Wywalczone marzenia

W Tokio występują ludzie z krwi i kości, którzy przeszli bardzo wymagającą drogę, by reprezentować Polskę na japońskich arenach olimpijskich.

Artykuł Gościa Niedzielnego, udostępniony w ramach Serwisu Olimpijskiego Enea na Opoce

Poznajmy ich nie tylko od strony wyników sportowych.

Wspólne przeżywanie i dopingowanie polskich sportowców podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio odbywa się także za sprawą kampanii #RazemPoEmocje firmy Enea. To sponsor Polskiego Komitetu Olimpijskiego i Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej. Wspiera olimpijczyków w przygotowaniach do igrzysk. Enea od lat związana jest z Polskim Związkiem Towarzystw Wioślarskich, a od tego roku współpracuje z Polskim Związkiem Tenisa Stołowego oraz Polskim Związkiem Zapaśniczym. Spójrzmy więc na kadry wioślarską, tenisa stołowego i zapasów. Polscy sportowcy wspierani przez Eneę zawsze walczą do końca i dają z siebie wszystko. Warto sprawdzić materiały wideo kampanii #RazemPoEmocje.

Mamy w szeregach polskiej reprezentacji olimpijskiej prawdziwe małżeństwo na medal. To wioślarze Monika i Wiktor Chabelowie. Oboje startują w Tokio, choć w innych osadach. Żona powalczy o medal w czwórce bez sterniczki, natomiast mąż rywalizuje w czwórce podwójnej. „Zamiast walić głową w ścianę i czepiać się obostrzeń, czepiamy się pozytywów. Japońskie smaki, nauka jazdy w ruchu lewostronnym, zakupy przy pomocy Krzysztofa (osoba wynajęta przez miasto Tome, która pomaga nam praktycznie we wszystkim), pozytywna energia mieszkańców, supertreningi i atmosfera” – opisywali pierwsze dni w Japonii Chabelowie na swoim blogu na Facebooku. Monika (z domu Ciaciuch) miała już na szyi olimpijski medal z brązu. Przywiozła go z Rio de Janeiro w czwórce podwójnej. Jest też wicemistrzynią świata i Europy. Wiktor także może się pochwalić wicemistrzostwem świata oraz czterema medalami mistrzostw Europy w czwórce podwójnej. Oboje tworzą zgodne małżeństwo z 4-letnim stażem, a poznali się na zgrupowaniu wioślarskim. Sport może połączyć na całe życie!

Przyznają Państwo, że 17 medali na mistrzostwach Polski seniorek oraz cztery tytuły mistrzowskie – to spory dorobek jak na 24 lata. Natalia Bajor nazywana jest diamentem polskiego tenisa stołowego, a w Tokio zalicza debiut olimpijski. – Jestem bardzo podekscytowana rywalizacją w Tokio i mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planami. Moim celem jest najlepsza gra. Byłam w Japonii dwa razy i spędziłam tam wspaniały czas, zarówno jako sportowiec, jak i jako podróżnik – opowiada tenisistka stołowa, która chwyciła za rakietkę, gdy miała 5 lat.

Dekadę później reprezentowała nasz kraj z orzełkiem na piersi. Na codzienne treningi z Brzegu do Wrocławia (100 km w obie strony) dowoziła ją mama, a czasem dziadek czy tato. Przyznaje, że awans na igrzyska zawdzięcza solidnemu treningowi, systematyczności i twardemu charakterowi. Zawsze walczy do końca. – Na pewno czuję nieco tremę, bo to najważniejsza dla mnie impreza, ale cały czas byłam w ciągłym treningu. Igrzyska są dla mnie jako sportowca największym marzeniem – opisuje utalentowana 24-latka.

Każdy sportowiec jest w stanie dać z siebie wszystko, by zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie. Tak też było z Roksaną Zasiną, zapaśniczką, która dzień przed wywalczeniem kwalifikacji do Tokio zmagała się z bolesną kontuzją. Ostatecznie pokonała własne ograniczenia, osiągnęła wymarzony cel, a tuż przed igrzyskami zdobyła wicemistrzostwo Europy. To jej czwarty medal ME w karierze i drugi srebrny. W swoim dorobku ma również medale złoty (2013) i brązowy (2015). Jej największym sukcesem w karierze jest brązowy medal mistrzostw świata w kategorii do 53 kg. – W lutym doznałam poważnej kontuzji łokcia, awulsyjnego złamania kości z naderwaniem przyczepów – powiedziała zawodniczka. – Teraz jest jednak już zdecydowanie lepiej. Mistrzostwa w Warszawie były dla mnie pierwszym startem po kontuzji – dodaje.

Okazało się, że był to bardzo dobry występ, a Roksana czuje się gotowa, by walczyć w Tokio. – Nigdy nie myślę o medalach, ale skupiam się maksymalnie, by wystąpić jak najlepiej. Poświęciłam wszystko, co mogłam, żeby znaleźć się na macie w Japonii. Mimo że kibiców na trybunach nie będzie, zachęcam Polaków do dopingu przez internet czy przed telewizorami. Potrzebujemy waszego wsparcia, jesteśmy jedną drużyną – apeluje 33-latka.


Utytułowana zapaśniczka jest także żołnierką i od czasu do czasu stawia się na służbę w jednostce w Poznaniu. W wolnym czasie lubi czytać i relaksować się z rodziną. – Jeśli trzeba się poświęcić, to w stu procentach. A potem będę myśleć, co dalej – puentuje sportsmenka.

Smak igrzysk Mateusz Biskup poczuł w Rio de Janeiro w 2016 roku, gdzie w czwórce podwójnej otarł się o brązowy medal. Zabrakło zaledwie 1,44 sekundy. 27-latek pochodzi z półtoratysięcznego Lisewa Malborskiego na Żuławach. Swoją przygodę z wioślarstwem rozpoczął od zawodów szkolnych z ergometrem. Zaledwie trzy miesiące później wziął udział w pierwszych zawodach, by za osiem lat zdobyć wicemistrzostwo Europy i wicemistrzostwo świata. Ten drugi medal to najlepsze miejsce polskiej osady w tej konkurencji w całej dotychczasowej historii naszego wioślarstwa. Mateusz ceni sobie także naukę. W 2013 roku nie mógł startować ze względu na terminy egzaminów maturalnych pokrywające się z pierwszymi międzynarodowymi regatami kwalifikującymi do Młodzieżowych Mistrzostw Świata. Po czasie przyznaje, że wynik maturalny dodał do listy sukcesów, i uważa, że warto pogodzić naukę ze sportem, gdyż daje to później wiele możliwości. Matura nie powstrzymała go przed międzynarodowymi sukcesami. Zapracował na to ciężkim treningiem. Najbardziej wymagający jest dla niego ten wysokogórski ze swoim partnerem Mirosławem Ziętarskim. – Słaby ze mnie góral z Żuław, ale nie odpuszczam, bo wiem, że to zaprocentuje – mówi M. Biskup. Ceni sobie dom, rodzinę i kawę. Uwielbia zwierzęta, szczególnie psy. Kiedyś chciał zostać weterynarzem. Lubi także gry komputerowe i te na konsole. Chętnie sięga po fantastykę do czytania. Nie lubi wybiegać w przyszłość. Stawia sobie konkretne cele na horyzoncie i je realizuje.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama