Dzieci, które przeżyły przerwanie ciąży - o tym nie chcą wiedzieć aborcjoniści

W niedawnym artykule dla The Nation, propagator aborcji Daniel Grossman stwierdził, że to, iż niektóre dzieci przeżywają procedurę przerwania ciąży to mit proliferów. Fakty jednak są inne – a z faktami się nie dyskutuje.

Punkt wyjścia – referendum w Montanie

Grossman - wraz z Andréą Becker, badaczką z UCSF Bixby Center for Global Reproductive Health - zaczęli od wskazania na referendum pro-life w Montanie, które nie przeszło w listopadzie. Referendum miało na celu zapewnienie, że wszystkie niemowlęta, które urodzą się żywe, czy to przedwcześnie, czy podczas nieudanej aborcji, otrzymają opiekę medyczną w celu ratowania ich życia. Aborcjoniści skrytykowali je i stojących za nim ustawodawców.

„Antyaborcyjni ustawodawcy celowo użyli stronniczego, medycznie niedokładnego, toksycznego języka, aby zdezorientować i oburzyć wyborców” – napisali autorzy artykułu. „Postulat referendalny twierdził, że tworzy ochronę dla 'niemowląt urodzonych jako żywe podczas aborcji', ustanawiając prawo do wyimaginowanej sytuacji, aby demonizować i dalej kryminalizować instytucje oferujące aborcję, grożąc oskarżeniem o przestępstwo karane 20-letnim wyrokiem więzienia i 50 000 dolarów grzywny. Niebezpieczeństwo dla dostawców aborcji leży nie tylko w groźbie kary więzienia, ale także w brutalnym języku, który nie został zakwestionowany w rozmowie publicznej”.

W tekście ustawy czytamy:

„Ustawa przyjmująca ustawę o ochronie żywych niemowląt; zapewniająca, że niemowlęta urodzone żywcem, w tym niemowlęta urodzone żywcem po aborcji, są osobami prawnymi; wymagająca od dostawców usług zdrowotnych podjęcia niezbędnych działań w celu zachowania życia urodzonego żywego niemowlęcia; przewidująca karę; zapewniająca, że proponowana ustawa zostanie przedstawiona kwalifikowanym wyborcom Montany; i zapewniająca datę wejścia w życie."

Wściekłość Grossmana i Becker bierze się stąd, że w przypadku wprowadzenia ustawy w życie aborcjoniści mogliby stanąć w obliczu kary więzienia w przypadku, gdyby nienarodzone dziecko przeżyło próbę aborcji, a następnie zostało pozostawione na śmierć. Według tego, co piszą, to „wyimaginowana sytuacja”, tymczasem są zapewne świadomi, że jest to realny scenariusz.

Grossman zarzucił, że twierdzenie o osobach, które przeżyły aborcję, to nic innego jak „kampania dezinformacyjna”. Powiedział: „Utrzymuje się ona dzisiaj, tak niedawno jak w 2016 roku, kiedy Kongres kierowany przez Republikanów zażądał dochodzenia i raportu Centrów Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) na ten temat. W co najmniej sześciu stanach antyaborcyjni ustawodawcy wezwali do niepotrzebnego z medycznego punktu widzenia obowiązkowego zgłaszania przez podmioty dokonujące aborcji przypadków, w których dostarczono żywy płód - wprowadzając założenie, że jest to powszechne zjawisko”.

Fakt, a nie „wyimaginowana sytuacja”

Przede wszystkim, nie jest mitem, że istnieją dzieci, które przeżywają aborcje. Dane z Centers for Disease Control and Prevention (CDC) ujawniły, że w ciągu 12 lat odnotowano ponad sto niemowląt, które przeżyły przynajmniej przez krótki czas po aborcjach. Na przykład najnowszy raport aborcyjny Minnesoty ujawnił, że tylko w 2021 roku pięcioro dzieci urodziło się żywych podczas aborcji w tym stanie. Raport dodał ponadto, że żadne z nich nie otrzymało opieki medycznej - innymi słowy, zostały pozostawione na śmierć.

W innym raporcie, obejmującym 5 stanów, stwierdzono, że ponad 100 dzieci urodziło się żywych po aborcjach w ciągu około dekady. Co więcej, chociaż Kermit Gosnell jest najbardziej znanym przykładem aborcjonisty, który albo pozwolił umrzeć osobom, które przeżyły aborcję, albo aktywnie je zamordował, nie jest on odosobniony. Jak wykazało śledztwo Live Action „Inhuman”, jest wielu aborcjonistów, którzy w sytuacji żywego urodzenia pozostawiają dzieci, aby umarły.

Podczas śledztwa Live Action, aborcjoniści i pracownicy klinik aborcyjnych wielokrotnie przyznawali, że osoby, które przeżyły aborcję, nie pozostają przy życiu. Mówili o odmawianiu dzieciom jakiejkolwiek opieki medycznej, a nawet mówili o dzieciobójstwie. Jak powiedział pracownik placówki aborcyjnej Emily's Women's Center w Bronksie:

Ten roztwór sprawia, że zakończy się życie. Nie będzie się poruszać w słoju... o to w tym chodzi. Jego życie automatycznie się zakończy. Nie będzie w stanie... nie z tym roztworem.... Nie będzie już w stanie oddychać.....

Ponadto lobbystka Planned Parenthood Alisa LaPolt Snow zeznawała przed Izbą na Florydzie, argumentując, że to, czy osoby, które przeżyły aborcję, są pozostawione na śmierć lub są zabijane poprzez dzieciobójstwo, powinno być decyzją pozostawioną kobiecie i aborcjoniście. „Uważamy, że każda decyzja, która jest podejmowana, powinna być pozostawiona kobiecie, jej rodzinie i lekarzowi” - powiedziała. „Ta decyzja powinna być między pacjentem a dostawcą usług zdrowotnych”.

Przed rozpoczęciem pracy jako aktywistka pro-life, pielęgniarka Jill Stanek odkryła, że na piętrze porodowym jej szpitala chłopczyk z zespołem Downa przeżył aborcyjny zamach na swoje życie. Został zabrany do brudnego pomieszczenia gospodarczego przez inną pielęgniarkę, ponieważ rodzice nie chcieli go zatrzymać, a lekarze nie chcieli zapewnić mu opieki medycznej. Stanek trzymała maleńkie dziecko i kołysała je przez wiele godzin, aż odeszło. Po tym, jak Stanek upubliczniła tę informację, szpital wprowadził specjalny pokój „pocieszenia”. To doświadczenie Stanek zmieniło bieg jej życia i stało się katalizatorem jej działalności pro-life.

Sami aborcjoniści przyznają, że dzieci rodzą się żywe podczas aborcji na tyle często, że istnieje na to określenie branżowe: „straszna komplikacja”. Jeden przypadek dziecka, które urodziło się żywe po aborcji, został nagrany na taśmie podczas rozmowy z pogotowiem ratunkowym, pielęgniarki opowiadały przerażające historie o tym, że nie pozwolono im opiekować się tymi, którzy przeżyli aborcję, a CDC posiada dane o niemowlętach, które przeżyły aborcję.

Głos zabierały także wielokrotnie dorosłe osoby, które w dzieciństwie przetrwały aborcję.

Rzeczywistość późnej aborcji

Najbardziej prawdopodobne jest, że dzieci przeżyją nieudane próby aborcji tzw. „późnej”, takie jak indukcja aborcji. Podczas tych zabiegów aborcjonista często zaczyna od podania dziecku śmiertelnego zastrzyku digoksyny, który ma spowodować zatrzymanie akcji serca. Kilka dni później matka ma urodzić ciało swojego martwego dziecka. Ale dla Grossmana to nie jest problem - problemem jest to, że ruch pro-life pochyla się nad „przedstawianiem aborcji w późniejszym okresie ciąży i paliatywnej opieki poporodowej jako makabrycznej i odczłowieczającej”.

Przyznał: „To prawda, że późniejsze aborcje zawsze były najbardziej kontrowersyjnym aspektem opieki aborcyjnej”, dodając: „Podobnie jak nieproporcjonalne skupienie się na wszystkich późniejszych zabiegach aborcyjnych, zwolennicy antyaborcji wyolbrzymiają niezwykle specyficzny, aczkolwiek emocjonalny aspekt opieki aborcyjnej, starając się napiętnować aborcję w odniesieniu do wszystkich zabiegów”.

Tymczasem to sam przemysł aborcyjny bardzo często używa niejasnego, niekonkretnego języka do opisywania procedur aborcyjnych, aby aborcja wydawała się prosta i schludna. Planned Parenthood, na przykład, opisuje aborcję chirurgiczną bez większej precyzji, mówiąc, że trwa ona mniej niż godzinę i że podczas aborcji przez rozwarcie i ewakuację, aborcjonista używa „kombinacji narzędzi medycznych, aby usunąć tkankę ciążową z twojej macicy”.

Nie ma tu nic na temat możliwych konsekwencji i drastycznych szczegółów takiego „zabiegu”, polegającego na rozszerzaniu szyjki macicy celem wprowadzenia zacisku Sophera, aby oderwać ręce i nogi dziecka przed zmiażdżeniem jego czaszki. Zdarza się jednak przeżycie takiej procedury przez dziecko.

Stronniczość przemysłu aborcyjnego

Zarówno Grossman jak i Becker są związani z Bixby Center for Global Reproductive Health, działającym przy Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco (UCSF). Centrum szkoli nowych aborcjonistów i chwali się opracowywaniem „nowych metod aborcji”.

Sam Grossman jest jedną z wielu osób promujących „konieczność” aborcji. Znany jest z twierdzenia, że samodzielnie przeprowadzane aborcje chemiczne, w domu, bez nadzoru lekarza, są bezpieczne. Tymczasem okazało się, że pigułka aborcyjna jest czterokrotnie bardziej niebezpieczna niż aborcja chirurgiczna w pierwszym trymestrze, a powikłania obejmują mdłości, skurcze, krwotoki, wymioty, infekcje i nieudaną aborcję. Bez nadzoru lekarza nie można określić prawdziwego wieku ciążowego dziecka, wykluczyć przeciwwskazań i upewnić się, że nie doszło do ciąży pozamacicznej - co może być śmiertelne dla kobiety.

Grossman ma jednak swój interes w tym, aby pigułka aborcyjna była powszechnie dostępna: pracuje on również jako starszy doradca w firmie Ibis Reproductive Health, która jest bezpośrednio finansowana przez DANCO Laboratories - producenta pigułki aborcyjnej.

Grossman i Becker przedstawiają się jako bezstronni eksperci, ale mają interes w oczernianiu ruchu pro-life i utrzymaniu legalnej aborcji. Obejmuje to ukrywanie sekretów przemysłu aborcyjnego - że dzieci przeżywają aborcje - i udawanie, że zabijanie dzieci w łonie matki jest normalne, proste, bezbolesne i pozbawione komplikacji.

3rd Trimester Late-Term Abortion | Induction Abortion | What Is Abortion?
Live Action

 

źródło: Liveaction.org

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama