• Rozmowa Opoki

„Czekam z niecierpliwością, co się wydarzy…” – reżyser o filmie „21.37”. Dokument o Janie Pawle II pokaże 300 kin

„Historie, które opowiadam, wydają się takimi, które zarówno sięgają w głąb pontyfikatu Jana Pawła II, ale też pozostawiły w ludziach ślady, które, jak się później okazało – do dzisiaj są żywe” – mówi w rozmowie z Opoką reżyser filmu „21.37” Mariusz Pilis. 2 kwietnia, w 20. rocznicę śmierci papieża, dokument trafi do kin.

Agata Ślusarczyk: Trudno oglądać film „21.37” bez ocierania łez. Dokument przypomina moment „wielkiego zatrzymania”, jakim była śmierć św. Jana Pawła II, w której wszyscy uczestniczyliśmy. Przez pryzmat ludzkich historii, film pokazuje, kim dla wielu z nas był papież. Mam wrażenie, że bardzo potrzebujemy – po 20 latach – wskrzesić w sobie tę pamięć.

Mariusz Pilis: Taki był pomysł, żeby pójść śladami historii zwykłych ludzi, często całkowicie anonimowych – kibiców, operatorów, świadków spontanicznych modlitw, które miały miejsce od Krakowa po Częstochowę, Warszawę czy Radzymin. Przy okazji dokumentowania tych historii, trzeba było się przebić przez całą masę publikacji, i trudno się dociera do ludzi, których danych nie ma, tak naprawdę poza miejscem, w którym ta historia się wydarzyła, też nie było konkretnych informacji, więc myśmy rzeczywiście wykonali taką mrówczą robotę.

Historie, które opowiadam, wydają się takimi, które zarówno sięgają w głąb pontyfikatu Jana Pawła II, ale też pozostawiły w tych ludziach różnego rodzaju ślady, które jak się później okazało – do dzisiaj są żywe – jak na przykład małżonkowie, których ślub w kościele św. Anny w Warszawie przerwała śmierć papieża. I tak sobie myślę, że w wielu z nas jest nie tylko pamięć tamtego czasu, ale też iskierka, która jeszcze się tli. Jan Paweł II to osoba szczególna i należy jej się szczególne miejsce zarówno w naszej pamięci, jak i historii Polski.

Onet ubolewa, że „dokument «21.37» będzie o sile zbiorowej histerii, której nie należy ulegać”. Tymczasem siłą tego filmy są właśnie… świadectwa.

Taki był pomysł, że chcemy posłuchać dobrych historii ludzi, którzy w tamtym czasie, tak jak my, przeżywali śmierć Jana Pawła II po swojemu. Każdy inaczej – każdy ma swoją historię, ciekawe jest to, że wiele osób ze szczegółami potrafi ją opowiedzieć… O słynnym wstrzymanym ze względu na śmierć papieża meczu Lecha Poznań opowiada były wiceprezes klubu, Radosław Sołtys, wspomnieniami „minuta po minucie” dzieli się także Krzysztof Ziemiec, dziennikarz, którzy na antenie TVP przekazał milionom Polaków tę smutną wiadomość. Te historie składają się na zbiorowy obraz tego wszystkiego, co przeżyliśmy. Podstawowym zadaniem tego dokumentu jest doprowadzić do sytuacji, kiedy z tej iskierki, uda się wskrzesić płomyczek, z którego wszyscy, myślę, powinniśmy czerpać.

Tymczasem mamy erę „odjanopawlania” wszystkiego dookoła, a zamiast Wielkiego Jana Pawła II, jego wielką obronę….

Przez długi czas już po śmierci Jana Pawła II zostaliśmy wszyscy wtłoczeni w te negatywne historie, które zaczęły dominować w przestrzeni publicznej i tak naprawdę odbierać ludziom nadzieję i odwagę. Sam się z tym spotkałem podczas realizacji tego filmu. Mało kto z moich bohaterów wierzył, że może powstać film o rzeczach dobrych, opowiadający o pontyfikacie, czy w ogóle wspominający Jana Pawła II. Ludzie mieli obawy, że będą uczestniczyli w czymś, czego przyjdzie im się później wstydzić. Była taka rezerwa, wynikająca z tego zaszczucia, którego doświadczamy na co dzień, właśnie poprzez różnego rodzaju publikacje. Tych historii jest na tyle dużo, że właściwie nie ma miejsca na dobre historie.

Kard. Stanisław Dziwisz, który na ekranie dzieli się swoją osobistą historią asystowania przy odchodzeniu św. Jana Pawła II, także podchodził do dokumentu z rezerwą?

Bardzo długo nie mogliśmy uzyskać zgody na to, żeby kardynał zechciał podzielić się swoimi wspomnieniami z tamtego czasu. Przypomnę, że jest jednym z trzech żyjących naocznych świadków śmierci Jana Pawła II, więc zależało mi bardzo na tym świadectwie. Zależało mi także na przypomnieniu po 20 latach właściwie roli nie tyle sekretarza i człowieka obecnego w życiu Jana Pawła II, ile przyjaciela i bezpośredniego świadka.

Czy ma Pan jakieś obawy, jak w przestrzeni publicznej zostanie przyjęty ten film?

Nie zaprzątam sobie tym głowy. Ten świat od czasu do czasu próbuje nas atakować. Ale my mamy prawo do swojego widzenia rzeczywistości. Dlaczego mamy z niego rezygnować? Jan Paweł II mówił do nas całe swoje życie. Każda jego pielgrzymka to był jakiś komunikat ważny, to były słowa, które dotykały z reguły czegoś, co się później okazało jego ostatnią pracą, czyli pamięcią i tożsamością. Papież wielokrotnie podkreślał, że nasza tysiącletnia historia nierozerwalnie związana jest z Chrystusem i z chrztem. Nie wolno nam z tego zrezygnować – z naszych korzeni, mało tego, mamy ich bronić, bez względu na to, jaki będzie tego koszt, po prostu trzeba to robić.

Starałem się także w filmie wskazać nauczania papieża jako nadrzędną linię komunikacyjną pomiędzy narodem, a jego najwybitniejszą jednostką. Myślę, że to jest ważne, żeby rozumieć, że wydaliśmy na świat człowieka o absolutnie niezaprzeczalnej roli lidera w całej historii Polski. Nie mamy ani lepszego króla, ani lepszego przywódcy niż Jan Paweł II, więc dlaczego mamy go nie słuchać?

Dokument „21.37” może obudzić wiele osób, a może i cały naród..., dystrybucję 2 kwietnia zaoferowało blisko 300 kin w całej Polsce.

Po to tak naprawdę go robiłem – żeby budził w narodzie tę iskrę. Staram się jednocześnie zachowywać dużą skromność i po prostu czekam z niecierpliwością rzeczywiście, co się co się wydarzy, jak ten film będzie odebrany. Od znajomych różnych wiem, że całe autobusy z różnych regionów Polski zbierają się z mniejszych, większych miejscowości po to, żeby gdzieś pojechać i go zobaczyć. Myślę dlatego, że to jest częścią ich życia. Po prostu to jest coś, co przeżyli sami i oni chcą takiego czegoś. Chcą to zobaczyć, chcą się w tym przejrzeć. Chcą poczuć to być może jeszcze raz, a być może to jest, tak jak mówię, bardzo głęboko w tej chwili zepchnięta na margines taka tęsknota dobra.

Proszę na koniec powiedzieć, skąd wzięła się „iskra”, która Pana rozpaliła, by zrobić ten film?

Mam potrzebę i poczucie czasem, że bez względu na koszt trzeba się mierzyć z pewnymi trudnymi tematami, bo ludzie tego oczekują.  Zauważyłem, że ludzie oczekują drogowskazów. Być może niedużych, ale takich, które pozwalają im pewne rzeczy sobie układać w życiu i je rozumieć w odpowiedni sposób. I w tym przede wszystkim widzę swoją rolę jako dokumentalisty i tak robię swoje filmy.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama