Według ks. Jean-Marie Rauwel'a - proboszcza z Calais, najpowszechniejsza dziś we Francji reakcja na liczny napływ migrantów to: „niech idą gdzie indziej!”
„Migrantom trzeba pomagać, ale nie u nas. Niech wyjadą do innej dzielnicy, miasta czy kraju" - takie opinie przeważają wśród mieszkańców Calais.
Ks. Jean-Marie Rauwel zauważa, że kilka miesięcy po likwidacji tak zwanej dżungli, miejsca, gdzie nielegalnie koczowali migranci, znów napływają oni do tego portowego miasta, skąd chcą się przedostać do Wielkiej Brytanii, która jednak nie wpuszcza ich na swe terytorium.
Koczującym w Calais obcokrajowcom pierwszej pomocy udziela Kościół: miejscowe parafie i Caritas. Codziennie wydają im dwa posiłki. Wieczorem po jedzenie zgłasza się nawet po 600 osób. Ks. Rauwel jednak przyznaje, że kryzys migracyjny jest poważny i bardzo trudno jest znaleźć zadowalające rozwiązanie.
„Przezwyciężenie tego kryzysu jest naprawdę bardzo trudne. Ja sam wiele razy stawiam sobie pytanie o przyszłość tych ludzi, zwłaszcza kiedy nie znają dobrze języka francuskiego. Jak znajdą pracę bez znajomości języka, jak będą się mogli dostosować do naszego społeczeństwa? I dlatego niektórzy z nich pragną się przedostać do Wielkiej Brytanii, bo lepiej znają język angielski czy mają tam krewnych. Z taką sytuacją trudno sobie poradzić, trzeba to przyznać. Kościół robi co może. Zachęcamy naszych wiernych do relacji indywidualnych, by nawiązali kontakt z tymi ludźmi, zaproponowali im rozmowę, spacer, a nawet posiłek czy możliwość skorzystania z łazienki. Są to takie małe, a zarazem wielkie kroki. Bo sytuacja tych ludzi jest naprawdę opłakana. Nie mają gdzie spać, nie mają zaplecza sanitarnego. Są to konkretne potrzeby. A z drugiej strony rozumiem, że mieszkańcy nie chcą, aby w samym Calais powstawały jakieś struktury. Lecz już teraz mamy tu 600 migrantów i z ich obecnością trzeba sobie jakoś poradzić” – powiedział Radiu Watykańskiemu ks. Rauwel.
kb/ rv