Z powodu ciągłych rosyjskich ataków oraz nastania zimy w diecezji charkowsko-zaporoskiej sytuacja jest inna niż wcześniej, ale wcale nie łatwiejsza. Wskazuje na to tamtejszy ordynariusz. Bp Paweł Gonczaruk zauważa, że wiele rzeczy nie dałoby się od razu naprawić i odbudować, nawet gdyby nad wschodnią Ukrainą nie wisiały groźby ostrzałów. Wspomina np. napotkanego w metrze 20-latka, który stracił w wyniku działań agresora rodziców oraz dom. Jest wiele innych takich historii – zaznacza hierarcha.
W całej tej sytuacji pojawiają się też dodatkowe utrudnienia, takie jak zmęczenie wojną, panujące zimno czy pozostałości po rosyjskiej okupacji na terytoriach wyzwolonych.
„Jest mniej pomocy humanitarnej niż na początku, ale to nie oznacza, że mniej jej potrzeba – potrzeby rosną, a wsparcie maleje. Oto pierwszy problem. Drugą sprawę stanowi logistyka, dowożenie rzeczy, ponieważ przetransportowanie ładunków z Polski na przykład do Charkowa to ponad 1000 km: 1200 do 1400 km w jedną stronę. Teraz warunki pogodowe jeszcze nie sprzyjają. A ponadto przejeżdża się przez wyzwolone terytoria, gdzie jest bardzo niebezpiecznie, bo wzdłuż drogi rozstawiono materiały wybuchowe, miny itp. Osobną jeszcze trudność stanowi fakt, że na miejscu nie ma zbytnio składów na zebraną pomoc. Jest też problem z wolontariuszami, gdyż na początku przychodzili pomagać, ale teraz potrzebują jakoś żyć, wyjeżdżać, szukać pracy i nie potrafią już poświęcać tyle czasu, bo wyczerpali własne zapasy. Więc problemy się zmieniają i ich charakter również się zmienia – mówi bp Gonczaruk. – Istnieje pewna rotacja, takie ruchy: jedni wyjeżdżają, inni przyjeżdżają, ale to wszystko jest bardzo zmienne. Jest możliwość [życia] w metrze, przebywają tam różni ludzie: mający mieszkania, ale bojący się w nich żyć, bo budynki w pobliżu zniszczono, mający mieszkania, ale bez okien, mający budynki, ale bez elektryczności, gazu, albo tacy, co mają wszystko normalnie, ale odczuwają po prostu wielki strach, i wreszcie ci pozbawieni wszystkiego. Naprawdę bardzo dużo jest różnych tragicznych historii, których doświadczamy i do których potrzeba systemowego podejścia, bo nawet jeśli da się komuś zasoby, nie ma, jak budować, bo nie wiadomo, co nastąpi w przyszłości. Sytuacja pozostaje dosyć napięta”.