Tak niskiej liczby noworodków nie przewidywano we Włoszech nawet w najbardziej pesymistycznych prognozach.
Jeszcze w 2011 r. oficjalne prognozy przewidywały, że roczna liczba urodzeń we Włoszech spadnie poniżej 500 tys. dopiero w 2065 r. – wskazuje prof. Alessandro Rosina, demograf z katolickiego uniwersytetu w Mediolanie.
Włoscy demografowie obszernie komentują dziś najnowsze dane urzędu statystycznego. Wynika z nich, że liczba noworodków nadal spada. W ubiegłym roku o kolejne 12 tys. do poziomu 474 tys. W tym samym czasie zgonów było więcej niż narodzin o 134 tys. Ponadto ze względu na pogłębiający się kryzys gospodarczy 115 tys. osób zdecydowało się na emigrację. Oznacza to, że Włochy potrzebują stałego napływu siły roboczej z zewnątrz, ok. 300 tys. imigrantów rocznie.
Kryzys demograficzny we Włoszech trwa od lat 70-tych. W ostatnich dziesięcioleciach przybrał on wymiary katastrofalne. Zdaniem Francesca Bellettiego, prezesa Ośrodka Studiów nad Rodziną, wynika to z jednej strony z zaniechania wszelkiej polityki prorodzinnej oraz z czynników ideologicznych, które wpajają kolejnym pokoleniom wzorce życiowe wrogie rodzicielstwu i rodzinie. Potwierdzeniem tego jest fakt, że jedynym regionem Włoch, gdzie nie ma kryzysu demograficznego jest Południowy Tyrol, który korzystając z przysługującej mu autonomii, promuje prorodzinny styl życia. Politycy w pozostałych regionach Włoch mają inne priorytety.
„Od kilkunastu już lat w polityce uwzględnia się jedynie ekonomię, a nie dostrzega się, że rodzina jest miejscem decydującym o przyszłości kraju. Nie docenia się rodziny, jej inwestycji w dzieci. System fiskalny jest pod tym względem niesprawiedliwy. A co dopiero mówić o jakimś wsparciu. Od lat widzimy tego konsekwencje. I to pokazuje też, że Włochy są krajem, który nie ma wizji na przyszłość. Bo jeśli nie rodzą się dzieci, to oznacza, że brak zaufania do tego kraju, do jego przyszłości. Trzeba inwestować w rodziny i dzieci, bo to wspiera rozwój gospodarczy. A nasi politycy robią dokładnie na odwrót. Chcą inwestować w gospodarkę, twierdząc, że to pociągnie jakieś zmiany w życiu rodzinnym. Nawet jeśli historia pokazuje, że takie podejście nie przynosi rezultatów. Ale politycy są tak zajęci sobą i własnymi sprawami, że myślą tylko o pieniądzach, a nie o rodzinie, która jest głównym bogactwem kraju” – powiedział Radiu Watykańskiemu Francesco Belletti.
kb/ rv