię wygłosi bp Kazimierz Gurda, pasterz diecezji siedleckiej. Uczestniczyć w niej będą pątnicy, którzy przybędą w licznych pielgrzymkach z terenów diecezji siedleckiej oraz goście z Polski i zagranicy. Po uroczystych nieszporach po południu, wyruszy na miejscową Kalwarię procesja maryjna. Tam o 18 będzie sprawowana Msza św. pod przewodnictwem metropolity lwowskiego abp. Mieczysława Mokrzyckiego. Śpiewać będą „Poznańskie Słowiki”. Wieczorne czuwanie przy Ikonie Matki Bożej Kodeńskiej poprowadzą od strony muzycznej „Siewcy Lednicy”. Spodziewamy się – jak każdego roku – licznego udziału młodzieży. W nocy z 14 na 15 sierpnia będzie sprawowana Eucharystia „Pasterka Maryjna” na Kalwarii, której przewodniczyć będzie prowincjał polskiej prowincji Misjonarzy Oblatów MN o. Marek Ochlak – a następnie będzie miało miejsce nocne czuwanie u stóp Pani Podlasia.
15 sierpnia w Kodeńskim Sanktuarium dzień rozpocznie się bardzo wcześnie, o godz. 5.30 w bazylice odprawione zostaną Godzinki ku czci Najświętszej Maryi Panny, a o godz. 6.00 Eucharystia. Na Kalwarii o godz. 9.00 Koronka do Bożego Miłosierdzia, a po niej Eucharystia dla przybyłych współpracowników i przyjaciół misji oblackich, pod przewodnictwem bp. Radosława Zmitrowicza, biskupa pomocniczego diecezji kamienieckiej na Ukrainie. Główna celebracja rozpocznie się procesją, która wyruszy z bazyliki z wizerunkiem cudownego obrazu Matki Bożej Kodeńskiej o godz. 11.30 w kierunku Kalwarii, gdzie będzie sprawowana uroczysta Eucharystia pod przewodnictwem kard. Stanisława Dziwisza. Podczas Eucharystii założy on nowe jubileuszowe korony na skronie Matki Bożej i Pana Jezusa. Po południu będą uroczyste nieszpory, a po nich pożegnanie legata papieskiego o 16.45. Organizatorzy spodziewają się kilkudziesięciu polskich i zagranicznych biskupów i ok. 40-50 tys. uczestników. Patronat honorowy nad wydarzeniem objął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda.
KAI: Czy będą obecni pielgrzymi z Białorusi?
W „normalnym czasie” byłoby ich wielu, gdyż Matka Boża Kodeńska jest czczona w Brześciu i okolicach, skąd przebywali pielgrzymi. Ale obecnie jest to praktycznie niemożliwe ze względu na utrudnienia na granicy. Natomiast spodziewamy się grupy z Turkmenistanu, z o. Andrzejem Madejem OMI, który jest tam przełożonym naszej misji.
KAI: Od prawie stu lat kustoszami kodeńskiego sanktuarium są Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Proszę powiedzieć o tutejszej wspólnocie Oblatów. Jak wygląda Wasza codzienna praca?
Jest to wspólnota składająca się w większości ze starszych braci, z których niemal każdy kilka dziesięcioleci spędził na misjach. W sumie jest nas piętnastu, licząc także kilku młodych, zaangażowanych bezpośrednio w parafii. O. Leonard Głowacki ma 91 lata i wciąż publikuje, o. Franciszek Chrószcz spędził w Kamerunie i na Madagaskarze razem prawie 35 lata, a dziś pełni rolę egzorcysty. O. Marian Lis ponad 25 lat był na Madagaskarze, o. Rafał Chilimoniuk 10 lat w Turkmenistanie, a o. Marek Swat wiele lat w Pakistanie. Niedawno przyjechał o. Ryszard Szmydki, który przez wiele lat pracował w Watykanie. Do naszej wspólnoty należy jeszcze o. Karol Lipiński, który pracuje na Syberii w Wierszynie. Ja też przez kilka lat pracowałem na Wschodzie, jeszcze w ZSRR na Ukrainie, w Barze, a później w Kijowie, następnie na Białorusi.
Wszyscy zajmujemy się obsługą sanktuarium. Dziennie spowiadamy przez 5 godzin. Przyjmujemy każdą pielgrzymkę i oprowadzamy pielgrzymów. Bardzo dużo chętnych do rozmów ma ojciec egzorcysta.
Wciąż trwa peregrynacja w diecezji siedleckiej dwóch kopii obrazu Matki Bożej Kodeńskiej, której towarzyszą i współorganizują nasi ojcowie. W każdej parafii peregrynacja jest przygotowana przez misje, które głoszą księża z diecezji siedleckiej, a czasami Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Na zewnątrz prowadzimy też wiele rekolekcji. W samym Kodniu organizujemy rekolekcje w różnych formach i dla różnych środowisk, m. in. są to rekolekcje połączone z pisaniem ikon, które prowadzi o. Jarosław Kędzia.
KAI: Kodeń leży na Podlasiu tuż przy wschodniej granicy, który jest terenem współistnienia katolików i prawosławnych. Jakie są tu relacje ekumeniczne?
Wszystko zależy od jakości wzajemnych relacji, które próbujemy budować. Przez wiele lat odbywały się w Kodniu ekumeniczne spotkania, na które przyjeżdżali ludzie nieraz z daleka. Taka forma spotkań na razie wygasła, ale ufamy, iż z Bożą pomocą i wstawiennictwem Miłosiernej Matki Jedności odrodzi się na nowo. Dużą rolę w ich organizacji odegrał nieżyjący już o. Wacław Hryniewicz OMI, wybitny teolog, który praktycznie całe swoje życie oddał budowaniu relacji z prawosławiem. Ale nie było adekwatnej odpowiedzi ze strony polskich prawosławnych. Na jego pogrzebie 2 lata temu jedynym przedstawicielem Kościołów wschodnich był archimandryta o. Sergiusz Gajek MIC, grekokatolik z Białorusi. Tutejszy proboszcz prawosławny pojawił się na chwilę dopiero po skończonej Eucharystii. A z sąsiedniego prawosławnego monasteru w Jabłecznej nikt nie przyjechał.
Natomiast tu ważne są bezpośrednie relacje między katolikami i prawosławnymi, ludzi, którzy mieszkają po sąsiedzku, razem pracują czy chodzą do jednej szkoły. Te raczej są bardzo naturalne i rzadko występują między nimi jakieś konflikty. U nas w Kodniu parafia prawosławna jest niewielka, liczy ok. 30 rodzin. Są to potomkowie prawosławnych, którzy tu zostali przywiezieni z zewnątrz po powstaniu styczniowym, kiedy zlikwidowano parafię katolicką i zastąpiona ją prawosławną i trzeba było ją kimś wypełnić.
KAI: A co stało się z kodeńskimi unitami, których wywieziono po powstaniu styczniowym?
Kolejne pokolenia unitów stawały się pokoleniami katolickimi obrządku łacińskiego. Parafie unickie zaczęły na nowo tu powstawać w ramach tzw. neounii z okresu międzywojennego dwudziestolecia. Po odrodzeniu się Polski reaktywowano łacińską diecezję janowską. Jej pierwszy biskup Henryk Przeździecki przejął się losem pozostawionych bez duszpasterskiej opieki dawnych unitów, wcielanych siłą w okresie zaborów do prawosławia. Za zgodą Stolicy Apostolskiej oraz we współudziale biskupów łacińskich Wilna i Pińska, podjął starania o odrodzenie Kościoła greckokatolickiego w ramach tzw. neounii. W rezultacie w 1939 r. było już 47 parafii neounickich. Kler liczył sobie 1 biskupa (redemptorysta, dziś błogosławiony Mikołaj Czarnecki) 39 księży parafialnych i 31 zakonników. Przed wojną dwóch naszych ojców pracujących w Kostomłotach było birytualistami i odprawiało Msze w rycie wschodnim. W komunistycznej Polsce wszyscy unici zostali zdelegalizowani. Na tym terenie przetrwali jedynie w Kostomłotach, ale to dlatego, że ks. Roman Piętka, marianin, zaopiekował się nimi. Pewna część unitów pozostała także w podziemiu na Białorusi, a teraz otwarto dla nich specjalny egzarchat na czele z o. Sergiuszem Gajkiem, marianinem.
Rozmawiał Marcin Przeciszewski / Kodeń