Następuje promocja międzynarodowych korporacji, którym daje się ulgi podatkowe. Deutsche Bahn, czyli niemiecki przewoźnik, ma wchodzić w Polsce w cargo oraz w inne obszary. Niemcom brakuje energii, stąd chcą wchodzić na polski rynek i u nas otwierać bądź eksplorować kopalnie – mówi prof. Zbigniew Krysiak, ekonomista, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej, przewodniczący Rady Programowej Instytutu Myśli Schumana.
„Echo Katolickie”: Jak ocenia Pan propozycje gospodarcze, które przedstawił premier pod hasłem „Polska. Rok przełomu”? Jest w nich coś nowego? Naprawdę czeka nas przełom?
Zbigniew Krysiak: Właściwie Donald Tusk niczego nie zaproponował. To były po prostu ogólne hasła, które, owszem, dotyczą ważnych obszarów, jak rozwój energetyki, w tym jądrowej, kolei, badań i nauki. Zabrakło jednak konkretnych propozycji. Bardzo zaskakującym dla wszystkich komentatorów i ekspertów życia gospodarczego było to, że
w kwestiach regulacji, które są niezmiernie ważne, premier zwrócił się o pomoc do przedsiębiorcy Rafała Brzoski. Z tego wynika, że rząd, ministerstwa nie posiadają zaplecza merytorycznego, potencjału intelektualnego, skoro proszą o wsparcie człowieka zajmującego się wysyłką paczek, czyli maleńkim obszarem, który nie ma aż tak istotnego znaczenia dla kluczowych obszarów w gospodarce kraju.
Bo dziś ważniejsze jest, że brakuje regulacji np. w energetyce jądrowej wspomagających rozwój lokalnych sieci energetycznych niepodłączonych pod centralną, by móc budować małe reaktory jądrowe.
Premier podczas swojego wystąpienia popełnił także istotny błąd pokazujący brak orientacji w kwestiach gospodarczych. Co ciekawe, nie było również reakcji ze strony osób przebywających na sali.
Jaki błąd?
Kiedy mówił o 650 mld zł inwestycji w 2025 r. Zostało to odebrano jako żywe pieniądze, które mają przyjść, stanowić nowe środki. Tymczasem to są środki generowane w procesie działalności gospodarczej – zarówno przez małe, średnie przedsiębiorstwa, jak i wielkie korporacje. To one – i polskie, i zagraniczne – co roku wygenerowany kapitał alokują, tzn. zatrzymane zyski przeznaczają na inwestycje. Druga kwestia to amortyzacja – aktywa firm tracą swoją kondycję i – aby utrzymać potencjał produkcyjny – trzeba je odtwarzać ze środków przedsiębiorstw.
Te 650 mld – co roku – w dużej mierze nie są nowymi środkami, które pojawiają się dzięki inwestorom z zagranicy czy rodzimym, a wypracowywanymi przez przedsiębiorstwa. Na dodatek w stosunku do PKB te 650 mld zł to jakieś 16,5 proc. Patrząc na poprzednie lata, tego typu środki, o których mówił premier, były na wyższym poziomie: 20 proc., 19 proc., 18 proc. – czyli de facto mamy spadek.
Według zapowiedzi rząd chce, by więcej pieniędzy inwestowały u nas duże zagraniczne firmy – to szansa czy zagrożenie dla polskich przedsiębiorców?
Następuje promocja międzynarodowych korporacji, którym daje się ulgi podatkowe. One niejako wchodzą w przestrzeń usuwanych czy zatrzymywanych działań podejmowanych wcześniej albo prowadzonych przez polskie firmy. Tutaj możemy podać przykład kolei:
Deutsche Bahn, czyli niemiecki przewoźnik, ma wchodzić w Polsce w cargo oraz w inne obszary. Kolejne przykłady: CPK, port kontenerowy w Świnoujściu, a nawet kopalnie. Niemcom brakuje energii, stąd chcą wchodzić na polski rynek i u nas otwierać bądź eksplorować kopalnie, które w tej chwili są albo mało, albo w ogóle nieaktywne.
Mamy powrót do liberalnej filozofii – bardzo negatywnej i destrukcyjnej dla gospodarki, jaką obserwowaliśmy podczas pierwszych rządów Donalda Tuska. Przypomnę, że wtedy w Polsce zostało sprzedanych ok. 900 przedsiębiorstw – zdrowych, dobrze funkcjonujących – w ręce kapitału zagranicznego. Jeżdżąc po Polsce, widziałem, jaki destrukcyjny wpływ miały tamte działania na środowiska lokalne. To bardzo szkodliwy model neoliberalny, który nie skupia się na symetrycznym rozwoju regionów w Polsce i podmiotów, tylko premiuje grupy oligarchiczne z zagranicy.
Znowu mamy nie podnosić głowy za wysoko?
Proszę zwrócić uwagę, że polski premier nie powiedział np. o bardzo ważnym osiągnięciu Polski, a mianowicie tym, że
Polacy z Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku w latach 2017-2023 skonstruowali pierwszy mały reaktor modułowy. Jednak nowy rząd wstrzymał pieniądze na finansowanie tego projektu.
Odcięto środki, jakie miały pozwolić na przygotowanie dokumentacji inżynierskiej i rozpoczęcie budowy w Polsce reaktora, który pozwoliłby na dostarczanie energii. Reaktor ten nazywa się Pola i należy do pięciu takich w świecie. To tylko jeden przykład, jak zabija się polską innowację. Za chwilę te osoby będą rozchwytywane przez inne firmy, bo obecnie jest wiele ośrodków rozwijających taki typ reaktora. Rząd Donalda Tuska robi destrukcję osiągnięć, które wiele kosztowały i mogłyby w przyszłości pozwolić na produkcję takich małych reaktorów, a co za tym idzie – pozwolić na zarabianie. Te reaktory produkują energię po dużo niższych cenach, mogą zasilać zakłady przemysłowe, ciepłownicze. To rezygnowanie z możliwości obniżenia cen energii, a co za tym idzie – poprawy budżetów gospodarstw domowych. Czyli to działanie na szkodę Polaków, a w Kodeksie spółek handlowych jest zapis, że jeśli zarząd działa na szkodę spółki, może nawet trafić do więzienia na pięć lat.
Za chwilę Polacy złożą rozliczenia podatkowe i prawdopodobnie wielu będzie zaskoczonych, jak dużo musiało oddać państwu. Pensja minimalna wzrosła, ale progi podatkowe pozostają niezmienne, podobnie jak kwota wolna od podatku, której zwiększenie obiecywał Tusk.
Właściwie można powiedzieć, że zaskoczona będzie zdecydowana większość, bo odsetek Polaków o bardzo wysokich zarobkach jest niewielki. Dodatkowo mamy inflację, która oficjalnie wynosi ok. 5 proc., choć ceny żywności, energii, wysokość podatków i opłat pokazują, że tak naprawdę znacznie więcej.
Polacy więcej wpłacają do budżetu, a jednocześnie przez wzrost kosztów życia ich siła nabywcza bardzo szybko spada. To wprowadza silną destrukcję także do kondycji gospodarki, bo spadek siły nabywczej powoduje, że maleje popyt, a przedsiębiorstwa mają mniejszą sprzedaż i mniejsze zyski, czyli będą zwalniać pracowników.
W ostatnim miesiącu odnotowano wzrost bezrobocia o ok. 60 tys. osób – to jedno duże miasto.
Wszystko stanowi wypadkową różnych elementów, które są negatywnie zarządzane przez rząd Tuska czy w ogóle zapomniane. Kiedy mówimy o inwestycjach, cenach energii, to one w efekcie przekładają się na fatalną sytuację gospodarczą. Przypomnę, że w planie budżetu na 2025 r. – co zaskakujące – wpływy z podatku VAT były niższe niż w 2024. To dziwne, ponieważ planowane PKB było wyższe. W sposób oczywisty VAT, który jest proporcjonalny do wzrostu PKB, również powinien rosnąć. Ten rząd nie myśli o zwiększaniu kondycji dochodowej przedsiębiorstw, tylko o łataniu dziur przez zwiększanie obciążeń podatkowych. Deficyt na poziomie 300 mld zł to de facto zapowiedź poważnego kryzysu w kolejnych latach. Bo podatek PIT, nawet jeśli zwiększą się dochody z jego tytułu o 5-10 proc., nie rozwiąże sprawy. CIT – który jest proporcjonalny do zysku – też jest zagrożony, bo przecież przedsiębiorstwa gorzej funkcjonują. Wszystko to są naczynia powiązane i pokazują, że jesteśmy w trudnej sytuacji.
Może czas na zmiany progów podatkowych?
To byłoby uczciwe. Oczywiście cieszę się, że są podnoszone świadczenia emerytalne, wrasta płaca minimalna, ale co z tego, kiedy brak zmiany tych progów, a precyzując: zwiększania, powoduje, że podatnikowi odbiera się zarobione pieniądze. To komunistyczne, neoliberalne zarządzanie, bo nikt się nie martwi, co będzie dalej, jak ludzie poradzą sobie z opłatami, leczeniem itp. Tyle że rozumienie, z czego to wynika, jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy, wymaga zagłębienia się w temat Unii Europejskiej i tego, jakim stała się tworem – superpaństwem. I nie tylko pojedyncze osoby, ekonomiści powinni to wiedzieć, widzieć, ale każdy obywatel. Jedynie wtedy staną się podmiotami, które będą miały oddziaływanie, stawiały opór i możliwość blokowania pewnych kwestii, choćby na poziomie samorządów.
Źródło: Echo Katolickie 8/2025
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.