Czy głoszenie jasnego nauczania na temat czynów homoseksualnych, zawartego w Biblii, może spotkać się ze zrozumieniem ze strony świata? Fakty pokazują, że w miarę, jak perspektywa moralna społeczeństw oddala się od chrześcijaństwa, takie stawianie sprawy budzi coraz mocniejszy sprzeciw.
W pierwszych wiekach Kościoła, gdy etyczne przesłanie chrześcijańskie dopiero przebijało się do świadomości antycznych społeczeństw, apostołowie i ojcowie Kościoła nie mieli wątpliwości, że pogańskie rozumienie moralności dalekie jest od zasad i wymogów Ewangelii. Mówił o tym św. Paweł, opisując czyny pogan ostrymi słowami: „kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie” (Rz 1,26-27). Także w innym miejscu wymienia czyny homoseksualne jako uniemożliwiające wejście do królestwa Bożego (1Kor 6,9-10). Podobnie mówi św. Piotr: „wystarczy bowiem, żeście w minionym czasie pełnili wolę pogan i postępowali w rozwiązłościach (...) temu też się dziwią, że wy nie płyniecie razem z nimi w tym samym prądzie rozpusty, i źle o was mówią” (1P 4,4). Praktykowaną przez chrześcijan moralność w odróżnieniu od otaczającego ich świata opisuje także jeden z najstarszych dokumentów patrystycznych, List do Diogneta. Podobne świadectwa znajdziemy w licznych starożytnych pismach chrześcijańskich. Ten wyróżniający się styl życia wspaniale opisywała nieco zapomniana już dziś książka znakomitego patrologa Adalberta Hammana „Życie codzienne pierwszych chrześcijan”.
Coraz gorzej
To, co odróżnia czasy starożytne od współczesnych, to fakt, że choć poganie żyli niemoralnie, potrafili nieraz przyznać, że w chrześcijańskiej etyce jest coś szlachetnego – choć trudnego do zrozumienia przez niechrześcijan. Takie świadectwo dawał m.in. starożytny lekarz Galen. Dziś natomiast sam fakt życia wartościami zgodnymi z Ewangelią i głoszenia ich budzi ostry sprzeciw. I nie jest to wyłącznie sprzeciw indywidualny, ale wręcz instytucjonalny. Chrześcijan głoszących zasady etyczne odnoszące się do życia seksualnego czy poszanowania godności każdego życia ludzkiego oskarża się wprost o mowę nienawiści i próbuje się im zakazywać wyrażania swoich poglądów.
Przykładem tego jest ostatni spis „grup posługujących się mową nienawiści” amerykańskiej organizacji SPLC (Southern Poverty Law Center), na który trafiły liczne chrześcijańskie grupy i organizacje proliferskie i broniące rodziny. To co szczególnie szokuje, to umieszczenie ich w jednym szeregu z Ku Klux Klanem czy neonazistami. Wyjaśnić należy, że SPLC jeszcze przed kilkoma laty uważana była za szacowną organizację zajmującą się prawami obywatelskimi. Niestety obecnie kwestie praw LGBT zdominowały działalność niejednej takiej organizacji, tak że każdy, kto ośmieli się mieć inny punkt widzenia niż liberalny, traktowany jest na równi z przestępcą. Innym przykładem jest tu działalność Amnesty International – niegdyś zajmującej się przede wszystkim zwracaniem uwagi świata na los osób prześladowanych, więzionych i torturowanych ze względu na działalność polityczną. Obecnie jej działania coraz bardziej skłaniają się ku „obronie” mniejszości seksualnych. Dowodem może być to, co znajdujemy na ich własnej stronie internetowej. W sytuacji, gdy na całym świecie miliony osób prześladowane są za działalność opozycyjną, za wiarę, gdy w wielu częściach świata trwają od lat przerażające konflikty zbrojne, wyniszczające życie całych społeczności, uwaga Amnesty International skierowana jest na ... prześladowanie osób LGBT w Czeczenii. Nagrodę dla najlepszego filmu o prawach człowieka otrzymał film „Witamy w Czeczenii”, który jest „wstrząsającym świadectwem dyskryminacji i prześladowań, jakich doznają osoby LGBTI w Czeczenii (...) to obraz o współczesnej Czeczenii i współczesnej Rosji, której polityka często przekłada się na jednostkowe dramaty”. Jak to możliwe, że szacowna organizacja nie dostrzega cierpienia całej reszty ludności Czeczenii, rażącej polityki antydemokratycznej władz Rosji, trucia i aresztowania przeciwników politycznych, ale skupia się na domniemanych prześladowaniach mniejszości seksualnych?
Za słowami idą czyny
Tego rodzaju raporty na temat „mowy nienawiści” czy filmy na temat prześladowania osób LGBT nie są wyłącznie słowami. Idą za nimi coraz śmielsze żądania wykluczenia z życia społecznego osób i organizacji, które sprzeciwiają się liberalnej agendzie. Przykładem jest blokowanie konserwatywnych stron i profili na portalach społecznościowych, a także uniemożliwienie takim organizacjom zbierania darowizn na swoją działalność. Amerykański potentat Amazon korzysta z listy przygotowanej przez SPLC, wykluczając znajdujące się na niej organizacje z programu „Amazon Smile” służącego do przekazywania datków. Konsekwencje działalności SPLC bywają jeszcze poważniejsze. W 2012 r. uzbrojony napastnik, Floyd Lee Corkins, wtargnął do lokalu organizacji Family Research Council w Waszyngtonie. Tylko dzięki natychmiastowej reakcji strażnika (postrzelonego przez Corkinsa) udało się uniknąć prawdziwej tragedii. W trakcie procesu Corkins przyznał, że jego motywacją były raporty na temat FRC jako „organizacji antygejowskiej” przygotowane przez SPLC.
Jeśli tak działają organizacje, które uważają się za obrońców wolności, wypada zapytać, o jaką wolność chodzi? Nie jest to z pewnością wolność wyznawania chrześcijańskich poglądów, a jedynie wolność jako swoboda robienia wszystkiego, co sprawia przyjemność i satysfakcję. Trudno nie odnieść do takiego rozumienia słów św. Piotra: „Wypowiadając bowiem słowa wyniosłe a próżne, uwodzą żądzami cielesnymi i rozpustą (...) Wolność głoszą, a sami są niewolnikami zepsucia.” (2P 2,19).