„Ulice są pełne ludzi. To robi wielkie wrażenie. Sytuacja jest może przerodzić się w otwarty konflikt. Miejmy nadzieję, że nic się nie wydarzy, miejmy nadzieję, że nie dojdzie do wypadku, który mógłby wywołać wielką eksplozję” – powiedział włoskiej agencji katolickiej SIR bp Giuseppe Pasotto, administrator apostolski Kaukazu obrządku łacińskiego. Od 28 listopada w całym kraju dochodzi do gwałtownych antyrządowych protestów.
Bp Pasotto od 31 lat mieszka w Gruzji, a od ćwierć wieku jest przełożonym tamtejszych katolików.
„Każdego wieczoru, już od pięciu nocy, główna ulica miasta wypełnia się ludźmi, zwłaszcza młodymi, a ich liczba rośnie każdego wieczoru. Mówi się nawet o 100 tys. zgromadzonych. Muszę powiedzieć, że napięcie również rośnie. Bo o ile pierwsze wieczory były spokojniejsze, to teraz wraz z interwencjami policji i reakcją niektórych demonstrantów, którzy prowokują napięcie rośnie” – mówi hierarcha.
Na ulice wychodzą głównie młodzi ludzie. „To oni są bohaterami tych demonstracji, pokazując wielką siłę. Dziś zamknęli znaczną część uniwersytetów. Demonstracje rozpoczynają się o 19:00 a kończą o 7:00 rano. Pozostają na ulicach od 12 do 14 godzin i przez większość czasu toczy się walka między siłami policyjnymi a demonstrantami. Ale oni wyraźnie się nie boją. Podchodzą do policji. Opierają się strumieniom wody, mokną na mrozie przez całą noc, ale idą dalej. Widać też rosnącą solidarność. Widać ludzi przynoszących jedzenie i pomagających. Jestem pod wrażeniem wytrwałości tych, którzy godzinami pozostają na ulicach. Obawiam się, że przemoc narasta. Miejsca demonstracji mnożą się także w innych miastach kraju – wyznaje hierarcha.
Bp Pasotto zaznacza, że dla Gruzinów Europa oznacza nowość, postęp, wolność, oznacza patrzenie w przyszłość. Dodaje, że demonstrują nie tylko młodzi ludzie. Są też dorośli, osoby starsze. Są tacy, którzy protestowali 20 lat temu, by obalić Szewardnadze. „Krótko mówiąc, jest wielu ludzi, którzy przeżyli okres Związku Radzieckiego i nie chcą wracać i żyć w tamtym klimacie. Mamy nadzieję, że uda się znaleźć wyjście z kryzysu. Rząd twierdzi, że ma pełne prawo pozostać, ponieważ został wybrany” – relacjonuje z Tbilisi bp Pasotto.
Protesty, jakich dotąd nie było
Od 28 listopada w wielu miastach Gruzji trwają wystąpienia wywołane zapowiedzią premiera Irakliego Kobachidzego, że Gruzja nie rozpocznie rozmów akcesyjnych z UE do 2028 r.. Manifestacje odbywają się codziennie, przede wszystkim przed budynkiem parlamentu w Tbilisi. Są brutalnie pacyfikowane. Zatrzymano już ok. 250 osób. Demonstrujący budują barykady, a w starciach z policją używają pirotechniki. Oprócz stolicy, protesty mają miejsce także w Batumi, Kutaisi i mniejszych miejscowościach.
Wsparcie dla prounijnego kursu państwa wyraziły największe gruzińskie banki, operatorzy telefonii komórkowej, a także m.in. instytucje kultury. Waszyngton zawiesił mechanizm partnerstwa strategicznego z Gruzją.
Jak zaznacza Wojciech Górecki z Ośrodka Studiów Wschodnich, protesty mają charakter oddolny, spontaniczny i różnią się od poprzednich – do wystąpień dochodzi w różnych miejscach równocześnie i gromadzą one głównie młodych i bardzo młodych ludzi. Wyraźnego wsparcia udziela im prezydent Salome Zurabiszwili.
„Władze nastawiły się na stłumienie i skompromitowanie protestów oraz uniknięcie erozji aparatu państwa. Postępowanie służb porządkowych jest brutalne – używają one armatek wodnych i gazu łzawiącego, a demonstrujący są bici i zatrzymywani” – dodaje Górecki. Nie jest jasne, jak mogą się skończyć protesty. Zdaniem wielu ekspertów mało prawdopodobny jest kompromis.
Źródła: KAI, osw.waw.pl
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.